Reportaż: „Tu, kaj życie się zaczyno”. Nieboczowy na nowym miejscu.

Nowe“ Nieboczowy są ewenementem w skali kraju, być może i Europy. Wieś, która powstała w dawnych granicach administracyjnych Syryni, jest najładniejszą i najnowocześniejszą wsią w okolicy. Mieszkańcy mają swój kościół, remizę, dom kultury, a za niedługo będzie oddane do użytku boisko z certyfikatem FIFA. Zanim jednak do tego doszło, ta mała społeczność musiała na to ciężko zapracować.

1American beauty

W „nowych” Nieboczowach wszystko pachnie jeszcze nowością. Osada wygląda, jak osiedle domów z amerykańskich filmów. fot.: Anna Łapka

Wieś wygląda trochę, jak osiedle domków z filmu „American Beauty“. Podobne bryły budynków, te same kolory dachów, przed każdą posesją dumnie prezentuje się zadbany, krótko przystrzyżony trawnik. Nie widać kiczowatych kolumn, pseudo dworków czy „tradycyjnego“ polskiego lwa odlanego z gipsu, pilnującego podjazdu. Wszystko urządzone jest tu ze smakiem i gustem. Do wsi prowadzi prosta jak stół droga, na której rozstawione są w bliskiej odległości latarnie drogowe. Szeroki, brukowany chodnik daje gwarancję bezpieczeństwa pieszym. Tak, jak przed laty, kiedy wieś istniała w innym, oddalonym o 7 km miejscu, co sobotę można tu spotkać wielu mieszańców, którzy wychodzą z miotłą przed swój dom i dbają o swoje obejścia, aby nazajutrz, kiedy większość tej małej społeczności udaje się na poranną mszę do nowo wybudowanego kościoła, wszystko lśniło czystością. Udając się na jedną z dwóch, odprawianych w niedzielę mszy w kościele pw. Józefa Robotnika nie usłyszymy po drodze gdakania kaczek, piania koguta czy przewlekłego „muuuuu“ z pobliskiej obory, co było charakterystyczną cechą „starych“ Nieboczów. W nowym miejscu nie ma już nikogo, kto posiadałby jakiś żywy inwentarz, może ktoś ma jedynie kilka kurek niosek. „Nowe“ Nieboczowy to jedna z najnowocześniejszych wsi Polsce. Wszystko pachnie tu jeszcze nowością – domy, kościół, remiza, przedszkole, dom kultury. Właśnie kończą się prace nad boiskiem sportowym, posiadającym certyfikat FIFA.

Wspólny wróg

Sołtys wsi Nieboczowy – Krzysztof Szczotok- doskonale pamięta wszystkie zawirowania wokół przesiedlenia wsi. fot.: Dariusz Niestroj

Początku takiego stanu rzeczy należy się doszukiwać w nie aż tak odległej przeszłości. Po wielkiej powodzi w 1997 roku powstały pierwsze plany wybudowania zbiornika retencyjnego pod nazwą Racibórz Dolny. Taka ogromna inwestycja wiązała się z wysiedleniem kilku wsi – Nieboczów, Bukowa i Ligoty Tworkowskiej. Mieszkańcy tych miejscowości nie potrafili jednak sobie wyobrazić, że mieliby opuścić domy i teren, który zamieszkiwali od pokoleń. Nieboczowy istnieją bowiem od 1240 roku. 90% mieszkańców zajmowało się rolnictwem i tak było prawie do samego ich wyburzenia. W 2000 roku powstała pierwsza inicjatywa skupiająca mieszkańców wokół działań zmierzających do zmiany planów Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Wielu z nich miało nadzieję, że projekt można tak zmodyfikować, aby oni mogli pozostać na swoich ojcowiznach. Niestety, los chciał inaczej.

Początkowo mieszkańcy dostali propozycję wykupu domów, działek i gospodarstw rolnych od Skarbu Państwa. – Chyba liczyli na to, że każdy weźmie pieniądze do ręki, grzecznie podziękuje i po prostu pójdzie mieszkać gdzie indziej. Może kupi sobie przysłowiowe M3 albo wybuduje dom gdzieś niedaleko? Nieboczowianie taką propozycją w ogóle nie byli zainteresowani. Chyba nawet nikt nie poszedł się zapytać, jaka kwota była proponowana. Wszyscy liczyli, że nasza wieś pozostanie na miejscu – opowiada Krzysztof Szczotok, obecny sołtys wsi. Do walki o pozostanie Nieboczów w dotychczasowym miejscu najbardziej motywował mieszkańców ówczesny sołtys – Łucjan Wendelbeger, który, niestety, nie dożył momentu wybudowania nowej wioski. Mimo uporu mieszkańców, którzy założyli nawet specjalne Stowarzyszenie na Rzecz Obrony przed Wysiedleniem Wsi Nieboczowy, w 2007 roku przyszła ostateczna decyzja o jej likwidacji. Mieszkańcy wiedzieli, że teraz nie ma już odwrotu, nie zatrzymają budowy zbiornika retencyjnego. – Byliśmy jednak świadomi, że razem uda nam się wynegocjować lepsze warunki naszego wysiedlenia. Wierzyliśmy w to, że razem możemy więcej. Jak wiadomo, nic Polaków bardziej nie łączy niż wspólny wróg – śmieje się Krzysztof Szczotok. Mimo początkowej mobilizacji, domy w Nieboczowach zaczęły pustoszeć. Ludzie zaczęli korzystać z oferowanych odszkodowań. Siła mieszkańców wsi w postaci ich jedności zaczęła powoli słabnąć. Wtedy pojawił się pomysł przeniesienia jej całej. Władze, które początkowo były sceptycznie nastawione do tego pomysłu, zaczęły ulegać presji nieboczowian. – Pamiętam, że na jednym ze spotkań z RZGW padło hasło: „Jak Burek chce sobie budować wieś, to niech ją sobie sam buduje!“, na co wójt Gminy Lubomia wstał i powiedział: „Nie ma problemu! Podejmę się tego!“. Można szczerze powiedzieć, że Czesław Burek był pierwszym budowniczym naszej wsi. Mało tego! Był pierwszym w Europie człowiekiem, któremu udało się wybudować wieś na poziomie samorządu i, jak widać, wywiązał się z tego doskonale – wspomina Szczotok. Aby wieś mogła być przeniesiona, musiało na to przystać 40-45% mieszkańców, taki był warunek RZGW. – Musieliśmy działać szybko i sprawnie, bo istniała obawa, że za chwilę nie będzie kogo przenosić – dodaje sołtys.

2 KOMENTARZE

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj