Felieton: Bóg truchleje. Ma granice nieskończony

2. Oni jednak są.

Wymykający się społecznym standardom. Spotkasz ich w domach starców, placówkach opiekuńczych, schroniskach, zakładach dla chorych, przytułkach. Tych, których czas się skończył, a jednak nadal się wlecze. Dla nas nie istnieją. A jednak boleśnie są. Całe 24 godziny na dobę, 1440 minut, 86400 sekund, w których nie myśli o nich nikt z tych, którym poświęcili całe życie. Dnie spędzają różnie. Pobudka, śniadanie, patrzenie przez okno, obiad, patrzenie w sufit, podwieczorek, siedzenie w ogrodzie, wieczorna toaleta, kolacja, spanie.

Pani X czasem też marzy. O niczym wielkim. O tym, że znów przyjdą wnuczki i zabiorą ją na spacer i lody waniliowe.

Pan Y odmawia różaniec. Nie za siebie. Za swoją rodzinę – by się jej szczęściło i wszystko dobrze układało.

Pani Z często płacze. Nie z żalu. Z bezsilności, bo coraz częściej zapomina, jak mają na imię jej siostrzenice.

X, Y, Z nie mają żalu. Są wdzięczni. Organizowane są dla nich zajęcia plastyczne – z masy solnej wygniatają pokraczne świeczniki. Wspólnie też nakrywają do stołu – trzęsącymi się dłońmi sztućce nie tak łatwo ułożyć równo. Czasem zostają zabrani do miasta, ale nieczęsto – potrzebny jest specjalny bus i więcej opiekunów. Dlatego świat poza ośrodkiem oglądają rzadko. Poza tym nie lubią się ruszać z pokoju czy wspólnego salonu – oni muszą czekać. Czekają. Jak dziecko na św. Mikołaja. Wypatrują. Jak dziecko pierwszej gwiazdki. Czy to już? Czy to dziś? Czy to już dziś to święto, kiedy w drzwiach pojawi się wytęskniony syn, dawno niewidziana córka, wyrośnięte już wnuki? Czy to już? Czy to dziś? Codzienne czekanie na świąteczny cud. Czy to już? Czy to dziś? Wieczorna toaleta, kolacja, spanie. Nie dziś. Może jutro. Tak, na pewno jutro.

 

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj