Odszedł wielki raciborzanin

Wielki swoją otwartością serca na potrzeby innych, wielki swoją skromnością, dobrocią i miłością dla bliźniego, zakochany w swojej ojczystej ziemi śląskiej. Dzisiaj brakuje wśród nas takich ludzi jak śp. Alfred Malcharczyk, a On już odszedł…

Często przypominał mi słowa swego ojca : „Wiara bez uczynków martwa jest”, albo „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Ten człowiek traktował zasady swojej wiary katolickiej dosłownie. Kiedy nastały dla wielu trudne czasy transformacji i urynkowienia naszej gospodarki, cztery razy w tygodniu, wieczorem na parkingu przed cukiernią „Conditorei”  ustawiały się długie kolejki bezrobotnych, często zagubionych w życiu i biednych. Otrzymywali chleb, bułki albo kołaczyki zwiezione z zamkniętych już o tej porze sklepów. Niektórzy od lady odchodzili z łezką w oku. Chociaż na chwilę pojawiał się na ich twarzach grymas zadowolenia i radości.

- reklama -

Kiedyś powiedział mi: „Gdybym upiekł mniej bułek i kołaczy to nie starczyło by dla nich. Ci biedacy chodzili by głodni”. Nie odmawiał też szkołom, różnym organizacjom społecznym, placówkom kulturalnym i klubom sportowym. Zawoził swoje wyroby do klasztoru, regularnie obdarowywał bezdomnych z „Arka N”, Schronisko im. Brata Alberta w Gamowie oraz inne placówki kościelne. Ustawiał swoje stragany z prawdziwym, drożdżowym kołaczem śląskim na festynach czy imprezach sportowych a gdy zauważył iż matki nie stać na ciastko dla dziecka, dyskretnie częstował go pączkiem albo białą pianką. Słynął z hojności. Nawet wtedy gdy handel cukierniczy przeżywał regres. Dla każdego klienta znajdował słowa pocieszenia i nadziei. Zawsze, mimo zmęczenia, emanował dobrocią, za co był powszechnie lubiany.
 

Świadczą o tym ściany w sklepie oraz biurze, obwieszone licznymi dyplomami i podziękowaniami. W dniu ostatniej rocznicy urodzin Jana Pawła II okrągły chleb Pana  Malcharczyka z dedykacją „Kochanemu Papieżowi…” oraz śląskie kołacze znalazły się na papieskim stole w Watykanie, zawiezione tam przez posła Siedlaczka i Starostę Hajduka. Jego wyroby znane są nie tylko w Polsce. Znakomite, smaczne kołacze i ciastka nabywają goście z Niemiec, Austrii czy Czech i zawożą do swoich domów.

Od dwóch lat, kiedy zmogła Go trudna choroba, firmę prowadzi syn Adrian z żoną. Śp. Alfred  Malcharczyk zaczynał swoją karierę zawodową w piekarni ojca w rodzinnym Gamowie, ale gdy został przyjęty do Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Raciborzu praktykę odbywał w ciastkarni PSS Społem. Codziennie kilkunasto kilometrową drogę z Gamowa do Raciborza wczesnym rankiem przemierzał na rowerze a zimą często pieszo na skróty przez pola. Od najmłodszych lat z domu rodzinnego wyniósł poszanowanie pracy i dobre wychowanie religijne. Jak twierdził, to pomagało mu w życiu przetrwać najtrudniejsze chwile. Jako absolwent szkoły zawodowej pozostał pracownikiem w cukierni PSS. Kiedy ożenił się, w domu żony Teresy urządził piekarnię i ciastkarnię. To tam przy ul. Kozielskiej powstawały już mistrzowskie wyroby. Tam też na świat przyszedł syn i córka Sylwia. Ale z dobroci serca Państwo Malcharczyk adoptowali jeszcze z Domu Dziecka córkę Bożenę. Traktowali ją i kochali jak własne dzieci.

