Autostopem z Raciborza do Iranu: „jesteśmy w Bułgarii”

Michał i Krzysiek, którzy w ubiegłym roku autostopem dotarli na Bałkany, tym razem wyruszyli do Iranu.

Po rocznej przerwie wracamy z cyklem autostopowym na raciborz.com.pl. Tym razem wraz Michałem Wosiem obraliśmy na celownik Iran i Kaukaz. Regularnie będziemy Was informować o postępach naszej podróży.

- reklama -

Początek
W poniedziałek ruszyliśmy z Raciborza pełni entuzjazmu i myśli o Bliskim Wchodzie. Ze względu na główne trasy tranzytu i łatwość łapania stopa wybraliśmy drogę na wschód Polski, a następnie przejście w Barwinku na granicy ze Słowacją. Pierwszy dzień skończyliśmy w Rzeszowie. Przez dwie i pół godziny bez złapanego stopa, czuliśmy, że miasto stara się zatrzymać nas na noc – i zrobiło to skutecznie. Za to wtorkowy poranek rozpoczął się od szczęśliwej jazdy. Świetni kierowcy, mała wycieczka po terenach przybieszczadzkich z krążeniem po lesie włącznie i znaleźliśmy się na przejściu granicznym. Tam poznaliśmy Igora – Rosjanina, który odmienił naszą podróż.

Podroz z Igorem
Zgodził się przewieźć nas aż na granicę wegięrsko-rumuńską. Sam w planach miał jechać do Belgradu (Serbia), a następnego dnia do Sofii (Bułgaria). Po dotarciu do Rumunii, zamiast się z nami pożegnać, rzucił, że możemy z nim jechać dalej. Po drodze zaprosił nas na bagażnikową kolację, podczas której zaproponował zmianę kierowcy. W ten sposób Michał przejął stery najbardziej wartościowego auta, które zatrzymaliśmy w całej naszej karierze autostopowej. GPS był ustawiony na Bułgarię, więc domyślaliśmy się, że porzucił plan jazdy do Belgradu, ale nie mieliśmy jak skonfrontować domysłów, bo Igor postanowił się wyspać na przednim siedzeniu swojego Mercedesa. Przy przekraczaniu granicy bułgarsko-rumuńskiej okazało się, że wcale nie zmienił planu i dalej jedzie do Belgradu – tylko, ze okrężną droga. Nadłożył kilkaset kilometrów, do tego twierdząc że to nic wielkiego, my oczywiście jesteśmy zdania, że to co zrobił było niesamowite i dalej ciężko nam w to uwierzyć. Na pożegnanie dał nam jeszcze jedzenie na drogę, my zostawiliśmy mu Tokaja kupionego na Węgrzech. Następnie odjechał jak zawsze uśmiechnięty w swoją stronę, nas zostawiając w Bułgarii, w głębokim, pozytywnym szoku.

Krzysiek Krzemiński

 

 

 

 

 

Sponsorzy wyprawy:

  

 

 

 

 

 

 

 

Zobacz relacje z ubiegłorocznych podróży Krzyśka i Michała:

 

Autostopem na Bałkany – wejście drugie!

Uwaga! Drugie wejście autostopowiczów podróżujących po Bałkanach. Jesteście ciekawi gdzie już dotarli i co teraz robią? Tylko u nas możecie przeżyć tę podróż razem z nimi! Autostopem na Bałkany – zobacz zdjęcia

Autostopem po Europie – Krzysiek i Kamil w Serbii

O tym, że dziwne przygody zdarzają się pod namiotem, a Serbię lepiej zwiedzać bez ciężkiego plecaka. Autostopem po Serbii – zobacz zdjęcia

Bałkańskich zmagań ciąg dalszy – autostopem do Bośni

O tym, jak Krzysiek i Kamil dzięki pomocy włoskiego kierowcy wylądowali na stacji widmo i  jak  po długiej podróży stanęli w końcu na rozgrzanej bośniackiej ziemi.



 

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj