Felieton: Coroczne Zmartwychwstanie

Zmartwychwstanie

I nagle naturalnymi okazały się ekshumacje, oczywiste stało się opróżnianie grobów ofiar, a samych zmarłych – traktowanie jako bohaterów narodowych. I to wszystko w kraju, w którym Kościół wyniesiony został na najwyższy piedestał…

- reklama -

Zmartwychwstanie to przywrócenie do życia ciał zmarłych. Kojarzone głównie z religią i wiarą, w Polsce, mam wrażenie, zyskuje ostatnio nowy wymiar – polityczny. Wskrzeszenie zmarłych rozumiane jest różnie w różnych religiach świata. Największą wagę nadają mu oczywiście religie abrahamowe. Judaizm zakłada przebudzenie się wszystkich prawowiernych Żydów w dniu sądu ostatecznego. W Ewangeliach mowa jest o wskrzeszeniach dokonywanych przez Jezusa, który sam także zapowiedział swoje własne zmartwychwstanie trzeciego dnia. Świadkowie Jehowy terminu zmartwychwstanie używają zarówno w odniesieniu do ludzi mających żyć na ziemi po Armagedonie, jak i do niewielkiego grona szczęśliwców żyjących z Jezusem w niebie. W islamie wiara w zmartwychwstanie jest zbliżona do wersji chrześcijańskiej – tamtejszy sąd ostateczny ma jednak trwać 50 000 lat. Do przeglądu perspektyw religijnych, warto by także dodać jeszcze jedną. Może nie stricte religijną, ale o kult niemalże się ocierającą – perspektywę polską. Bo oto już od kilku lat, zawsze o tej samej porze, zmartwychwstają u nas duchy przeszłości, a groby rzeczywiście stają się puste.

Kiedy 10 kwietnia 2007 roku zginęło 96 Polaków, cały kraj zgodnie pogrążył się w żałobie. Katastrofa lotnicza sprzed siedmiu lat dotknęła nas wszystkich. W kolejnych tygodniach towarzyszyły nam myśli o przemijaniu, kruchości życia i nieprzewidywalności ludzkiego losu. Szybko jednak wydarzenia spod Smoleńska urosły do rangi symbolu cierpiętniczej historii naszego kraju i, nie mogło być inaczej, stały się kartą przetargową w politycznych przepychankach. I nagle naturalnymi okazały się ekshumacje, oczywiste stało się opróżnianie grobów ofiar, a samych zmarłych – traktowanie jako bohaterów narodowych. I to wszystko w kraju, w którym Kościół wyniesiony został na najwyższy piedestał, a ludzi dzieli się na lepszy i gorszy sort w zależności od ich przekonań.

Arcybiskup Gądecki w pierwszą rocznicę katastrofy mówił o tym, że katastrofa pod Smoleńskiem dowiodła, że pamięć może wiele kosztować. Wszak pasażerowie samolotu lecieli uczcić ofiary katyńskie. Wsiadając na pokład tupolewa, nie wiedzieli jeszcze, że w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej, sami staną się ofiarami. Jednak nie ofiarami zamachu, nie ofiarami politycznymi, ale ofiarami kurczowego trzymania się przeszłości i rozdrapywania dawnych ran. Na jedną śmierć nałożyła się kolejna. Ile jeszcze musi się ich zdarzyć, byśmy w końcu zrozumieli, że nie jesteśmy mesjaszami Europy, nasza śmierć nie zbawi świata, ofiara naszego kraju nie cofnie biegu wydarzeń. Tak, nasze rozgrzebywanie tego, co pogrzebane wiele nas kosztuje, a ofiara złożona 10 kwietnia 2010 roku okazuje się nie wystarczać.

Dlatego do dziś płacimy za bohaterstwo ofiar sprzed lat. Nie mówi się już o Katyniu, mówi się o Smoleńsku, nie mówi o katastrofie smoleńskiej, ale o zamachu, nie o zmarłych, ale o poległych. W końcu, co chyba boli najbardziej, w okresie Świąt Wielkanocnych nie mówi się już o męce Jezusa, jego zmartwychwstaniu, jego ofierze. W zamian za to, kreuje się zbiorowego bożka, któremu mamy oddawać cześć. Bożka, który choć sam w grobu nie powstanie, przy pomocy decyzji rządowych, konsekwentnie go opuszcza. Wybrakowanego bożka, który nie przyniesie nam zbawienia, za to konsekwentnie przynosi wstyd, ból i cierpienie. Bożka, który jak feniks, co roku o tej porze, odradza się z popiołów, by nasypać soli do niegojących się ran. Wątpię, by ta nowa polska pobożność miała spodobać się tym, którzy rozliczać nas będą w trakcie sądu ostatecznego. A jeśli rzeczywiście ma do niego dojść, to miejmy nadzieję, że judaizm myli się w kwestii zmartwychwstania tylko tych, których ciała spoczywają nienaruszone w grobach. Smutna byłaby to za ironia, gdyby nasz zbiorowy bohater, wskutek politycznych potyczek, był jedynym, który nie dostąpi łaski zbawienia.

Anna Burek

Kilka dni temu minęła 7. rocznica katastrofy smoleńskiej

Tragedia Smoleńsk

10 kwietnia 2010 roku o godz. 8:41 doszło do katastrofy lotniczej polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku. Nie przeżyła żadna z osób będących na pokładzie. Wśród 96 ofiar byli m.in. para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent Polski na uchodźstwie, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, dowódcy Sił Zbrojnych. Przedstawiciele państwa polskiego mieli dotrzeć na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej (fot. staszewski, PRS Team.net).

- reklama -

3 KOMENTARZE

  1. To bardzo dobrze, że w obliczu kłamstwa i fałszerstwa przyczyny tej katastrofy nowy rząd stara się poprzez specjalistów dojść do prawdy i znaleźć winnych tego , narodowego nieszczęścia.
    Na to czeka już ponad 7 lat większa część społeczeństwa polskiego a także rodziny ofiar smoleńskich.
    Czy mamy wierzyć komisji Pani Anodiny ? A może skompromitowanym wówczas premierowi i urzędnikom rządowym..
    Dlaczego autorka tego artykułu miesza politykę z religią ?

  2. Druga część zdania:” bo Polski rząd robi to samo”.
    Jeżeli stosuje komentator takie zarzuty to proszę Go o uzasadnienie..i podanie konkretnych przykładów,
    ponieważ mam wrażenie , że komentator tej wypowiedzi nie rozumie zupełnie sytuacji albo powtarza hasła KODU..

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj