Po co komu powiat? – chciałoby się zapytać po posiedzeniu powiatowej komisji rozwoju gospodarczego. Jej szef zorganizował ciekawą dyskusję gospodarczą i zaprosił przedstawicieli gmin. Ci się nie zjawili.
Leonard Malcharczyk, przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego, Promocji i Współpracy z Zagranicą Rady Powiatu Raciborskiego, znany jest z wielu inicjatyw. Jego komisja często przebiega nieszablonowo, zabiera radnych na posiedzenia wyjazdowe (jak np. ostatnio do fabryki opla), sam też inicjuje różne przedsięwzięcia. To za jego sprawą m.in. w powiecie nagłośniona została sprawa kanału Odra – Dunaj.
Tym razem Malcharczyk, wykorzystując osobiste kontakty, na majowe posiedzenie zaprosił byłego starostę powiatu Märkischer Aloysa Steppuhna oraz Andreasa Grapatina z Biura Wspierania Gospodarki Saksonii. Zaproszony został również Andrzej Zabiegliński z żorskiej strefy ekonomicznej. Temat wiodący posiedzenia to "Gminy powiatu raciborskiego w specjalnej strefie ekonomicznej", przewidziano też, że goście z Niemiec podzielą się doświadczeniami w kwestii rozwoju gospodarczego w swoich regionach. Zaproszenia rozesłano do wszystkich gmin powiatu raciborskiego. Pojawili się przedstawiciele trzech: Raciborza, Krzanowic i Krzyżanowic.
Radni-członkowie komisji byli rozczarowani absencją przedstawicieli gmin. Rozczarowania nie krył sam Malcharczyk. – Stwarzamy świetną platformę do dyskusji, a wychodzi na to, że nie potrafimy wspólnie działać. Każdy myśli tylko o swoim podwórku. Inni potrafią myśleć i działać dla szerszego ogółu, a u nas patrzą na siebie jak na konkurencję – stwierdził rozgoryczony pod zakończenie obrad. Wtórowała mu radna Teresa Frencel. – To jest oburzające, że gminy nie wykazują ani krzty zainteresowania, choć to niewielki wysiłek.
Usprawiedliwienia dla samorządów gminnych próbowali szukać Józef Stukator i Leonard Fulneczek. Obydwaj, zanim zasiedli w radzie powiatu, sprawowali stanowiska wójtów (odpowiednio – Kornowaca i Krzyżanowic), więc znają współpracę powiat-gmina od drugiej strony. W ich opinii gminy nie kwapią się do współpracy z powiatem, gdyż ten przy wspólnych przedsięwzięciach często wymaga wkładu finansowego. Poza tym do kontaktów ponad gminnych całkowicie wystarczają im inne gremia, jak konwent czy subregion.
– Ja mam przynajmniej czyste sumienie, że próbujemy stwarzać pewne podstawy do wspólnego działania. A czy ktoś chce z tego skorzystać, to jego sprawa – podsumował Malcharczyk.
/ps/
Jaki koń jest każdy widzi! Jaki jest Malcharczyk tez kazdy wie! Lepiej lub gorzej zorientowany w menadrach działań publicznych w naszym powiecie, Pan M. ze swoim germańskim-zaślepieniem jest odstawiany na margines życia społecznego. Bez żalu podzienkowano mu w Pietrowicach (powszechne jest jego uwielbienie do $ i sprosnych żarcików ze sceny), teraz płacz i ujękiwanie na komisji. Za chwlę nie będzie zapraszany do Vanessy na zbiorowe rechoty i odetną się jego pomysły promowanie się w powiecie. Pozostanie śmieszna menedżerka i promowanie niemieckich szlagrów.. w powiatach sąsiednich!