Rozmowa z Edytą Geppert

Dla Edyty Geppert występ przed publicznością jest zawsze Wielkim Świętem. Świętem, do którego przygotowuje się długo i starannie.

Co zmieniło się w Pani twórczości w czasie tych 23 lat, które upłynęły od początku Pani przygody z wielką estradą?

Edyta Geppert: Na pewno repertuar. Na przykład, od premiery mojego recitalu, w marcu 1985 roku, utrzymały się w nim tylko dwie piosenki: „Kocham Cię, życie” i „Zamiast”. Okazało się, że są to utwory ponadczasowe, które trwale kojarzą się z moją osobą, a na dodatek, ciągle odnajduję w nich sensy, których wcześniej nawet nie podejrzewałam. To powoduje, że wciąż mam ochotę zajmować się tymi piosenkami.

- reklama -



Czym jest dla Pani występ na żywo, dla ludzi?

E.G.: Wielkim Świętem. Świętem, do którego przygotowuję się zawsze długo i starannie, nie zapominając o tym, że rezultat każdego spotkania z publicznością to wielka niewiadoma.



W jakim stopniu muzyka, którą Pani wykonuje oddaje Pani duszę?

E.G.: O wiele bardziej niż na muzyce, koncentruję się na wykonywanych tekstach. To raczej w nich można szukać tego, co mnie w jakiś sposób określa. Muzyka moich piosenek stanowi tylko dopełnienie warstwy literackiej.



Do jakiego kręgu odbiorców adresuje Pani swą twórczość?

E.G.: Nie zastanawiam się nad tym. Kiedyś powiedziałam, że „pragnę śpiewać to, co lubię i tak, jak lubię”. Oczywiście jest mi bardzo miło, że na moje koncerty przychodzą zarówno ludzie młodzi, w średnim wielu, jak i starsi, przedstawiciele wszystkich grup społecznych. To dla mnie dowód na to, że jest jeszcze sporo ludzi, którzy od muzycznej estrady oczekują czegoś więcej, niż rytmicznej bezrefleksyjności.



Dlaczego występuje Pani zawsze w czerni?

E.G.: Jest to kolor, który najlepiej harmonizuje ze stylem, jaki uprawiam i ze środkami wyrazu, jakich używam na estradzie.



Pani utwory poruszają poważne tematy. Czy jednak czuje Pani w sobie może coś z dziecka?

E.G.: Mam nadzieję, że tak. Tylko zachowany do późnych lat życia dziecięcy zachwyt i oczarowanie, zadziwienie otaczającym światem, pozwala dojrzałemu człowiekowi zachować świeżość uczuć niezbędną zarówno do uprawiania mojego zawodu, jak i pozostania wrażliwym odbiorcą sztuki.



Jakiej muzyki słucha Pani w wolnych chwilach?

E.G.: Bardzo różnej, w zależności od nastroju, niezależnie od gatunku muzycznego, byle niezbyt hałaśliwej. Kiedy jestem sama – bardziej refleksyjnej, a w towarzystwie – takiej, przy której można się dobrze bawić.



Czy już w dzieciństwie wiązała Pani swoją przyszłość ze sceną estradową?

E.G.: Nigdy nawet o tym nie marzyłam. Byłam na to zbyt nieśmiała. A świat estrady był oddalony od rzeczywistości, w której się wychowywałam, o lata świetlne. Lubiłam oczywiście śpiewać, ale o tym, że stanie się to moim zawodem, zdecydował przypadek.



Pani koncert była dla Raciborza wielkim wydarzeniem. Czy jest szansa, że wystąpi Pani tu ponownie?

E.G.: Jeżeli tylko zostanę zaproszona, to oczywiście tak. To przecież mój zawód, a ja mam zamiar uprawiać go jeszcze przez jakiś czas.



Rozmawiały: Wiola Lis, Julia Kałka

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj