Strażacy z OSP w Rudniku zapraszają na festyn z okazji 90-lecia istnienia swojej komendy. – Kiedy słyszę syrenę, myślę tylko jak najszybciej dotrzeć do remizy – mówi Stefan Mrowiec, strażak-ochotnik z Rudnika.
Festyn z pompą odbędzie się 3 czerwca. Rozpocznie się o 10.30 mszą świętą, około 13.00 wszystkie jednostki OSP z gminy, a także zaprzyjaźniona z Czech, przemaszerują na boisko. Tam zaplanowano m.in. widowiskowe zawody sportowe, mecz piłkarski, kabaret, gry dla dzieci i tańce dla dorosłych.
Jednostka OSP w Rudniku działa od 1922 roku. Strażacy wyjeżdżają do pożarów, wypadków, przewróconych przez silny wiatr drzew. Ratują ludzi i mienie. – Kim jesteśmy? Wielu z nas jest po prostu rolnikami z własną ziemią. Kiedy robi się w polu i akurat zawyje syrena, nie ma zmiłuj, zostawia się całą robotę i biegnie do remizy – mówi Bernard Ławnik, komendant rudnickiej OSP, strażak od 22 lat).
Kto zostaje strażakiem? – Kiedyś się żartowało, że kto nie zostanie piłkarzem, pójdzie do straży. To takie hobby na całe życie, ale jednocześnie świadomość, że to nie zabawa – dodaje komendant.
Ważnym momentem dla jednostki było włączenie do Krajowego Systemu Ratowniczego Gaśniczego. – Dzięki temu otrzymujemy corocznie dotację za którą zakupiony zostaje coraz bardziej nowoczesny sprzęt. Mówi się, że kto nie inwestuje, ten się cofa. Nadal będziemy pracować społecznie, dzięki temu wybudowaliśmy m.in. obecną remizę. Marzy nam się jej rozbudowa – przyznaje Marian Plura, naczelnik OSP.
Do zdarzeń wzywają strażaków syreny. Dotąd rozlegał się tylko alarm, ale na dniach mają zostać uruchomione syreny głośnomówiące. – Dzięki sygnałom słownym informującym o rodzaju zagrożenia: powodzi, pożarze, wypadku, już docierając do remizy będziemy wiedzieli co nas czeka – mówi Plura.
Zdarzeń, w których ochotnicy z Rudnika brali udział było wiele. I wiele z nich pamiętają do dziś. – Trudna była powódź w 1997 roku, ale ciężko było też w 2010. Wtedy to nasza gmina z całego powiatu ucierpiała bodaj najbardziej. Utopiliśmy wtedy naszego jelcza – wspomina Stefan Morawiec. – Pomagaliśmy ratować bydło z zalanych terenów. Kiedy wracaliśmy okazało się, że droga jest już podtopiona i wóz ściągnęło do rowu. Ale dzięki temu, bezpiecznie mógł przejechać samochód wiozący zwierzęta – cieszy się Mrowiec.
Zawsze też będą pamiętać o wypadku drogowym, do którego zostali wezwani kilka lat temu. Na miejscu okazało się, że zginął w nim jeden ze strażaków rudnickiej OSP. Mężczyzna zderzył się czołowo z tirem, niestety nie udało się go uratować. – Na jego cześć na tabliczce rejestracyjnej wozu strażackiego umieściliśmy napis Fred, to od jego imienia od imienia – wspominają strażacy. – Zawsze jesteśmy gotowi na szybką pomoc w każdym czasie i o każdej porze dnia i nocy. I nigdy nie wiemy co czeka nas na miejscu… – mówią.
/s/