Felieton: Racibórz dzielnicowy

Co jakiś czas odżywa w naszym mieście dyskusja na temat formalnego ustanowienia dzielnic. Kilka lat temu, za poprzedniej kadencji samorządu, na rogatkach miasta pojawiły się tablice ze stosownymi nazwami.

Był to moim zdaniem pierwszy krok w kierunku ich usankcjonowania, nie było jednak politycznej woli, by uczynić następny. A przecież raciborskie dzielnice są organizmami dosyć mocno wyodrębnionymi z samego śródmieścia. Są po prostu w znakomitej większości byłymi samodzielnymi miejscowościami o bardzo zróżnicowanej historii i dużej odrębności kulturowej. Wchodzą nawet w skład różnych diecezji.

- reklama -

 

Czy możemy nie zauważać odrębności historycznej Sudołu i Studziennej z jednej strony a Brzezia i Markowic z drugiej? Czy Miedonia i Płonia nie posiadają swej unikalnej specyfiki? Odpowiedź na te pytania jest raczej prosta. Nie było jednak politycznej woli, nie było przyzwolenia, by tę odrębność uznać i usankcjonować. Nie pytano mieszkańców dzielnic jak oni to widzą, zdecydowano za nich. Argumentem na nie były duże rzekomo koszty takiego przedsięwzięcia . Nikt nie pokusił się o ich wyszacowanie, wystarczyło stwierdzenie że duże i tyle. No ale jeśli czegoś się zrobić nie chce, to każdy argument jest dobry. Uważam, że to był błąd i to poważny, błąd zaniechania. I to błąd popełniony celowo, z premedytacją niejako.

 

No bo przecież ustanowienie dzielnic wiązałoby się z powołaniem w każdej z nich stosownej Rady, która to z kolei Rada mogłaby zacząć kreować jakieś nowe idee, propozycje, a te z kolei trzeba by było przynajmniej po części realizować. Ponadto Rady te mogłyby się stać swoistą wylęgarnią lokalnych liderów, miejscem ich samorealizacji i promocji. O wiele wygodniej więc jest pielęgnować aktualną sytuację, gdy dzielnice reprezentowane są w RM przez jednego, zazwyczaj dobrze znanego od lat przedstawiciela albo najlepiej wcale. A najwyższa miejska władza łaskawie odwiedza je z częstotliwością raz na dwa lata albo i nie. Takiemu lokalnemu radnemu, który zazwyczaj zasiada w Radzie Parafialnej, władzach LKS lub OSP wystarczy „dać”  rok przed wyborami trochę pieniążków na remont szatni sportowej lub remizy, by zapewnić mu reelekcję. Na sesjach RM wysłuchuje się interpelacji w sprawie wyłamanego krawężnika, niedrożnego rowu lub dziury w dzielnicowej drodze. O ile to łatwiejsze, naprawić krawężnik, załatać dziurę i zasłużyć sobie na dozgonną wdzięczność danej społeczności niż zająć się poważną dyskusją o strategii, przyszłości i zrównoważonym rozwoju. O ile to łatwiejsze udawać na co dzień, że w Raciborzu dzielnic nie ma, a miasto zawiera się na obszarze pomiędzy Batorego i Wileńską… no, może uwzględniając jeszcze kilka przyległych ulic.

 

Przypuszczam, że dyskusja w tym temacie już wkrótce powróci, a na pewno stanie się to przed kolejnymi wyborami samorządowymi. Osobiście nie ukrywam, że jestem zwolennikiem formalnego ustanowienia dzielnic w naszym mieście. Byłby to znak, że chcemy pozwolić lokalnym społecznościom działać, że chcemy stworzyć płaszczyznę dla partnerstwa lokalnego, że chcemy autentycznej integracji skomplikowanego organizmu jakim jest miasto, że chcemy zbudować autentyczną więź pomiędzy miejską władzą a tym najniższym szczeblem samorządu, że miejska władza wyraża wolę budowania więzi i wsłuchiwania się w głos każdego bez wyjątku mieszkańca. Uważam, że wtedy dyskusje o rzeczonym krawężniku czy zapchanym rowie przeniosłyby się właśnie tam, gdzie te problemy najbardziej dokuczają, a na Batorego trafiałyby już gotowe propozycje rozwiązań. W tym czasie Rada Miasta mogłaby na poważnie zająć się budowaniem strategii rozwoju Raciborza. A koszty, no cóż, twierdzenie, że byłyby one duże jest zwyczajnym nadużyciem. Przecież w każdej dzielnicy jest szkoła, która mogłaby użyczyć pomieszczenia na spotkanie Rady Dzielnicy, przecież sala kolumnowa na co dzień świeci pustkami, przecież w UM znalazłby się z pewnością urzędnik, który mógłby się zająć obsługą techniczną tych Rad. Wybory można by przeprowadzać przy okazji wyborów samorządowych, a radni dzielnicowi mogliby swe funkcje sprawować społecznie. Skąd miałyby się w takim razie brać te wysokie koszty? Z czasem natomiast, gdy Rady te okrzepną można będzie pomyśleć o przyznaniu im stosownych budżetów, które byłyby wykorzystywane dla realizacji lokalnych zadań i inicjatyw. Kto bowiem najlepiej zna najbardziej palące potrzeby, największe bolączki danego środowiska jak nie ten, kto się z niego wywodzi, kto po prostu tam mieszka. I tutaj chyba tkwi sedno problemu, bo jakże to tak? Delegować część swojej władzy? Pozbawić się wpływu na sposób wydania każdej złotówki? Zamienić rolę dobrego wujka na rolę autentycznego partnera? Wyzwolić mieszkańca dzielnicy z roli wiecznego petenta? Jakże to tak? Oto dylematy władzy, władzy, której nie da się zważyć ani zmierzyć, ale którą można wykorzystać dobrze albo źle, ku pożytkowi albo ze szkodą. Potencjał każdego miasta, także  naszego, tkwi w jego mieszkańcach, nie bójmy się go wyzwolić. Nie bójmy się inicjatyw społecznych, nie bójmy się dalszej demokratyzacji życia publicznego, nie bójmy się działania na szczeblu lokalnym. Podzielmy się władzą dla zrównoważonego rozwoju z pożytkiem dla nas wszystkich.

 

A więc może jednak? Racibórz dzielnicowy… Przecież on i tak istnieje, czy tego chcemy, czy nie.

 

Piotr Ćwik

- reklama -

26 KOMENTARZE

  1. Formalne wyodrębnienie dzielnic oraz rozszerzenie podmiotów, którym (podobnie jak w innych miastach Polski) przysługuje w mieście inicjatywa uchwałodawcza na Obywateli oraz Rady Dzielnic to jeden z elementów programu Raciborskiego Stowarzyszenia Samorządowego NASZE MIASTO dla Raciborza, którego członkiem jest autor powyższego tekstu.

  2. Radny NaM Robert Myśliwy półtora roku temu zgłosił projekt zmiany Statutu Miasta w kwestii tzw. obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, ale magistrat stwierdził, że to niezgodne z Ustawą o samorządzie gminnym i że nadzór prawny wojewody z pewnością uchyliłby taką uchwałę. Dziwne że w kilku miastach w Polsce takie rozwiązanie funkcjonuje. Czyżby tam obowiązywała inna ustawa o samorządzie gminnym? A projekt jest wart uwagi, bo jak pod jakimś rozwiązaniem podpisze się w charakterze wnioskodawców grupa 200 mieszkańców to choćby z wyborczego punktu widzenia trudniej taki projekt uchwały zignorować. A teraz 5 radnym łatwo zamknąć usta wykorzystując większość w radzie. Wniosek? Podobny jak w tekście Piotra Ćwika – władza nie lubi się dzielić władzą i zrobi wszystko by takie proobywatelskie pomysły jak najdłużej nie mogły wejść w życie.

  3. Odsyłam autora i Państwa do mojego artykułu pt. „Stara Wieś czy już Proszowiec” na stronach tego portalu w dziale region. Tam zdecydowanie proponowałem oznakowanie granic terytorialnych każdej dzielnicy w tym równiedż Proszowca którego unika się ostatnio wlączając go pod Starą Wieś. Wątpiących namawiam do zapoznania się
    z historią parafii św. Mikołaja autorstwa Pawła Newerli.

  4. Wielu od dawna prowokowało NaM na różnych forach by jak najszybciej odsłoniło swój program wyborczy. Oto pierwsza odsłona. Niebawem następne. A potem kolejne…

  5. Równie jak autor mam dość raciborskiej sitwy – TW i spółka, ale ,,rozbicie dzielnicowe,, znane już z historii naszej Ojczyzny na pewno problemu nie rozwiązuje. Odwrotnie, tylko umacniałoby pozycję wiodącego- seniora i rozmydlałoby odpowiedzialność za kierunek, czy kierunki rozwoju miasta! Nie tędy droga kolego Ćwik! Panującym seniorem nadal pozostanie samozwaniec i jego dwór. Siłą jest jedność! Tyrani i dyktatorzy prędzej ,czy pózniej odchodzą w historyczny niebyt!

  6. Czy wszystko, co jest godne uwagi, musi być upolitycznione? Królem totalnego miasta z wymazanymi histiriami starych Wsi, był Markowiak(PO), jego już IPN wyłączył, ale system „total” funkcjonuje do dziś.O ile wiem, lokalne społeczności mają prawo powołać swoje Stowrzyszenia – i takowe powstało, ale w celu wspierania swoją inicjatywą, UM? Tak to wygląda również patrząc na inicjatywę NAM-u, razem z artyk. p. Cwika. Nawet gdy w każdej z dzielnic pojawi się jakiś inny „Cwik”, to i tak bedzie to samo Towarzystwo, które zamieni tylko istniejacą „stajnię” TW i in. „Sekundant” czuje, że każde Towarzystwo – byle zgrane i czynne w sposób widoczny, może osłabić istniejący układ. Problem w tym, że takowe dzielnicowe grupy są mało widoczne i w swoim założeniu, nie czują swojej misji w podkreślaniu swojej odrebności w całym organiźmie miasta. Jak widzę, PORTAL jest otwarty na taką funkcję promowania dzielnicowych inicjatyw, trzeba tylko myślec o takiej promocji w samym Stowrzaszeniu, a nie szukać jakiegoś ugrupowania partyjnego.

  7. dzielnice to zapomniane dziury, o których samorzadowcy niestety zapominają. Czasem gdyby nie proboszcz albo poedynczy radni to dzielnica skazana jest na niebyt – najgorszy stan chodników, brak czyszczenia ulic, chwasty w publicznych miejscach. Myslątylko o rynku. Wstyd.

  8. Komentarze do artykułów, to indywidualny głos na temat, mimo olbrzymiego zróżnicowania zawartości treści komentarzy, wyłania się jakaś ogólna opinia ludzi, w temacie poruszanym. Czuję obrzydzenia do osobnika, o nicku „do nieNam”, to nikomu nie służy ale manifestuje animozje do komentarzy, o innym niż zaplanowano. Cenzura już była. Jeśli to głos osobnika NAM-u, a tak to wygląda, to mimo, że pragnę obalenia istniejącego układu w Raciborzu, nie chcę też takiego NAM-u. Czy tacy ludzie będą w stanie rozwiązać problemy, zrealizoować choć jeden z wymienionych przez 'ergo” zadań?

  9. w pełni podzielam opinie autora utworzenie rad dzielnicy zaktywizuje społeczność lokalną , obecni radni zwłaszcza prawobrzeżnych dzielnic miasta mają sprawdzone metody pozyskiwania elektoratu przed wyborami , ale dla rozwoju dielnic jest to metoda nierozwojowa ,ponieważ tworzą się niezdrowe układy , które sprawiają że nie jesteśmy gospodarzami na swoim terenie

  10. Autora artykułu proszę o rzetelną prawdę na temat wprowadzonych tablic starych nazw dzielnic (Wsi). Z listu wynika , iż minionej kadencji te tablice wprowadzono za sprawą ówczesnej władzy. Prawda była taka, że za głośny był monit mieszkańców, a szczególnie odwiedzających swoje miejsca urodzenia raciborzan (problemy mają do dziś, szczególnie młodzi urodzeni już za granicą), niejednokrotnie przemiarzają całe miasto aby dotrzeć np na „Nowe Zagrody”. Nie czepiam się sformuowaniom autora, ale podkreślam rolę aktywności swiatłych obywateli (nie Radnych) dla dobra tego miasta – taką widzę rolę dla tworzonych Stowarzyszeń na terenie dzielnic. Stowarzyszenia z czasem mogą zjednoczyć się w reprezentację w Radzie Miasta aby skuteczniej egzekwować spełniania potrzeb mieszkańców dzielnic. To muszą być opracowane dla potrzeb dzielnic inne statuty Stowarzyszenia, by nie było tak, jak z istniejącym Stowarzyszeniem Dzielnic Przybrzeżnych, które mimo słusznych postulatów, żadne nie zostały przez RM spełnione.
    {dla nieJÓZEK-N; NIE – KTO? A – CO? CZYTAJ.}

  11. Nie mam nic przeciwko stowarzyszeniom .. ale…Wystarczy porównać liczbę mieszkańców dzielnicy i śródmieścia. Jeśli w dzielnicy wystratuje mocny kandydat to przy 50 % frekwencji biorąc 50 % głosów z dzielnicy zostanie radnym. I dzielnica będzie miała swojego JEDNEGO radnego. Jeśli natomiast wystartuje trzech mocnych kandydatów i każdy weźmie 30 % głosów, to dzielnica nie będzie miała ani jednego radnego. Ot, matematyka. Dlatego Rada Dzielnicy jest gwarantem jej reprezentacji we władzach miasta . Tak to już jest ! Praw fizyki Pan nie zmienisz , jak powiedział kiedyś ktoś światły….. A stowarzyszenia ??? No cóż , niech działają ile wlezie , przecież jest tyle do zrobienia….

  12. Ja tylko nie rozumiem, jaka jest matematyka, jak pan chce nawet i fizyka, że faceta, którego nikt nie lubi – „zguba tego miasta”, stale wygrywa wybory i stale ma gwarantowaną funkcję w Radzie? Nad tym musimy wszyscy popracować, aby to zmienić, obojetnie jaką metodą? Przecież to nie jest żaden „orzeł”, jeno smieć.

  13. Niestety wybory to wybory a wyniki trzeba uszanować. Przecież nikt ich nie fałszuje. Na wynik wyborów skaldają się kandydaci , wyborcy którzy poszli na wybory i ci którzy woleli zostać w domu. Wynik od wielu lat jest ten sam…. a więc , chyba warto zaproponować coś nowego. Wydaje mis ię że propozycja w felietonie spełnia kryterium w tym zakresie. A może tak po prostu , bez niczyjego wysiłku , sam z siebie wynik kolejnych wyborów będzie inny i zadowoli wszystkich??? Wątpię !!!

  14. Nie chcę krakać, ale wygląda na to, że TW trzeba pogratulować już dzisiaj, bo tenże, Statutu Rady nie zmieni, Ordynacji wyborczej też nie, a „dyskutant” wie, że „propozycja w felietonie spełnia kryterium w tym zakresie”??? Dziękuję, postoję z boku.
    Taka jest niestety strategia NAM-u. Miała być siłą, a jest wodnym pistolecikiem.

  15. Otóż to, ” postoję z boku ” i ja też , i oni także i jeszcze ktoś ” postoi z boku ” . W takim razie rzeczywiście gratulacje już trzeba przygotować. I to by było na tyle….

  16. Najlepszym wyjściem dla takich miejscowości jest autonomiczność i odłączenie się od Raciborza wtedy mają szansę na większe pieniądze przykład Marklowice kiedyś należały do Wodzisławia teraz są samodzielne i dużo lepiej się rozwijają. Dopóki te dzielnice się nie odłączą zawsze będą skazane na to że pieniądze w pierwszej kolejności pójdą na centrum miasta

  17. Ludzie , nie macie innych , ciekawszych problemów? Po co w Racku dzielnice , jakie zresztą dzielnoice, skoro to nibymiasto z roku na rok karleje w mgnieniu oka? Jeśli ktoś nie wierzy to niech to sobie żyje. Ale fajnie. Będą przecież dzielnice. (że jak?)

  18. Ten Pan Ćwik ma dobre pomysły. Utworzenie komitetów czy rad osiedlowych to wspaniała okazja do uaktywnienia społeczności lokalnej.a tym samym stworzenie grupy ludzi aktywnych którzy chcą jeszcze coś robić dla dobra swojkej dzielnicy i miasta oraz mają ciekawe inicjatywy. Oni mogą być doskonałymi kqandydatami na radnych. Taka strukturaq samorządopwa dzioała już od dawsna w wielu miastach jak. np w Koszalinie.Możnas o tym przeczytać w internecie.
    Tylko u nas w Raciborzu będzie to torpedować Pan Wojnar który będzie widział w tym zagrożenie dla swojej władzy absolutnej.Ale rządy despoty też się kiedyś skończą. Nic nie jest wieczne.

  19. O jakich to pomysłach p. Cwika pisze H.K.? Na razie pokazał tylko swoją aktywność do powrotu do władzy. Gdzie są Ci nowi młodzi z NAM-u, m. in. z pozostałych dzielnic? Ustalony aktyw NAM-u chyba już dzieli stanowiska – trąci to dziecinadą. A wybory blisko!

  20. W swoim programie RSS Nasze Miasto stawia m.in. na DIALOG SPOŁECZNY rozumiany jako budowanie przede wszystkich w sprawach trudnych i strategicznych porozumienia wśród członków wspólnoty gminnej Raciborza na rzecz współodpowiedzialności za zrównoważony rozwój społeczeństwa obywatelskiego w mieście i dobrobyt jego mieszkańców. [b]NaM – PRZEDSIĘBIORCZY SAMORZĄD[/b].

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj