Co mi tam Londyn, Paryż … to są tylko monstrualne dziury, pełne pozłacanej nędzy, kanciarzy i błaznów, (…) Dlatego być witanym i rozumianym we własnej kolebce, to naprawdę jest coś – pisał do Brzezia Jan Darowski.
Cykl spotkań zainicjowany w Towarzystwie Miłośników Ziemi Raciborskiej a zatytułowany "Raciborzanie i ich wielkie i małe pasje" rozpoczął wieczór poetycki poświęcony twórczości poety emigracyjnego – raciborzanina rodem z Brzezia – Jana Darowskiego. Wieczór był jednocześnie promocją pierwszego wydanego w kraju wyboru poezji "POWROTY", który ukazał się pośmiertnie w grudniu 2008 roku (wydawca: Raciborskie Media).
Na spotkaniu poezję Darowskiego prezentowały uczennice Zespołu Szkół Budowlanych, szkoły do której w okresie wojny uczęszczał Jan Darowski, przygotowując się do zawodu drukarza w znanej raciborskiej drukarni braci Mayerów.
Wśród gości na wieczorku nie zabrakło rodziny poety – wśród nich brata Kazimierza, siostry Eufemia; a także koleżanki z lat szkolnych Heleny Burek, która opowiadała o latach dzieciństwa spędzonych razem z Jankiem. We wspomnieniach przewijały się ciepłe opowiadania o wspólnych zabawach z lat przedszkola po brzeską podstawówkę, egzaminy do gimnazjum w Rybniku a także te ostatnie chwile, jakie spędzili razem w Brzeziu – tuż przed powołaniem do Wermachtu. Rodzice p.Heleny na pożegnanie mówili: "Pamiętaj Janku, masz wrócić z tej wojny, to nie nasza wojna przecież".
W wieczorku wzięli udział również: prezes zarządu TMZR – Dariusz Wiśniewski, wiceprezes – Adam Hajduk, a także członek zarządu Koła Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej w Kuźni Raciborskiej – Jan Kluska, oraz inni członkowie TMZR.
Spotkanie prowadziła Michalina Piekarska, zaś wieczór ubogacony został muzyką w wykonaniu p.Przybyły.
Podziękowanie i kwiaty wręczane gościom i wykonawcom przez prezesa Dariusza Wiśniewskiego wraz z Haliną Misiak zakonczyły część recytacji wierszy.
W drugiej części wieczoru usłyszeliśmy obok wspomnień Heleny Burek rownież wypowiedź Małgorzaty Rother-Burek, która wspominała 15-letnią "przygodę literacką" z poetą, zapoczatkowaną poprzez pismo "Brzeski Parafianin". Przytaczała dowody ogromnego przywiązania poety do rodzinnej miejscowości.
"Negatyw" wybrany jako pierwszy przez redakcję "Brzeskiego Parafianina", pisma o charakterze historyczno-religijnym, rozpoczął prezentację twórczości poety rodem z Brzezia piszącego wśród emigracji powojennej w Londynie. Wybierając ten utwór, redakcji przyświecała głęboka nadzieja, która emanuje z tegoż utworu, że przyjazd, odwiedziny rodzinnej miejscowości po prawie pół wieku nieobecności staną się faktem. Kolejne zdarzenia wskazywały, że poeta odwiedzi "kraj lat dziecinnych", swoiste sacrum, które po wielokroć przewija się w jego poezji, a tak łatwo odczytywane jest szczególnie przez czytelników jego rodzinnego Brzezia(…)
Żywioną nadzieję potwierdzały listy poety kierowane do rodziny w Brzeziu. Oto co pisał poeta do siostry w liście z 13 grudnia 1993 roku:
" (…) jaki wspaniały prezent świąteczny mi sprawiłaś tym Brzeskim Parafianinem".
Cieszyłem się tym jak dziecko. Cały Boży dzień spędziłem przeglądając te numery, studiując pilnie zdjęcie po zdjęciu, czytając o naszej historii, kolorując mapę, by wszystko było wyraźniej, przeżywając raz jeszcze całe moje dzieciństwo. No i zaszczyt dla mnie widzenia się tam w druku. Nie myśl, że żartuję. Co mi tam Londyn, Paryż czy Warszawa, to są tylko monstrualne dziury, pełne pozłacanej nędzy, kanciarzy i błaznów, uczuciowe pustynie przepisywane przez podmuchy przelotnych trendów i mód. Najwartościowsze życie każdego kraju rozwija się po jego wioskach i prowincjonalnych miastach. Tak jest tu, tak we Francji, w Polsce i wszędzie. Dlatego być witanym i rozumianym we własnej kolebce, to naprawdę jest coś. Przynajmniej dla poety (…).
Bezsprzeczną radość i dumę, nie tylko dla czytelników "Brzeskiego Parafianina”, sprawił fakt przesłania do redakcji cudownego wiersza "Brzeską aleją” jeszcze pod roboczym tytułem "Aleja”, który opublikowany został w 1994 roku na łamach naszego pisma. A dziś z tym większą satysfakcją odnotować należy, że znajduje się on w "Antologii poezji polskiej na obczyźnie”, rozsławiając skrawek pięknej ziemi raciborskiej – Brzezia n/Odrą, od 1975 roku dzielnicy Raciborza.
Początkowa korespondencja ubogacana była rozmowami telefonicznymi; wzajemne pytania Londyn-Brzezie, wymiana myśli, oczekiwania na nowe teksty, często również gorzkie słowa poety: "(…) w kraju? Niewiele tam drukowałem – są zawsze jakieś opory polityczne lub korekcyjne. Chcą zmian, na które nigdy się nie zgodzę (…). Jestem jednak jak ten przysłowiowy lodowiec (góra) i najwięcej materiałów dalej czeka sobie w moich teczkach albo na komputerowych dyskietkach”.
I jest rok 1995 – w przesyłce z Londynu do redakcji przeczytam: "(…) załączam również siedem wierszy, z których tylko jeden może być Pani znany. Załączam jeszcze raz "Aleję”, bo przywróciłem tam oryginalny tytuł, ten w sensie "pierwotny”, chcę, żeby ta zmiana została odnotowana. Wiersz "Oślepienie Erosa” przyszedł mi wraz z innymi w szpitalu, kiedy sam byłem prawie ślepy. Jest tu na dowód – albo w nadziei – że nie jest jeszcze u mnie wszystko skończone. Są do Pani dyspozycji – gdyby się spodobały. Znowu wyczekuję Brzeskiego Parafianina. Może zobaczy Pani kiedyś, jakie to da wyniki również dla Brzezia. Oby mi tylko starczyło zdrowia, tj. oczu (…)”.
Więc czekaliśmy. Tu jednak życie dyktowało inaczej – choroba, pobyty w szpitalach, rehabilitacje; w kolejnych listach, w rozmowach telefonicznych odczuwało się, że prawdopodobnie Brzezie pozostanie na zawsze swoistym sacrum dla poety, mickiewiczowskim "krajem lat dziecinnych".
Potwierdzał to również profesor Śmieja, wierny przyjaciel Darowskiego, poeta, również pochodzący ze Śląska. Pisał on z Ontario do naszej redakcji: "Janek zamknął się w swoich "Brzeskich alejach" w swojej dziupli, z której trudno go wyciągnąć (…)".
Znaczenie Jana Darowskiego w literaturze powojennej jako tłumacza naszych noblistów Miłosza czy Szymborskiej… jest bezsprzeczne. Zaś "POWROTY" – powrót pośmiertny do Brzezia według ostatniej woli, która została spełniona staraniem żony Barbary oraz rodziny w Anglii – to symbliczny i zarazem dobitny dowód bezkompromisowej postawy życiowej Polaka na obczyźnie jak również postawy wyrażanej w poezji.
//i/
Wykorzystano fragmenty artykułu "Powroty" Małgorzaty Rother-Burek Śląsk, Nr 12 (158) grudzień 2008
Nareszczie TMZR coś zaczyna robić…
Szkoda, ze dostrzeżno poetę po śmierci,którego poezja tak bardzo przepełniona jest z nostalgią za ojczyzną. Ale tak to bywa, że „syn minie pismo”, mówiąc słowami Norwida, ” lecz ty spomnisz wnuku”
Organizatorom wieczoru dziękuję za pomysł i pamięć o znakomitym, choć pomijanym poecie Raciborszczyzny.
Prawdopodobnie to jedno z wielu spotkań i wystaw kulturalnych jakie organizuje tmzr. Dla naszych „gazet” to nie jest jednak tak nośny temat jak wypadek , czy kradzież 100 zł dlatego nie łatwo znaleźć informacje na ten temat.
Wydźwięk, jaki by nie był, karze weryfikować środki przekazu pod wzgledem rzetelności informacji o Ziemi Raciborskiej. Jak się ma ów wydźwięk, na karmienie niestrawnymi informacjami dla całego raciborskiego społeczeństwa o „przywolywaniu duchów, właśnie tylko niemieckiej przeszłości”, tak obcymi dla przeważającej liczby przesiedlonych na Śląsk, w kontekście mizernego wydźwięku o rodzimym poecie, Janie Darowskim? Ta Ziemia potrzebuje ducha zgody a nie konfrontacji – popatrzcie jak wygląda Racibórz pod względem aktywności samorządowej i rzetelności urzędniczej? Takiego marazmu tu nigdy nie było, który pojawił się, jak uaktywniały się DKF-y! Zaznaczam, że mowa jest tylko o publikatorach i wszędobylskiej obcej propagandy! CZY NIE ŁATWIEJ JEST PISAĆ PRAWDĘ?, którą wszyscy akceptują.
Wydźwięk, jaki by nie był, karze weryfikować środki przekazu pod wzgledem rzetelności informacji o Ziemi Raciborskiej. Jak się ma ów wydźwięk, na karmienie niestrawnymi informacjami dla całego raciborskiego społeczeństwa o „przywolywaniu duchów, właśnie tylko niemieckiej przeszłości”, tak obcymi dla przeważającej liczby przesiedlonych na Śląsk, w kontekście mizernego wydźwięku o rodzimym poecie, Janie Darowskim? Ta Ziemia potrzebuje ducha zgody a nie konfrontacji – popatrzcie jak wygląda Racibórz pod względem aktywności samorządowej i rzetelności urzędniczej? Takiego marazmu tu nigdy nie było, który pojawił się, jak uaktywniały się DKF-y! Zaznaczam, że mowa jest tylko o publikatorach i wszędobylskiej obcej propagandy! CZY NIE ŁATWIEJ JEST PISAĆ PRAWDĘ?, którą wszyscy akceptują.