Po wybudowaniu domu i większego warsztatu cukierniczego obok D.K. Strzecha, firma powiększyła się. Wrócił już wtedy z praktyki zagranicznej syn Adrian. Jednak Mistrz Alfred nie szczędził sił i energii w rozwoju produkcji piekarniczej i cukierniczej, wprowadzając ciągle nowe wyroby. Za całokształt swojej działalności zawodowej i charytatywnej otrzymał między innymi liczne odznaczenia z Izby Rzemieślniczej i Cechu Rzemiosł Różnych w Raciborzu. Jest laureatem medalu Ks. Prał. Stefana Pieczki „UNITAS IN VERITATE”, plebiscytu „9 twarzy na IX wieków" oraz „Pantofelek 2006”. Trzeba dodać, iż od najmłodszych lat był związany z Kościołem Katolickim a po zamieszkaniu w Raciborzu z parafią św. Mikołaja, gdzie przez kilka kadencji pełnił obowiązki członka rady parafialnej. Ostatnie dwa lata pod troskliwą opieką żony Teresy zmagał się z ciężką chorobą. 20 stycznia w godzinach porannych w wieku lat 72 odszedł do wieczności. Uroczystości pogrzebowe odbędą się we wtorek 25 stycznia o godz.13.00 w kościele św. Mikołaja, a następnie na cmentarzu przy ul. Głubczyckiej.   

Krystian Niewrzoł

- reklama -

18 KOMENTARZE

  1. Kiedy zostałam sama z trójką małych dzieci, Pan Alfred zaprosił do sklepu i codziennie przekazywał pieczywo oraz ciastka.Dzięki jego pomocy przetrwaliśmy
    najtrudniejszy okres. Inni z otoczenia udawali , że nic nie wiedzą o mnaszej , rodzinnej tragedii. Dziękujemy dzisiaj Panie Alfredzie. Bóg zapłać.
    Będziemy starali się pamiętać także w modlitwie.

  2. Historię tego miasta tworzą l,udzie Wielcyn a jednocześnie skrtomni. Do nich należał także śp. Alfred Malcharczyk.
    Powinien żegnać Go cały Racibórz. Tacy wspaniali ludzie coraz częściej odchodzą już do wieczności. Boże daj im wieczne odpoczywanie.

  3. Jak nie miałem co do ust włożyć , bo renta to 600 zł. Poszedłem do Pana Alfreda a on znając już moją sytuację, wkładał pieczywo do reklamówki i podawał przez ladę. Dziękuuję mu serdecznie za tą pomoc w moich, ciężkich czasach.

  4. Potrafią wszystko zniweczyć, nawet przy okazji śmierci, tak zacnego obywatela Raciborza śp Alfreda Malcharczyka. Przepraszam, ale za sprawą „dewianta pijej1”, rzygać sie chce.

  5. Zmarły nie szukał za życia rozgłosu.Często mówił „Kto cicho daje, tena dwa razy daje”. Jest w tym jakaś głęboka prawda życiowa. Za wszystkie dobro
    serdecznie dziękujemy. Czy inni piekarze, cukiernicy mają chociaż odrobinę
    tej dobroci i chojności dla biednycdh, jaką miał codziennie pan Alfred ?

  6. Puki żyjecie, skarbcie sobie skarby Niebieskie tu na Ziemi, bo macie blisko drugiego człowieka – tak widziałem śp Alfreda Malcharczyka, który sobie zaskarbił swoim życiem, NIEBO. Takim pozostanie w naszej pamięci.
    Niech spoczywa w Pokoju Duszy.

  7. Dopiero teraz dowiedziałam się o śmierci p. Alfreda, mojego dawnego nauczyciela i szefa. Współczuję Pani Terersce, Sylwii, Adrianowi i Bożenie. To był dobry człowiek. Wiele mnie nauczył. Dziękuję mu za to.
    Jak przyjeżdżałam rzadko do Raciborza to gzawsze odwiedzałam.
    Teraz będę Go odwiedzała w mieście umarłych przy ul. Głubczyckiej.
    Wieczny odpoczynek , daj mu Panie.

  8. Szef zawsze na powitanie i pożegnanie podawał nam rękę i pozdrawiał po katolicku.Dziś to doceniam. Mam teraz szefa – dawnego komucha który nie lubi
    wierzących. Ale jak zmarł mu ojciec to leciał do proboszcza i prosił o pogrzeb katolicki, chociaż ten wcale nie chodził do kościoła.

  9. Abyśmy nie zapomnieli szybko o tym wspaniałym i wielkim swoją dobrodusznością człowieku.Modlitwa , udział we Mszy św. w miesięczną rocznicę śmierci, pamięć o I rocznicy śmiertci i następnych …
    Myślę o tych którzy mają mu dużo do zawdzięczenia.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj