Święto to nie ma bynajmniej na celu gloryfikowania zgubnego nałogu, jakim jest pracoholizm. Przeciwnie, organizatorom chodziło o to, aby zwrócić uwagę na powszechność tej choroby i jej brzemienne skutki.
Bóle brzucha, głowy, nudności, zmęczenie, sfrustrowanie – to tylko niektóre z objawów, które towarzyszą nałogowi pracoholizmu. W dalszym etapie dochodzi do wycieńczenie organizmu, rozpadu rodziny itd. Czasem pracą od rana do nocy, próbujemy zagłuszyć pustkę w swoim życiu – brak bliskiej osoby, dziecka.
W dzisiejszych czasach, kiedy zmuszeni jesteśmy pędzić za karierą, przesiadywać w pracy większość dnia, a i nie rzadko zabierać pracę do domu – nie trudno wpaść w pułapkę. Wiadomo, każdy chce żyć na godnym poziomie, a żeby to było możliwe nie można pozostawać w tyle.
Jak donoszą badania, człowiek dotknięty tym nałogiem stawia prace ponad wszystko, odsuwając się od rodziny, która staje się przykrym ciężarem. Takie zachowanie prowadzi do ogólnego rozdrażnienia i frustracji, co przekłada się na coraz gorszą wydajność w pracy. Udowodniono, że ex – pracoholicy mogą w 50 godzin zrobić to, na co wcześniej potrzebowaliby ponad 80 godzin.
Jest to choroba, którą trudno wyleczyć, gdyż pracoholik nie przyznaje się przed samym sobą, że ma poważny problem. Ważna jest zatem reakcja najbliższych, którzy łatwiej potrafią dostrzec negatywne objawy pracoholizmu i zasygnalizować problem lub nawet wybrać się z bliskim na terapię. Ważna jest szybka reakcja, gdyż pogłębiający się pracoholizm może prowadzić do popadania w kolejne nałogi (alkohol, narkotyki).
Czego możemy więc sobie i Wam życzyć w dniu takiego święta? Rozsądnego dysponowania czasem przeznaczonym na pracę. Po prostu nie dajmy się zwariować!
Marta Rajchel
foto: tvp.info