Na parkiecie robią to, na co mają ochotę

Bboing to dla nich dowolność, możliwość wyrażenia siebie. Na parkiecie robią to, na co mają ochotę i są w tym naprawdę dobrzy. O bboingu, planach, zawodach i początkach opowiadają Chudy, Ciurys i Aro z grupy Beat Killaz.

Jak zaczynaliście i kiedy to było?

- reklama -

Chudy: Ja tańczę najdłużej z nas wszystkich, bo już prawie 12 lat. Kiedy zaczynaliśmy nie było tak dobrych warunków jak są teraz. Nie mieliśmy żadnej sali na której moglibyśmy tańczyć, więc tańczyliśmy na PKP. Dopiero później znaleźliśmy salę w "Przystani". Jakiś czas temu przenieśliśmy się do "Strefy" i tutaj jak na razie zostaliśmy.

Tańczysz najdłużej, więc to Ty uczyłeś wszystkich?

Chudy: Każdy się uczył od każdego.
Aro: Wiadomo, że każdy ma inne możliwości. Jeden potrafi to szybciej załapać, drugi tamto. Pomagaliśmy sobie nawzajem.
Chudy: Ja też uczyłem się na początku od innych, takich którzy już nie tańczą np. Jeżyk, Adam i wielu innych ze starej ekipy. Pozdrawiam ich oczywiście. Oni jako pierwsi robili bboying w Raciborzu i oni mnie uczyli takich podstawowych rzeczy. W późniejszym czasie wszystkich nas uczyli, ale przestali tańczyć. A my zaczęliśmy jeździć na imprezy i poprzez imprezy zaczęliśmy zdobywać wiedzę. Rozmawialiśmy z ludźmi, którzy dłużej tańczą i generalnie staraliśmy sobie przyswajać tą wiedzę którą nam przekazywali.

 

Bierzecie udział w zawodach. Opowiedzcie coś o tym, o swoich sukcesach…

Ciurys: Wcześniej byliśmy rozbici jako Racibórz, bo każdy był w innym składzie. Jeździliśmy jako jedno miasto w różnych składach na zawody. Jako BeatKillaz istniejemy 3 lata i pod tą nazwą też już mamy jakieś osiągnięcia. Niedawno byliśmy w Żorach. Odbywały się tam ogólnopolskie zawody. Kategoria 3 na 3. W tych zawodach zajęliśmy drugie miejsce.
Chudy: Ogólnie jak już się przygotowujemy na wyjazd na zawody to jedziemy tam z takim nastawieniem, że trzeba być w finale.
Aro: Jedziemy wygrać, a później to się różnie układa, ale ogólnie to jak się przygotowujemy przez miesiąc przed zawodami to jest pozytywnie.

Co według was jest najlepsze w bboyingu?

Ciurys: To samo co w każdym elemencie kultury hip-hop. Każdy może robić to na co ma ochotę, pokazać to kim jest naprawdę w życiu. Widać przełożenie jego życia na bboying. To widać na parkiecie tak jak u grafficiarzy widać na murach, a u raperów na mikrofonie.
Aro: Ten taniec nie jest tak ograniczony jak inne style. Nie mówię, że inne style tańca są gorsze. Na pewno są bardziej ograniczone, np salsa. Jeśli tam się źle postawi stopę, źle postawi krok to to już nie jest to. W bboyingu natomiast istnieje ta dowolność. Mamy podstawy, których wszyscy się uczymy nawzajem, a później dokładamy wszystko, udoskonalamy.  Dlatego ten bboying się nie kończy i cały czas jest ciekawy.
Chudy: Nigdy nie mówię, że bboying jest dla mnie życiem. Bboying jest lepszy niż życie, bo w życiu nie mogę sobie pozwolić na wszystko. Ograniczają mnie tak jak każdego człowieka rzeczy materialne i pieniądze. W zyciu na dużo rzeczy nie możemy sobie pozwolić bo nas nie stać na to. A w bboingu możemy sobie pozwolić przede wszystkim na luksus bycia sobą. To co chce zrobić na parkiecie to zrobię. Nic mnie nie ogranicza. To jest w tym wszystkim chyba najlepsze dla nas wszystkich.
Aro: Też zajawka. Jak się potrenuje te dwa trzy lata to naprawdę można się wiele nauczyć. To wymaga wielkiego wkładu czasu i poświęcenia i później już nie można tego rzucić, bo szkoda tego wszystkiego. Później pierwsze wygrane zawody, jakieś pierwsze pieniądze z tego. Dlatego to jest taka zajawka nieporównywalna z innymi stylami tańca czy choćby z piłką nożną, gdzie jest większe przebicie.

 

Czy każdy się do tego nadaje?

Chudy: Nie można nikogo skreślać. Każdy może spróbować.
Aro: Tu chodzi o to jak ten ktoś do tego podchodzi, a nie o to jakie ma warunki czy ile waży. Przede wszystkim potrzebna jest chęć i motywacja.

Ile czasu trzeba ćwiczyć, żeby te wszystkie figury zaczęły wychodzić?

Chudy: Tak jak kolega tutaj już wspomniał. Mamy podstawy na których bazujemy. To są takie najprostsze elementy bboyingu. No i tego trzeba się nauczyć, tak jak w szkole alfabetu żeby umieć pisać. Tak samo tutaj się uczymy tych podstaw. Składa się na to kilka elementów np. – power movesy, freezy, dropy, toprocki i footworki itd.. Uczymy się podstaw, a później na tej bazie tworzymy swój własny charakter tańca.
Ciurys: Wszystko się tutaj ze sobą łączy, zazębia. Każdy koniec ruchu jest początkiem następnego. Zaczynamy od toprocku (to są kroki u góry),  schodzimy tzw. dropami na dół, na parter no i tam już się zaczynają footworki, różnego rodzaju freezy i wiele innych elementów które się składają na wyjście, set.

 

Chudy, Ciurys, Aro, Budzik, Siek, Stolik, Krasz i Pirzam pod nazwą
Beat Killaz tańczą od 3 lat. 

 

Czy bboing jest niebezpieczny? Zdarzają się jakieś kontuzje?

Aro: Kontuzje się zdarzają, ale nie są to jakieś poważne kontuzje typu złamanie nogi czy coś takiego poważnego. Najczęściej są to stłuczenia.
Chudy: Bardzo dużo czasu poświęcamy na rozciąganie. Z czasem kiedy tańczymy już dłużej organizm też się przyzwyczaja do ciężkich ruchów, które uciskają na stawy i mniej jest tych kontuzji. Umiemy też się wybronić z jakiegoś upadku. Na początku zdarzały się jakieś siniaki, ale z czasem opanowaliśmy to.

Jak na występach reagują na was ludzie, którzy nie mają pojęcia o Bboyingu?

Chudy: Wiadomo występy różnią się od zawodów. Na występach robimy takie bardziej show. Oglądają na występach nas ludzie, którzy nie mają większego pojęcia o tym tańcu. Generalnie bboying wszyscy kojarzą z kręceniem się na głowie. Nazwa tego tańca "breakdane" to jest nazwa wykreowana przez media, a prawdziwa jego nazwa to właśnie Bboying. Ludzie patrzą na występach na to ile się kręcimy na głowie i to im się bardziej podoba. Ale dla nas się to tak nie liczy. To że ktoś się nie umie kręcić na głowie to nie znaczy że on nie umie tańczyć bboyingu, ale na to właśnie najbardziej ludzie zwracają uwagę. Jest to bardziej efektowne.
Aro: Na zawodach wygląda to trochę inaczej. To co co cieszy ludzi na pokazach nie do końca może podobać się sędziemu. Kręcenie na głowie, bary to są podstawy i tu nie chodzi o to żeby cały czas się kręcić na głowie, bo podstawy są po to żeby bazować na nich i dalej się rozwijać.

Czy zapamiętaliście szczególnie jakiś występ lub zawody?

Ciurys: Było tego dużo. Np. w Tarnobrzegu odbywają się bardzo fajne, klimatyczne imprezy na których się pojawiamy co roku. Z roku na rok idzie nam tam coraz lepiej. Na początku mieliśmy trzecie miejsce, później pierwsze. Ogólnie bardziej nas kręcą zawody niż pokazy. Dlatego też bardziej zapamiętujemy zawody.
Chudy: Na pewno fajny pokaz odbył się podczas naszej imprezy, która odbyła się w Vinylu z okazji naszych trzecich urodzin. Byliśmy bardzo zaskoczeni, bo przyszło mnóstwo ludzi, a nie spodziewaliśmy się tego. Opinie też później były bardzo pozytywne.

Jakie macie dalsze plany związane z Beat Killaz?

Ciurys: Przede wszystkim chcemy rozwijać się tylko jako grupa z Raciborza. Przejechaliśmy się na tym, że tańczyliśmy z ludźmi z różnych miast, a tutaj jesteśmy wszyscy na miejscu. Chcemy iść do przodu, chcemy się pokazywać, jeździć jak nam tylko możliwości pozwolą na zawody. No i ćwiczyć.
Chudy: Co dalej z grupą Beat Killaz? Wiadomo, że tańczymy już trochę. Jesteśmy doświadczeni w tym co robimy i chcielibyśmy przekazać tą naszą wiedzę na młodsze pokolenia. Chcemy żeby pozostało coś po nas. Już teraz prowadzimy różne szkółki.
Aro: W Raciborzu rośnie pokolenie przyszłych bboyów. Nie chcemy żeby to się skończyło na nas, tutaj w Raciborzu.
Ciurys: Wiadomo, że bboying to mniejszość. Na piłkę nożną można się zapisać, na koszykówkę można się zapisać, a tutaj działamy, organizujemy i robimy wszystko sami dlatego chcielibyśmy żeby to jakoś przetrwało.
Chudy: Chcemy wnieść coś do tej kultury, bo jest to naprawdę fajna rzecz, którą polecam każdemu. Spróbować warto.

 

/p/

- reklama -

5 KOMENTARZE

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj