Miernoty, zawistni kacykowie. Migalski ostro o habilitacjach

– Proszę dążyć do zniesienia habilitacji i odebrać uczelnianym i instytutowym kacykom narzędzie do blokowania karier młodym i zdolnym naukowcom! – apeluje do min. nauki M. Migalski, któremu odmówiono tytułu doktora habilitowanego.

List europarlamentarzysty Marka Migalskiego do minister Leny Kolarskiej-Bobińskiej

- reklama -

Szanowna Pani Minister,

nim przejdę do zasadniczej części mojego listu, proszę pozwolić mi na początku opisać swoje perypetie związane z uzyskaniem (lub raczej z nieuzyskaniem) habilitacji. Kiedy w 2008 roku, w siedem lat po obronie pracy doktorskiej, oddawałem do oceny moją książkę habilitacyjną, nie myślałem, że przez kilka następnych lat kolejne instytuty naukowe i uczelnie będą robiły wszystko, bym nie mógł szczycić się tytułem doktora habilitowanego. Najpierw odmówiono mi prawa do otwarcia przewodu na Uniwersytecie Wrocławskim. Gdy tak się stało, złożyłem odpowiedni wniosek na  Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy 13 stycznia 2009 roku specjalna, pięcioosobowa komisja profesorska, powołana do wstępnego zbadania mojego dorobku naukowego, jednogłośnie rekomendowała Radzie otwarcie mi przewodu, owa Rada (głosami 16 za, 11 przeciw, 5 wstrzymujących się) odmówiła mi tego prawa.

Następnie swoje kroki skierowałem do Instytutu Nauk Politycznych PAN, gdzie pozwolono mi otworzyć przewód. Udało się także wyznaczyć czterech recenzentów. Wszyscy nadesłali pozytywne recenzje. 22 lutego br. odbyło się kolokwium, które zakończyło się pozytywnym dla mnie wynikiem (20 głosów za, 8 przeciw, 7 wstrzymujących się). Zaraz po tym miał miejsce wykład habilitacyjny, po którym odbyło się głosowanie nad nadaniem mi tytułu doktora habilitowanego. Niestety – przy 17 głosach za, 15 przeciw i 4 wstrzymujących się,  Rada odmówiła nadania mi tytułu doktora habilitowanego.  Podsumujmy więc – mam dziś w dorobku ponad 20 książek naukowych, których jestem autorem, współautorem lub redaktorem; ponad 40 artykułów naukowych, z czego połowa jest publikowana zagranicą; 9 profesorów, którym powierzono dogłębne zbadanie mojego dorobku, wypowiedziało się o nim pozytywnie, ale kilkadziesiąt osób z dwóch rad (w Krakowie i Warszawie), które widziało mnie po raz pierwszy na oczy (tak zresztą, jak mój dorobek naukowy) zdecydowało o tym, że nie mogę dziś zakończyć procesu habilitacyjnego.

Szanowna Pani Minister,

 mnie się udało. Jestem dziś spełnionym człowiekiem i być może uda mi się również pozostać na dłużej w polityce. Z pewnością także będę w przyszłości pisał książki o polskiej i europejskiej polityce. Nie jest mi do tego potrzebna habilitacja, a o polityce wiem dziś prawdopodobnie więcej, niż zdecydowana większość tych, którzy przeszkadzali mi w uzyskaniu tytułu doktora habilitowanego. Jestem niezależny finansowo i stać mnie będzie do końca życia na uprawianie nauki w takiej czy innej formie. Ale czy zadała sobie Pani kiedyś pytanie, ile w polskiej nauce zmarnowano prawdziwych (prawdziwszych, niż mój) talentów? Ile setek, a może tysięcy, młodych naukowców musiało odejść z zawodu, bowiem uczelniane sądy kapturowe blokowały im rozwój? Ile energii roztrwoniono broniąc feudalnych stosunków na polskich uniwersytetach? Jak bardzo osłabiono potencjał naszego kraju akceptując rządy naukowych miernot i zawistnych kacyków?

Jedną z najbardziej skutecznych procedur  poskramiania entuzjazmu i energii  utalentowanych naukowców jest habilitacja. Pozwala ona na skuteczne blokowanie napływu nowych idei i świeżej krwi do zatęchłych instytutów i uczelni. Daje uniwersyteckim bonzom niewiarygodnie efektywne narzędzie do selekcji i eliminacji tych, którzy w jakikolwiek sposób odbiegają od średniej i stanowią zagrożenie dla status quo w polskiej nauce i w szkolnictwie wyższym. Habilitacja jest anachronicznym przeżytkiem, który pod płaszczykiem dbania o wysokie standardy, w istocie chroni w swym lenistwie i bezkarności naukową klasę próżniaczą.

Szanowna Pani Minister,

zdaję sobie świetnie sprawę, że istnienie konieczności uzyskiwania habilitacji nie jest jedynym, ani nawet najważniejszym, problemem polskiej nauki. O wiele boleśniej uderzają w nią wieloletnie zaniedbania w jej finansowaniu, brak zainteresowania decydentów inwestowaniem w nią, warunki społeczne w jakich przyszło polskim naukowcom żyć i pracować. Żenujące i upadlające płace na uczelniach i w instytutach badawczych skutecznie zniechęcają wielu młodych i zdolnych ludzi do poświęcania swego życia na pracę uniwersytecką. Bardzo często wybierają oni inne drogi kariery, a nawet emigrują – przyczyniając  się w ten sposób do pobudzenia gospodarek i nauki w państwach zachodnich. Ale to przecież nie ich wina, że w swoim kraju nie są w stanie za płace oferowane w polskim szkolnictwie wyższym i w polskich instytutach badawczych utrzymać swoich rodzin. Ale warto – mając świadomość wszelkich bolączek polskiej nauki – skupić się na zniesieniu choćby jednej z barier ją blokujących. Nie jest wszak w Pani mocy gwałtowne zwiększenie nakładów na badania i uniwersytety z budżetu państwa, ale może Pani zapoczątkować proces znoszenia jednej  z najbardziej anachronicznych i szkodliwych procedur, które paraliżują polską naukę. Do tego nie potrzeba dodatkowych pieniędzy. Do tego potrzeba determinacji i odwagi stanięcia przeciwko dotychczasowemu status quo i dotychczasowemu układowi sił na naszych uczelniach.

Szanowna Pani Minister,   

jeśli podziela Pani choć część moich poglądów i leży Pani na sercu dobro polskiego szkolnictwa wyższego i nauki, apelują do Pani – proszę dążyć do zniesienia habilitacji! Proszę uwolnić polskie życie intelektualne od tego szkodliwego  gorsetu! Proszę odebrać uczelnianym i instytutowym kacykom narzędzie do blokowania karier młodym i zdolnym naukowcom! Proszę zaaplikować nad Wisłą anglosaskie standardy i rozwiązania! Proszę nie wahać się stanąć wbrew interesom skostniałej gerontokracji i urzędniczym miernotom, które rządzą polską nauką!

 

publ. /ps/

 

źródło: www.migalski.eu

 

 —————————————–

 

zobacz także:

 

Śląsk poligonem dla lewicowej koalicji Tuska i Millera?

W Sejmiku Śląskim zawiązano koalicję SLD-PO. Zaniepokojenie tym faktem wyraża w imieniu partii J. Gowina europoseł Migalski. – Tusk nie ma nic przeciwko partii będącej kontynuatorką PZPR, czczącą Jaruzelskiego – pisze w oświadczeniu.

 

 

 

M. Migalski: Rostowski całkowicie rozbił finanse państwa

– Rostowski to narkoman finansowy, czyli człowiek uzależniony od zaciągania pożyczek, a w Unii tylko udawano szacunek dla niego – europoseł ocenia szanse objęcia przez byłego min. finansów posady komisarza ds. unijnego budżetu.

 

- reklama -

2 KOMENTARZE

  1. Nie jestem jego zwolennikiem ale w tym przypadku ma rację. Habilitacje o profesury były i są uzależnione politycznie niestety 🙁 Nic się nie zmieniło od czasów PRL-u.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj