„Ojczyzna to ludzie…”

„Ziemio ojczysta, ziemio jasna,

nie będę powalonym drzewem.

Codziennie mocniej w ciebie wrastam

- reklama -

radością, smutkiem, dumą, gniewem.”

Wisława Szymborska
Pytasz mnie, co rozumiem poprzez myśl Cypriana Kamila Norwida „Ojczyzna to

wielki zbiorowy obowiązek ” . Dobrze, opowiem ci o moich skąpych myślach i o

kilku osobach , którzy są patriotami.

Trudno mówić o czymś, co się kocha…

Myśl tego poety przemawia całym sercem do każdego patrioty. Ojczyzna jest

naszym miejscem i domem, będąc jej obywatelami przysięgamy być z nią na

dobre i na złe. Obiecujemy bronić jej, dbać o nią. Powstaje pytanie dlaczego?



Myślę, że to właśnie ona ukazuje nam piękno natury, żywi nas swoimi plonami,

daje nam schronienie i obdarowuje poetów natchnieniem. Jest ona kimś bliskim

naszemu sercu, jest domem i miłością, którą napełnia nas każdego dnia.



Znam wielu patriotów, ale obecnie jestem pod wielkim urokiem osobowości

abpa Józefa Feliksa Gawliny. Był to wspaniały kaznodzieja, którego oprócz mnie

podziwia wielu Polek i Polaków. Zapamiętany został jako gorliwy kapłan i wierny

sługa Boży. Swoją posługę wypełniał Bogu, służąc człowiekowi, troszcząc się o

jego sferę duchową; służył radą i pomocą chrześcijanom. Uważał, że wszelkie

dobro i pożyteczne cele można osiągnąć przez etykę chrześcijańską. Są to wartości trwałe i ponadczasowe, które stanowią prawa Boże. Abp wpisał się w

dzieje Polski jako jeden z wielkich Polaków. Udowodnił to nie raz wielkim hartem,

duchem, czynem i poświęceniem.

Kaznodzieja ten przyszedł na świat w Strzybniku na Górnym Śląsku. Polska wtedy od 100 lat nie istniała na mapie Europy. W

gimnazjum Gawlina uczęszczał na lekcje języka polskiego prowadzone przez

księdza prof. Siwca, człowieka wykształconego, wysokiej wiedzy i powszechnie

szanowanego. Raciborskie niemieckie gimnazjum było w tym czasie jedynym, w

którym prowadzono lekcje języka polskiego. Jednakże wystarczyło, gdy podczas

rewizji przeprowadzonej na stancji u Gawliny znaleziono polskie książki i wydalono Go ze szkoły z „wilczym biletem”. Po dużych staraniach został jednak przyjęty

do gimnazjum w Rybniku, które ukończył w marcu 1914 roku.



Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, Gawlina zapisał się na wydział teologii

i filozofii uniwersytetu we Wrocławiu. Studia przerwał wybuch I wojny światowej.



Latem 1914 roku został wcielony do 11. pułku grenadierów, z którym 3 kwietnia

1915 roku wyruszył na front zachodni. Po tym, tego samego roku, w listopadzie

został dwukrotnie ranny, odesłano go do Wrocławia, w celu leczenia i następnie

do służby w garnizonie. Gdy stan zdrowia uległ poprawie, wysłany został we

wrześniu 1917 roku ponownie na front, jednakże turecki. Został on wzięty do

niewoli przez Anglików podczas działań odwrotowych, przebywał w niej od 1 października 1918 roku do listopada 1919 roku. Po powrocie do Wrocławia podjął

na nowo studia teologiczne i tam również je ukończył.



Językiem urzędowym i obowiązującym, jak łatwo się domyślić, był język niemiecki. Brał on udział w tajnej organizacji studenckiej.

W domu Józefa językiem niemieckim posługiwano się swobodnie, natomiast na

co dzień porozumiewano się w języku polskim, w gwarze śląskiej. Abp miał

trójkę rodzeństwa: dwie siostry (Helena i Tekla) oraz brata (Leona). Leon jednakże zmarł w młodym wieku. Józef darzył wielkim szacunkiem swoich rodziców. Pisał w swoim pamiętniku, że jego ojciec to samouk. A tak pisze o nim:



„By mnie nauczyć poważania dla „obyczajów ojców”, zabierał mnie kilkakrotnie na

rozprawy sądowe, na których jako świadek występował. Na pytanie niemieckie

odpowiadał wyłącznie w języku polskim, żądając tłumacza, którego nie raz poprawiał po niemiecku”. Można powiedzieć, że Gawlina z domu rodzinnego wyniósł niezwykłe przywiązanie do polskości i polskiej tradycji, dowiódł tego uczestnicząc w tajnych kółkach polskich w czasie nauki w gimnazjum w Raciborzu i w

Rybniku.



Można śmiało powiedzieć, że abp Gawlina był „światłem w przedziale ciemności”, „promykiem nadziei”, „drogowskazem na pełnych krzyżówek drogach życia”,

przykładem w modlitwie, pracy oraz cierpliwości. To dzięki niemu między innymi

zmieniał się świat, zmieniali się ludzie i ludzkie postawy, bo tam, gdzie pojawiał

się w życiu człowieka, niczym wiązka światła, pojawiała się w sercu człowieka

nadzieja. Dzięki takim ludziom jak abp Gawlina ludzie mogli liczyć na lepsze jutro. Posłużę się tutaj konkretami, które potwierdzą czyny, zaangażowanie w służbie duchownego i ojczyzny. A więc abp brał udział w pogrzebie Korfantego, nie

interesując się ostrzeżeniami i irytacją ówczesnych władz. Następnym przykładem jest działalność polowego Wojsk Polskich, budował i rozbudowywał kościoły

oraz kaplice garnizonowe, dzięki temu umożliwiał żołnierzą „przenoszenie się” w

sferę uczuć chrześcijańskich, które rozwijali podczas mszy i w modlitwie. Oprócz

tego abp często przebywał wśród żołnierzy, wiedział co ich trapi, ile mają trosk,

znał to z własnego doświadczenia. Nigdy nie wierzył w ostateczną klęskę Polski.


Dzięki temu w jakiś sposób podnosił na duchu żołnierzy i starał się zaszczepić im

wiarę w to, że Polska nie zginęła, że się odrodzi na nowo. Miał talent krasomówczy, czym podbijał serca słuchaczy. Będąc członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk na Śląsku, opublikował rozprawę o zasługach Ślązaków w dawnej Polsce. Zmarł o północy, przed tym czasem intensywnie pracował, przygotowywał

bowiem swoją mowę, którą miał nazajutrz wygłosić na Soborze, potem nagle zasłabło serce i szybko skonał . Był do tego dobrze przygotowany nie tylko Spowiedzią św., którą dwa dni przedtem odprawił, był do tego tez przygotowany westchnieniem psalmisty. Ab extremis terrae ad Te damo, cum deficit cor mecum.”



Pogrzeb odbył się w Rzymie w dniu 23 września 1964 roku. Trumnę z ciałem

złożono czasowo na rzymskim cmentarzu Campo Verano, w grobowcu ss. Felicjanek. W 1965 roku, trumnę – zgodnie z wolą zmarłego – złożono na cmentarzu

wojskowym na Monte Cassino. Na grobie założono tablicę z napisem:



„Ks. Arcybiskup Józef Gawlina – Biskup Polowy Wojsk Polskich



Opiekun Emigracji Polskiej – 1892-1964.”



Tablica ta ma na celu mówić pielgrzymowi, że biskup żołnierz i pielgrzym, spoczął wśród braci, z którymi szedł razem w boju o wolną Polskę. W 1947 roku w

orędziu do polskiej młodzieży akademickiej powiedział: „Nie o to nam chodzi,

jak życie sobie ułożyć, lecz dlaczego żyć warto.”



Słowa abpa Gawliny są ponadczasowe dla mnie, ale również odnoszą się do

osób, które dla mnie są autorytetami. A są to bohaterowie książki A. Kamińskiego pt. „Kamienie na szaniec”. Czyli Zośka (Tadeusz Zawadzki ), Alek (Aleksander Dawidowski), Rudy (Jan Bytnar) oraz Zeus (Lechosław Domański).



Chcesz wiedzieć dlaczego? Odpowiem z radością.

Otóż ci bohaterowie ukazali piękno przyjaźni i poświęcenie dla ojczyzny. Pytasz

mnie w jaki sposób? Bo wiele razy ryzykowali własnym życiem. Uciekali podczas

łapanek przed faszystami. Czy wiesz jak to jest, gdy kończysz szkołę i chcesz zacząć spełniać swoje marzenia, a nie pozwala Ci na to sytuacja w jakiej się znajdujesz? Co dzień giną ludzie, po ulicach Twojego miasta chodzą Niemcy, w każdej chwili mogą Cię aresztować. Mogą sprawić, iż nie zobaczysz swojej rodziny, a w Twojej głowie będą się snuły natrętne myśli i niepewności co z Twoimi bliskimi. Ból sprawia widok okupowanego miasta, widok zastraszonych kobiet i

dzieci. Widzisz jak miasto owiewa śmierć i skala zniszczeń rośnie. Ale oni nie

pozostali obojętni, zachowali zimną krew i trzeźwy umysł, walczyli. Ściągali sfastyki, nawet te na dużej wysokości.


Inną znaną akcją jest akcja antykinowa, która miała na celu przerwać chodzenie

polskiej ludności do kin, aby ten cel osiągnąć gazowali oni sale kinowe, pisali

slogany na murach, np. litera V oznaczała zwycięstwo oraz malowali żółwia . Manifestowali w czasie rocznic narodowych. Zabijali oficerów SS. Ważną akcją

tych patriotów było wysadzenie torów kolejowych, a w szczególności odbicie więźniów i cywilów jadących na zagładę do komór gazowych; wtedy powstawały właśnie

obozy pracy, obozy koncentracyjne. Jednym z największych był obóz w

Auschwitz – Birkenau. Część więźniów z transportów przybywających do KL

Auschwitz kierowana była, bez poddawania selekcjom, wprost do obozu, gdzie

ginęli wskutek głodu, egzekucji, pracy ponad siły, kar, wyniszczających warunków higienicznych, wycieńczenia, chorób, epidemii.

Jednak Rudy, podczas gdy dostał się w ręce gestapo i oddziałów SS, mógł liczyć na przyjaciół Alka i Zośki, którzy planowali akcję odbicia Rudego z rąk okupanta. Akcja ta miała miejsce w Warszawie, na skrzyżowaniu ulic Bielańskiej i

Długiej.

Teraz spróbuję przybliżyć Ci atmosferę sytuacji. W Warszawie toczy się normalny dzień. Widać codziennych, spokojnych przechodniów. W tle od czasu do czasu pojawia się niemiecki policjant. Miasto kontrolowane jest przez gestapowców.

[…] W tym samym momencie zbliża się więźniarka niemiecka. Szofer widocznie

coś zrozumiał, bo dodaje gazu i skręca w lewo w Długą. Za późno, bo chłopcy

wyskakują z chodnika przed auto. Szkło tłuczonych butelek pada na maskę, która

stoi w płomieniach. Szofer instynktownie naciska hamulec i auto, zatoczywszy

krzywy łuk, toczy się w stronę Arsenału Warszawskiego. Z płonącej szoferki wyskakują dwaj gestapowcy. Od strony nalewek biegnie jakiś oficer SS. Wyciąga

pistolet i … pada strzał Alka. Gestapowcy z szoferki zaczynają chaotycznie strzelać. Po chwili trzej gestapowcy leżą już zabici, a jeden z nich się pali. Został już

tylko jeden, który się kryje, ale po chwili Niemca trafia kula. Słoń (mężczyzna o

takim pseudonimie, biorący udział w akcji odbicia Rudego) otwiera drzwiczki

szoferki. Z niej wychodzi 25 więźniów tratujących rannego więźnia ( Rudego). Po

chwili wyłania się twarz zmaltretowanego przyjaciela. Chłopcy biorą Rudego i zabierają do auta, by się nim zaopiekować. Po chwili odjeżdżają.



Dla mnie młodzi Polacy są wzorem honoru i miłości, dlatego wykorzystałam cytat, którym posłużyłam się na początku tej pracy, a który wyraża moje uczucia.

Nawiązuje on do korzeni narodowości tych wielkich Polaków, przecież włożyli w

tę Polskę – niepodległą – część swojego życia.

Słowa wybitnej poetki Wisławy

Szymborskiej ukazują patriotę, który się nie poddaje walczy o swoją ojczyznę.

Coraz bardziej ją kocha i szanuje, korzeń świadomości patriotycznej coraz bardziej wrasta w polską ziemię radością, smutkiem, dumą i gniewem . Osoby te

potrafiły widzieć piękno w swojej ojczyźnie pomimo wielu przeciwności losu.



A więc mogę teraz śmiało powiedzieć, że ludzie, których tutaj przedstawiłam

są patriotami i wielkimi Polakami. Są również ludźmi, którzy potrafili pięknie żyć

i pięknie umierać. Są to osoby, które poświęciły własne życie, abyśmy mogli żyć

w Polsce – wolnej. Abyśmy między innymi mogli spełniać swoje marzenia. Teraz

mam okazję pokazać im, że ich ofiara nie poszła na marne.

Ja ich podziwiam, szanuję i są w mojej pamięci.

Podziwiają i pamiętają o arcybiskupie Gawlinie raciborzanie, bo w 2004 roku

członkowie Klubu Olimpijczyka Sokół „złożyli wieniec na grobie wspaniałego Polaka i oddali hołd poległym Polakom na Monte Cassino.



Myślę, że ja też kiedyś zapalę znicz na Ich grobach.


„Ojczyzna to

ludzie, których rozumiemy

i

którzy nas rozumieją.”



Max Frisch



Autorką pracy nadesłanej na konkurs literacki „Arcybiskup Józef Gawlina – syn śląskiej ziemi”, zorganizowany przez TMZR i biuro poselskie Andrzeja Markowiaka, jest
Magdalena Majewska, uczennica II LO Profilowanego – ZSE w Raciborzu; (opiekun p. Teresa Okaj). Czytaj również

Konkursy poświęcone…

- reklama -

7 KOMENTARZE

  1. Fajny był koncercik,wszyscy faowo grali i śppiewali tylko czemu wszyscy co są na zdjęciach brzydko wyszli? Aha a pozdrawiam całą atlandyde i oczywiscie Kaśke Sonie i małe czyliGosie i Hanie….Ej ta gosaia taka mała a jusz pisze zajebistą muze no nie ,i za bardzo przechwalają tą Natale nie czeba ją Chwalić bo i tak wszyscy wiedzą ze jest spox

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj