Jan Nowak z Raciborza bez sportu nie wyobraża sobie życia. Od dziecka aż do ukończenia 42 lat grał w piłkę nożną. Jego największym marzeniem był start w maratonie.
57-letni Jan Nowak pochodzi z niewielkiej miejscowości Szamotuły pod Poznaniem. Z wykształcenia jest ślusarzem i to właśnie praca zarobkowa przywiodła go na Śląsk, a dokładnie do Raciborza, gdzie 34 lata temu rozpoczął pracę w dawnym ZEW-ie (obecnie SGL Carbon Polska SA). Mimo wielu godzin spędzanych w zakładzie, pan Jan zawsze znalazł czas na trening na murawie. – W piłkę nożną gram od dziecka. Kiedy skończyłem 15 lat grałem w różnych zrzeszonych klubach sportowych. Mieszkałem w niewielkiej miejscowości, z której na treningi dojeżdżałem 8 km rowerem w jedną stronę, ale nigdy się nie zniechęciłem. Piłka nożna to było moje życie, ale już wtedy myślałem o udziale w maratonie. Lubiłem biegać, jednak w tamtych latach biegi długodystansowe były bardzo mało popularne w naszym kraju – opowiada Jan Nowak, raciborski sportowiec.
Pan Jan kontynuował grę w piłkę także po przeprowadzce do Raciborza. Należał m.in. do klubu w Kornowacu i Samborowicach. Jednak mając 42 lata musiał zaprzestać treningów, a nawet na długi czas pożegnać się z uprawianiem sportu. Poważnie zachorował, przez wiele lat zmagał się ze schorzeniem kręgosłupa. Pewnego razu, robiąc porządki na półce z książkami natknął się na wydanie z 1979 roku „Poradnik Maratończyka”. Czytając uważnie kartka po kartce coraz bardziej nabierał chęci, aby ponownie wrócić do uprawiania sportu. – To była zima, połowa stycznia 2008 roku. Ubrałem się ciepło i postanowiłem przebiec się kawałek. Mój stan zdrowia już na to pozwalał. Bieganie bardzo mi się spodobało, więc regularnie 3-4 razy w tygodniu robiłem pętle ulicami Raciborza. Ludzie bardzo dziwnie się na mnie patrzyli. Jedni szydzili, drudzy uważali za wariata, a jeszcze inni podziwiali, a z czasem przybywało moich naśladowców. Dziś w Raciborzu regularnie biega około 150 osób – mówi pan Jan.
Po kilku miesiącach treningów ulicami Raciborza wziął udział w miejskiej imprezie „Bieg bez Granic”. Jednak jego celem, a zarazem młodzieńczym marzeniem było wystartowanie w maratonie. – Chciałem pojechać do Warszawy i tam przebiec maraton. Udało się, spełniłem swoje marzenie – przyznaje sportowiec. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc i pan Jan nie spoczął na laurach; zaliczał kolejne maratony, półmaratony oraz startował w wielu innych biegowych imprezach. Ani się obejrzał, a zdobył „Koronę Maratonów Polskich”. Przedsięwzięcie to prowadzone jest przez organizatorów Cracovia Maraton, a wzorowane na Koronie Himalajów i Karakorum, którą zdobywa się wspinając na wszystkie ośmiotysięczniki. Aby uzyskać „Koronę Maratonów Polskich” należy w przeciągu dwóch lat ukończyć 5 największych maratonów w Polsce: Poznań, Warszawa, Wrocław, Kraków i Dębno. Jan Nowak może się pochwalić nią od 2013 roku, kiedy to minęło 5 lat od pierwszego treningu. Dziś na swoim koncie ma 20 przebytych maratonów, 25 półmaratonów i blisko 90 różnych biegów ulicznych. – Uważam, że biega się nie dla rekordu, bo wtedy organizm szybko się męczy i nabywa kontuzji. Dlatego dla mnie, prawdziwego zapaleńca tego sportu nie liczy się wynik, pobicie rekordu życiowego, a sama przyjemność biegania – zapewnia pan Jan. – Dzięki temu, że biegam poznaję nowych, fantastycznych ludzi. Zwiedzam ciekawe miejsca – kontynuuje. – Najlepiej wspominam Maraton Wrocław. Byłem tam już kilka razy, impreza ma swój specyficzny klimat i to głównie dlatego co roku chętnie tam wracam – dodaje sportowiec.
Pan Jan bierze udział przede wszystkim w krajowych imprezach sportowych, chociaż nie ukrywa, że chciałby kiedyś wystartować w berlińskim maratonie. – W moim miejscu pracy mam kilku przyjaciół, którzy biegają ze mną. Mój szef bardzo nas wspiera i to dzięki jego wsparciu pojechaliśmy na maraton do Wiednia. Stamtąd przywiozłem niezapomniane wrażenia. Tuż przed metą pokazano mnie na telebimie, wyczytano moje nazwisko, kraj i miasto, które reprezentuje. To były naprawdę miłe i wzruszające chwile – opowiada J. Nowak. W tym roku pan Jan już na dobre rozpoczął sezon, jednorazowo pokonuje nawet 60 km. – Biegam do Rybnika i z powrotem. Za cel postawiłem sobie przebiegnięcie jednorazowo 100 km, więc małymi kroczkami przygotowuję się do tego wyzwania – zdradza zapalony biegacz, który jako jeden z pierwszych zapisał się na listę startową I Rafako Półmaraton Racibórz. – Nie wyobrażam sobie, aby mnie zabrakło na tak ważnym biegu w mieście, gdzie od lat mieszkam. Swoim startem chcę też zachęcić tych raciborzan, którzy chcieliby zadbać o siebie, o swoją kondycję, zdrowie, zrzucić zbędne kilogramy, po prostu zrobić coś dla siebie, ale wstydzą się wyjść na ulicę w stroju sportowym. Chciałbym, aby ludzie przełamali barierę strachu i zmienili nastawienie. Niech ten raciborski półmaraton będzie dla nich takim wprowadzeniem do regularnego uprawiania sportu – zachęca pan Jan. – Uprawiając tę dyscyplinę najważniejsze są buty, reszta stroju jest mniej ważna. Dobre buty do biegania to podstawa – podkreśla. – Odradzam również stosowania wszelkiego rodzaju elektronicznych urządzeń do pomiaru. Ważne jest, aby słuchać bicia swojego serca oraz zwracać uwagę na sygnały, które wysyła nam nasz organizm. Jeśli czujemy jakikolwiek dyskomfort podczas biegu, należy natychmiast zaprzestać, bo takie symptomy często kończą się kontuzjami, które na długo mogą wykluczyć nas z treningów – radzi doświadczony biegacz.
I Rafako Półmaraton odbędzie się 30 sierpnia. Zapewne wystartuje w nim wielu zawodowych biegaczy, ale także amatorów, dla których, tak jak dla 57-letniego Jana Nowaka istotne nie jest pobicie kolejnego rekordu życiowego, a satysfakcja jaką daje bieganie. Przypominamy, że zapisy trwają do 24 sierpnia, liczba uczestników jest ograniczona do 600 osób.
/Justyna Korzeniak, publ.p/
Czy do tej przyjemności należą także zdjęcie i artykuł na portalu?