Młodzi i gniewni? – raciborski flashmob

Akcja zaskoczyła wszystkich, poruszyła na chwilę raciborski rynek, poderwała znad lodów i piw znudzonych raciborzan. Skąd pomysł na ten event? – Buntujemy się przeciwko nudzie w Raciborzu – mówią organizatorzy.

 

 

 

Anna Burek: Panowie, skąd pomysł na zorganizowanie takiego happeningu?

 

Pele, Tomek, Maciek: Pomysł powstał nagle, kiedy siedzieliśmy na lodach i jeden z nas rzucił hasło: co byście zrobili gdyby teraz na rynek wszedł 50 Cent? – Od tego się zaczęło, choć temat flashmobowy był nam już dużo wcześniej znany. Chcieliśmy za pomocą tej akcji pokazać, że młodzież nie jest tylko od robienia demolki, ale może też pozytywnie rozbujać Racibórz.

 

 

 

 

 

A.B.: Czy do takiej akcji trzeba się jakoś specjalnie przygotować? Czego wymaga ona od organizatorów i osób biorących w niej udział?

 

Pele, Tomek, Maciek:  Chyba niezbyt specjalnie (śmiech). Po prostu trzeba mieć w sobie trochę odwagi, szaleństwa i na pewno ludzi koło siebie, żeby stworzyć duże widowisko. Nasza akcja powstawała etapami: kolejno dochodziły nowe pomysły i modyfikacje – dodaliśmy do eventu ochroniarzy, samochód, czerwony dywan. Jednocześnie werbowaliśmy osoby, które wcieliły się w role paparazzich, fanów, gapiów. Sztuczny tłum działa na ludzi – zatrzymują się mimo, że nie wiedzą o co chodzi. To się nam udało – młodzież rzuciła się po autografy, ale nie miała pojęcia kto je wypisuje i dlaczego.

 

 

 

 

 

A.B.: Rozumiem, że publiczność po akcji została wyprowadzona z błędu?

 

Pele, Tomek, Maciek:  Właśnie nie. Flashmob polega na tym, że widzowie do końca nie wiedzą, że biorą udział w zorganizowanej akcji. Ludzie nie mogą być świadomi tego, że są wkręceni – odwrotnie  niż w ukrytej kamerze.

 

A.B.: W takim razie będą kolejne akcje?

 

Pele, Tomek, Maciek: Tak, będą, ale nie powiemy gdzie, kiedy i na czym będą polegać. Musimy sami sobie wymyślić coś, co się nam spodoba, a dopiero potem będziemy to realizować.

 

/ab/