Aleksandra Orłowska od dzieciństwa związana była z tańcem. Jako nastolatka zainteresowała się również folklorem. Jak się okazało te dwie pasje łatwo było ze sobą połączyć. Dziś nie wyobraża sobie, aby jej życie mogło potoczyć się inaczej.
W młodości jej marzeniem była scena. Jak mówi, nie miała jednak takich możliwości jak są teraz. Mimo to tańca nigdy nie porzuciła. Tańczyła i tańczy do dziś. Jest zadowolona z życia. Ciągle rozwija swoją pasję, a w dodatku połączyła ją z pracą zawodową. Od 1957 roku związana jest z Młodzieżowym Domem Kultury. Pasję do tańca przekazała już setkom dzieci. – Czasami spotykam na mieście panie, które kiedyś uczyłam tańca. Dziś niektóre z nich to już mamy i babcie. Pytają mnie czy dalej uczę tańczyć, bo chętnie przyprowadziłyby do mnie swoje wnuczki – z uśmiechem na twarzy opowiada Aleksandra Orłowska.
Aleksandra Orłowska urodziła się we Lwowie, ale gdy tylko przeprowadziła się z rodzicami do Raciborza, pokochała Śląsk. – Interesowałam się folklorem. Najbardziej jednak pokochałam kulturę śląską. Uczyłam się tutejszych obrzędów, tradycji, tańców i muzyki. Większości tego co wiem dowiedziałam się od autentycznych Ślązaków. Jako młoda jeszcze dziewczyna chodziłam do ludzi i rozmawiałam z nimi, wypytywałam o zwyczaje. Od zawsze bardzo mnie to interesowało – mówi. Jej rodzice byli nauczycielami, a ona poszła w ich ślady. Chciała pracować z dziećmi, jednak nie zaspokajało to jej potrzeb wewnętrznych. Chciała dawać ludziom więcej od siebie. I tak kilkanaście lat temu zaczęła pracę w szkole specjalnej. Jak mówi tam zaznała najwięcej satysfakcji.
– Trzeba naprawdę bardzo kochać swoją pracę i te dzieci, by móc im się w pełni poświęcić, gdyż one właśnie tego wymagają. Każdy sukces takiego dziecka staje się naszym też sukcesem. Każdy uśmiech podnosi nas na duchu. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że naprawdę warto było poświęcić się tym dzieciom. Wydawałoby się, że są to dzieci mniej sprawne ruchowo i umysłowo, ale one mają niesamowite zdolności manualne i artystyczne – z wielkim zaangażowaniem opowiada Aleksandra Orłowska. W szkole specjalnej miała okazję połączyć swoją pasję do tańca i folkloru. Z tego połączenia powstała właśnie Bajtel Gala. Jak mówi, inspiracją do powstania Bajtel Gali były właśnie te dzieci. To od nich pani Ola nauczyła się wielu wyrażeń z gwary śląskiej, gdyż dzieci te pochodza z rożnych miejscowości w naszym powiecie. – Przez wiele lat, kiedy komuś urodziło się dziecko upośledzone, ukrywał je. Był to powód do wstydu. Na szczęście czasy się zmieniły. Dzięki Bajtel Gali dzieci te mogą pokazać, jak wielkie serca i umiejętności mają. Uczą się na pamięć, wychodzą na scenę, śpiewają i tańczą, a przy tym nie odczuwają żadnej tremy, tylko radość –
opowiada.
Pięć lat temu pani Ola, aby zrobić coś dla siebie, zapisała się do Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Tam również założyła zespół taneczny. – Kiedy weszłam w poczet studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku poproszono mnie, abym założyła taki zespół. Zgodziłam się, ale powiedziałam, że ja założę ten zespół, rozkręce go, ale później niech ktoś inny go prowadzi, bo ja chcę być już studentką – opowiada. Po pani Oli pałeczkę przejął Kuba Rusin, który zespół prowadzi do dnia dzisiejszego już od pięciu lat. Oprócz tego pani Ola prowadzi ze starszymi ludźmi terapię tańcem. Tańczy 4 razy w tygodniu i wszystko robi charytatywnie. Jak mówi, nigdy nie zależało jej na pieniądząch, bo jak to mówią "jak się dzieli, to się mnoży". Teraz nie wyobraża sobie, aby jej życie mogło potoczyć się inaczej. Nie wyobraża sobie także innego sposobu na starzenie się. – Starsi ludzie niewiele robią dla siebie, ale taniec naprawdę wyzwala wiele pozytywnych emocji, działa pozytywnie na psychikę. Człowiek od razu młodziej się czuje. Jak to się mówi "taniec zabiera wszystkie boleści" – mówi. Pani Ola chętnie uczy się nowych tańców i technik. Próbowała już jazzu, breakdance czy capoeiry.
O czym jeszcze marzy Aleksandra Orłowska? – Chciałabym, żeby nasz Trzeci Wiek bardziej udzielał się na innych terenach, gdyż inne Uniwersytety tego typu nie mają zazwyczaj zespołów tanecznych. Śląska kultura jest naprawdę piękna, a zespoły takie jak nasz mogą ją wynieść naprawdę wysoko – odpowiada na pytanie. – Chyba największym moim marzeniem jest jednak, aby ta nasza Bajtel Gala ciągle była organizowana. Jest to naprawdę ważne dla tych dzieci – dodaje. Pani Ola chciałaby również spisać w postaci książki całą swoją wiedzę, jaką posiadła w ciągu wielu lat swoich działań. Chodzi o kulturę Śląską, zwyczaje, tańce i mowę. Sama nie miała łatwo, choćby przy organizacji Bajtel Gali, gdyż musiała dowiadywać się wszystkiego po kolei z podręczników i od ludzi. Jak mówi, chciałaby stworzyć takie kompendium po to, by przyszłym pokoleniom było lżej i aby nie zatraciły swojej kultury, która jest jedną z piękniejszych w Polsce.
Czytaj również inne artykuły z cyklu "Pasje raciborzan":
– Paralotnia to wielka przygoda
– Waldemar Pudlak – sokolnictwo
– Michał Klicki, rycerz po godzinach
– Marcin Komorowski – fotografia
– Kamil Hołek, raciborski Moonwalker
– Żeglarstwo – marzenie, które udało się ziścić cz. 1
– Żeglarstwo – marzenie, które udało się ziścić cz. 2
– Żeglarstwo – marzenie, które udało się ziścić cz. 3
/p/
Pani Ola jest wspaniałą osobą, wokół siebie roztacza wiele pozytywnej energii, uśmiechu. Jest energiczna i potrafi bawić się jak mało kto. Dzieciaki, i nie tylko uwielbiają ją! Serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
Nie znam drugiej tak niesamowitej kobiety.Mądra,piękna,utalentowana i do tego ciepła,serdeczna,życzliwa.Uwielbiam przebywać w jej towarzystwie, jest w pani Oli „ta wieczna młodość ,co z czasu kpi” i oby to było zaraźliwe…