Polską aplikację pobrano ponad 2 mln razy, jednak skorzystało z niej niewiele osób. Przez ostatnie trzy miesiące o zakażeniu powiadomiło system mniej niż 100 użytkowników.
Od kwietnia 2020 r. w Polsce można korzystać z rządowej aplikacji STOP COVID – ProteGO Safe, która miała pomóc w walce z pandemią koronawirusa poprzez monitorowanie kontaktów między ludźmi. Stworzenie i utrzymanie jej kosztowało 6,125 mln zł. Do końca lipca tego roku pobrano ją 2 098 063 razy. Jak podkreślają branżowe portale, to dobry wynik – jednak okazuje się, że mało kto z niej korzysta.
Przez cały czas funkcjonowania jedynie 7042 osoby podały aplikacji PIN otrzymany od sanepidu i potwierdzający zarażenie wirusem, a przez ostatnie trzy miesiące doszło ich mniej niż sto. Ponadto do 6 maja wszystkie zawiadomienia wygenerowały niecałe 76 tys. tzw. kluczy, czyli sygnałów przesyłanych do osób, które mają aplikację i znalazły się w pobliżu zarażonego. Nie ma dokładnych danych, ile ostrzeżonych osób było faktycznie chorych, jednak wiadomo, że przez rok tylko ponad 4 tys. wykonały test. Departament ds. cyfryzacji wystąpił do Głównego Inspektoratu Sanitarnego z wnioskiem o ocenę, czy należy dalej utrzymywać aplikację.
– To, że aplikacja nie ma sensu, nie działa i nigdy nie zadziała, było wiadomo w ubiegłe wakacje. Propaganda cisnęła ją jeszcze dobre pół roku dłużej. Tytuł aplikacji miał łechtać twórców dwóch konkurencyjnych apek połączonych w jedną. Jako nazwa nie znaczył nic, brzmiał obco, nie potrafiła go powtórzyć mama, ciocia ani babcia – ocenia Tomasz Zieliński, ekspert prowadzący blog Informatyk Zakładowy. – Aplikacje okazały się totalnie bezużyteczne, a w wartościach netto szkodliwe. Zajęły tyle miejsca w kanałach informacyjnych, że brakło miejsca na przekazy bardziej potrzebne i wartościowe – dodaje.
Programiści, analitycy i rządy na całym świecie tworzyli specjalne aplikacje do śledzenia zakażeń, wychodząc z założenia, że prawie każdy posiada smartfona, a nie chcąc się zarazić, będzie pobierać aplikacje i aktywnie z niej korzystać. W Stanach Zjednoczonych i Europie już miesiąc od startu pierwszego lockdownu Apple i Google ogłosiły, że wspólnie opracują rozwiązanie do walki z COVID-19 do śledzenia kontaktów. Zapowiedziały też, że za darmo udostępnią swoje API – czyli interfejs przeznaczony dla programistów tworzących aplikacje – twórcom aplikacji zarządzanych przez organy ochrony zdrowia na świecie. Na bazie tego rozwiązania swoje aplikacje uruchomiło blisko 50 państw.
W Irlandii przez sześć miesięcy działania tamtejszej aplikacji Covidtracker tylko co czwarty zarażony użytkownik zgłaszał jej ten fakt, a w ostatnich miesiącach ten odsetek spadł do 15 proc. Nawet w Finlandii, gdzie aplikacja Koronavilkku szybko stała się popularna wiosną tego roku w środku trzeciej fali, rządowi eksperci pisali, że na 2,3 mln pobrań ludzie łącznie zgłosili aplikacji tylko 12 tys. przypadków zachorowania.
Inaczej sytuacja wyglądała w Wielkiej Brytanii – aplikacja NHS Test and Trace została pobrana 21 mln razy na 34,3 mln dorosłych posiadających odpowiednio dobre smartfony, a regularnie używało jej 16,5 mln osób. Za jej pośrednictwem wysłano aż 1,7 mln powiadomień jako efekt stwierdzenia zarażenia u 560 tys. użytkowników. Zapobiegło to, według szacunków, od 4200 do 8700 przypadkom śmierci. Jednak sytuacja nie jest taka prosta do oceny. Brytyjski rząd zaproponował obywatelom dwie aplikacje wspierające walkę z pandemią, a obie od początku były ściśle powiązane z NHS, czyli publiczną opieką zdrowotną i korzystanie z nich dawało wymierne korzyści. Powiadomienia zaczęli jednak otrzymywać także zaszczepieni i ozdrowieńcy, przez co coraz więcej osób decyduje się, by aplikację odinstalować. Dodatkowo NHS przy jej prowadzeniu współpracuje z kontrowersyjną firmą Palantir Technologies, która ma opinię jednego z najbardziej tajemniczych startupów w USA.
W USA każdy stan pracował nad swoją aplikacją osobno. Najbardziej scyfryzowana część, czyli Kalifornia, ze swoją aplikacją zwlekała aż do grudnia – już pierwszego dnia pobrało ją aż 4 mln mieszkańców, a w ciągu miesiąca na swoim telefonie miała ją 1/3 dorosłej populacji tego stanu. Jednak kolejne uruchamiane w poszczególnych stanach aplikacje nie były już popularne ani skuteczne. COVID Alert NY w ciągu 3 dni pobrało ją ponad 300 tys., a do lutego 1,3 mln osób, jednak w sumie skorzystało z niej tylko 3,4 tys. osób, co wygenerowało 2 tys. powiadomień do innych użytkowników. Aplikacja stanu Pensylwania została do marca pobrana ponad 775 tys. razy, ale przez pół roku użyto jej zaledwie 1333 razy, co wygenerowało 645 alertów, z czego 91 osób zadzwoniło z prośbą o dalsze instrukcje. W Nevadzie i Michigan ściągalność aplikacji zamknęła się w okolicach 6%. mieszkańców, a liczba powiadomień nie przekroczyła w żadnym z tych stanów nawet 300. Najwyższe wyniki osiągnęła aplikacja stanu Virginia – COVIDWISE. Wystartowała jako pierwsza w USA w sierpniu 2020 r. i pobrało ją prawie 2,5 mln osób. Stan ten bardzo mocno wspierał aplikacje od strony kampanii informacyjnej. W efekcie w szczytowym momencie zachorowań, 18 lutego, aplikacja wysyłała dziennie nawet 650 impulsów do swoich użytkowników, zawiadamiając o zagrożeniu zakażeniem. Nie wiadomo, jak duża była jej skuteczność, znany jest jednak koszt jej stworzenia – zaledwie 229 tys. dolarów.
Pierwsza w historii apka covidową powstała w Singapurze. TraceTogether jest popularna, wręcz stała się niemal obowiązkowa – za każdym razem, gdy mieszkaniec Singapuru będzie chciał wejść na tzw. mokry targ lub do hawker center, czyli wielkich hal z jedzeniem, musi ją zeskanować. To jeden z elementów planu tamtejszego rządu na życie z koronawirusem. Społeczeństwa azjatyckie do restrykcji związanych z pandemią podeszły zupełnie inaczej niż mieszkańcy Europy czy USA – jak podkreślają eksperci, nie uwierzyły w narrację, że sama technologia nawet bez sprawnego systemu opieki zdrowotnej i bez zabezpieczenia interesów przedsiębiorców wystarczy do zwalczenia pandemii, a gdyby od początku o aplikacjach mówić jako o wspierających zarządzanie pandemią, odciążających pracowników służb epidemiologicznych, ułatwiających życie w lockdownie, to nastawienie społeczeństw mogłoby być o wiele lepsze.
oprac. /kp/