Racibórz w trudnej sytuacji budżetowej. Kredyt ma ustabilizować finanse

raciborz urzad miasta jesien
Urząd Miasta Racibórz. Fot. arch. red.

– Nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejmowanie decyzji o kolejnych inwestycjach doprowadziło do sytuacji, w której zobowiązania miasta urosły do gigantycznej kwoty kilkudziesięciu milionów złotych – zarzucają władze Raciborza swoim poprzednikom.

Racibórz stoi w obliczu kryzysu finansowego. Miasto musi zaciągnąć kredyt w wysokości 47,3 mln zł, by uniknąć bankructwa. Nowe władze obwiniają poprzedników za „nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejmowanie decyzji o kolejnych inwestycjach”, które doprowadziły do fatalnego stanu finansów.

- reklama -

30 września w Katowicach odbyło się XX posiedzenie Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej, na którym rozpatrywano zmiany w wieloletniej prognozie finansowej i budżecie Raciborza oraz decyzję o zaciągnięciu kredytu w wysokości 47,3 mln zł. Jak wskazał prezydent Jacek Wojciechowicz, stanowisko ma być pozytywne. Wyjaśnił, że środki te są niezbędne do pokrycia deficytu i utrzymania płynności finansowej miasta, które „przepycha biedę”. Nie ukrywa, że „inaczej doszłoby do bankructwa”.

Obecne władze Raciborza obciążają odpowiedzialnością za obecną sytuację swoich poprzedników. W komunikacie urzędu miasta zwrócono uwagę na podejmowanie kosztownych zobowiązań na realizację inwestycji, „bez odpowiedniego uzasadnienia, niejednokrotnie bez zabezpieczonego wkładu własnego i realnego przełożenia na rozwój lokalnej gospodarki”. – Każda inwestycja z dofinansowaniem wymagała wkładu własnego. Nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejmowanie decyzji o kolejnych inwestycjach, niejednokrotnie bez zabezpieczenia środków oraz analizy kosztów, doprowadziło do sytuacji, w której zobowiązania miasta urosły do gigantycznej kwoty kilkudziesięciu milionów złotych. Dodatkowo świadomie nie podjęto żadnych działań w celu ograniczenia wydatków bieżących, które rosły w sposób niekontrolowany. Na koniec fundując jeszcze darmową komunikację kosztem i tak ograniczonych wpływów do budżetu. I właśnie m.in. na to niezbędny jest dzisiaj kredyt, ponieważ ówczesne władze w wielu wypadkach nie zabezpieczyły w budżecie środków na te cele – wyjaśniono.

Zdaniem Jacka Wojciechowicza 2025 r. jest dla Raciborza sprawdzianem odpowiedzialności. – Miasto stanęło przed koniecznością zaciągnięcia pożyczki w wysokości 47 mln zł, by utrzymać płynność finansową i zapewnić mieszkańcom normalne funkcjonowanie. To trudna decyzja, lecz nieunikniona – efekt kilku ostatnich lat zaniedbań i polityki, w której priorytetem były szybkie efekty, wyborcze gesty i reelekcja poprzedniego prezydenta, a nie stabilność i rozwój miasta. Poprzednia władza pozostawiła po sobie projekty, które miały błyszczeć w dniu otwarcia, ale nie były przygotowane z myślą o przyszłości i możliwościach finansowych miasta – podkreślił włodarz. Wymienił m.in. rozbudowę żłobka, który „dziś świeci pustkami”, oraz zakup „kosztownego szkieletu budynku pod Zakład Aktywności Zawodowej”. – Nie zadbano też o to, co naprawdę stanowi fundament rozwoju miasta: nowe tereny inwestycyjne, przyciąganie przedsiębiorców czy stabilne źródła dochodów – zaznaczył Jacek Wojciechowicz.

Na deficyt budżetowy wpływają także czynniki niezwiązane bezpośrednio z polityką inwestycyjną. Upadek Rafako i decyzja o zamknięciu zakładu Henkla uszczupliły bazę podatkową Raciborza o kilka milionów złotych rocznie. Maleje też liczba mieszkańców, a tym samym uczniów, co przy utrzymywaniu dotychczasowej sieci szkół generuje wzrost wydatków.

Narracja władz spotkała się z ripostą ze strony radnych opozycyjnych. Ich zdaniem Jacek Wojciechowicz sam odpowiada za obecną sytuację, gdyż to on składał i miał pełną wiedzę o budżecie na 2025 r. Radny Dawid Wacławczyk w mediach społecznościowych zarzucił, że obecne problemy wynikają z tego, że budżet został „źle przygotowany” przez obecne władze, a kredyt na 47 mln zł to tak naprawdę „bohaterskie rozwiązanie problemów stworzonych przez samych siebie”. Wskazał też, że prezydent wyrażał optymizm co do „wychodzenia na prostą”. – Panowie po prostu nie panują nad budżetem i bawią się w zarządzanie, co chwilę zmieniając narrację. Bo skoro jest taka bieda, to czy stać nas na 1,8 mln na drzewa na rynku (kiedy należy poczekać na środki zewnętrzne na ten cel)? Zastanawia mnie, czy mimo tak wysokiego kredytu PJW znów wynajmie w tym roku choinkę z bombkami za ponad 300 000 zł na 6 tygodni? – napisał radny. Radna Magdalena Kusy nazwała z kolei planowane działania naprawcze „wielomilionowym kredytem na tzw. przejedzenie”.

oprac. /kp/

- reklama -

1 KOMENTARZ

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj