Pociąg odjechał z bagażami pasażerów. Podróżni zostali na peronie w Raciborzu

pociag do chorwacji
Pociąg PKP Intercity w Rudyszwałdzie. Fot. arch. red.

PKP Intercity podkreśliło, że kierownik pociągu informował o planowanym postoju, zaznaczając, że jego długość może ulec zmianie, i prosił pasażerów o nieoddalanie się od składu.

Podczas podróży pociągiem z Warszawy do Ostrawy dwoje pasażerów – pan Tomasz i pani Katarzyna – zostało na peronie w Raciborzu, gdy ich skład odjechał z ich bagażami na pokładzie. Jak tłumaczą, przerwa techniczna miała potrwać od 45 do 60 minut, pociąg ruszył jednak wcześniej.

- reklama -

Pan Tomasz i pani Katarzyna podróżowali pociągiem IC Polonia z Warszawy do Ostrawy. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, na stacji w Raciborzu usłyszeli komunikat o planowanej przerwie technicznej, która miała potrwać 45-60 minut. Zmęczeni długą podróżą i upałem zdecydowali się opuścić wagon, by kupić napoje i jedzenie oraz rozprostować nogi. Po ok. 30 minutach wrócili na peron, ale pociągu już nie było. Relacjonują, że odjechał bez żadnej zapowiedzi, zostawiając ich na stacji, a w wagonie pozostały ich rzeczy osobiste, w tym laptop, klucze do mieszkania i inne kosztowności.

Z relacji pasażerów wynika, że próbowali uzyskać pomoc na stacji w Raciborzu oraz kontaktowali się z infolinią PKP Intercity. Otrzymali zapewnienie o oddzwonieniu, jednak nikt nie skontaktował się z nimi ponownie. Nie zrezygnowali z prób odzyskania bagażu – ruszyli za pociągiem przez Chałupki i Bohumín, aż dotarli do Wiednia, gdzie skład kończył trasę.

Część bagażu udało się odnaleźć dzięki interwencji Polaka mieszkającego w Wiedniu, który natrafił na porzucone rzeczy w wagonie i skontaktował się z właścicielem za pośrednictwem mediów społecznościowych. Nie udało się jednak odzyskać torby z laptopem i kluczami. Straty zostały oszacowane na ok. 50 tys. zł. – Straciłem cenny sprzęt przez błędne informacje – komentuje pan Tomasz.

PKP Intercity w odpowiedzi na pytania „Gazety Wyborczej” poinformowało, że kierownik pociągu informował o planowanym postoju, zaznaczając, że jego długość może ulec zmianie, i prosił pasażerów o nieoddalanie się od składu. Ostatecznie trwał on 28 minut. Dodatkowo nikt ze współpasażerów nie zgłosił braku podróżnych ani pozostawionego bagażu. Spółka zaznaczyła, że zgodnie z przepisami pasażer odpowiada za swój bagaż. Reklamacja pana Tomasza została zakwalifikowana jako dotycząca „niewykorzystanego biletu” i ma zostać rozpatrzona w trybie przewidzianym dla podróży międzynarodowych – maksymalnie w ciągu trzech miesięcy.

Radca prawny Tymoteusz Machowski, poproszony przez dziennikarzy o komentarz, wskazuje, że udowodnienie winy przewoźnika w takim przypadku może być trudne. – Pasażer musi wykazać, że przewoźnik zawinił. Problemem było błędne poinformowanie o długości postoju, brak zakazu opuszczania pociągu i brak zabezpieczenia bagażu – podkreśla.

Sprawa została zgłoszona na policji w Polsce oraz do biur rzeczy znalezionych w Czechach i Austrii. Podróżny złożył również wniosek o zabezpieczenie monitoringu z pociągu.

oprac. /kp/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj