Szpitala nie stać na zatrudnienie większej liczby pielęgniarek zgodnie z nowymi wytycznymi ministra. Aby spełnić wyśrubowane wskaźniki, dyrektor Rudnik rozważa redukcję ilości szpitalnych łóżek.
11 października bieżącego roku podpisane zostało Rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego, w którym szczegółowo zostały określone normy zatrudnienia dla pielęgniarek na poszczególnych oddziałach szpitalnych. Rozporządzenie opracowane we współpracy ze środowiskiem zawodowym pielęgniarek i położnych obowiązywać ma, z drobnymi wyjątkami, od początku 2019 roku. Jego podstawowym założeniem jest wprowadzenie wskaźnika zatrudnienia pielęgniarek, skorelowanego z liczbą łóżek. Na oddziałach zachowawczych wskaźnik wynosić ma 0,6 etatu na jedno łóżko, a na oddziałach zabiegowych- 0,7 etatu pielęgniarskiego.
Takie rozwiązanie chronicznego i coraz to bardziej pogłębiającego się problemu braku wykwalifikowanego personelu, od lat postulowało środowisko pielęgniarskie. Skutkiem takiego działania, wg ministra zdrowia, byłaby poprawa warunków pracy, przez realne zwiększenie etatów pielęgniarskich, a co za tym idzie, zwiększenie bezpieczeństwa pacjenta. Rozporządzenie rozwiązuje kwestię ilości zatrudnianego personelu w oparciu o konkretne wskaźniki przeliczeniowe. Obecnie liczba pielęgniarek jaka powinna zostać zatrudniona na oddziale wyliczana jest w oparciu o bardzo skomplikowany mechanizm, który widać się nie sprawdza. Pielęgniarki nie tylko narzekają na niskie zarobki, ale przede wszystkim na przepracowanie i coraz to większą biurokrację pojawiającą się w ich zakresie obowiązków. – Nie dziwię się pacjentom, którzy narzekają, że spędzamy coraz mniej czasu przy łóżku chorego. To prawda! Więcej czasu spędzamy na wypełnianiu tabelek i raportów przed komputerem, bo ustawodawca nakłada na nas coraz to nowsze zobowiązania, które niewiele mają wspólnego z zawodem pielęgniarki. Bardziej niż pielęgniarką czuję się momentami sekretarką – mówi Katarzyna Wiśniewska, pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem z Oddziału Pulmonologicznego w szpitalu w Raciborzu.
Ze społecznego punktu widzenia, rozwiązanie proponowane w rozporządzeniu jest bardzo dobre. Spędza ono jednak sen z powiek wielu dyrektorom szpitali. – Nie ukrywam, że proponowane przez ministerstwo zmiany będzie bardzo trudno wprowadzić w życie. Powody są dwa. Przede wszystkim, nie ma na rynku pracy takiej liczby pielęgniarek. Po drugie, szpitala po prostu nie stać na takie posunięcie – tłumaczy Ryszard Rudnik, dyrektor raciborskiej lecznicy.
Jak wynika z danych do których udało nam się dotrzeć, faktycznie, liczba etatów pielęgniarskich, w niektórych oddziałach szpitalnych musiałby znacznie wzrosnąć. Dla przykładu, na oddziale Wewnętrznym II, gdzie obecnie zatrudnionych jest 17 pielęgniarek na 35 „łóżek”, po zastosowaniu nowego przelicznika, ich ilość musiałby wzrosnąć do 21 etatów. Jeżeliby zastosować nowy przelicznik tylko dla oddziałów o zachowawczym profilu leczenia, okazałoby się, że szpital musi zatrudnić dodatkowe 32 pielęgniarki… to mogłoby spowodować znaczne utrudnienia w sferze budżetowej szpitala, o ile nie doprowadziłoby do jej całkowitej zapaści.
Dyrektor Ryszard Rudnik rozwiązanie tego problemu widzi w zmniejszeniu realnej ilości łóżek szpitalnych, co pomogłoby obniżyć wyśrubowane wymagania ministerstwa. – Średnie obłożenie łóżek w szpitalu oscyluje na poziomie 60%. To znaczy, że nie wykorzystujemy w pełni potencjału miejsc hospitalizacyjnych, a mimo wszystko, kontrakty są wyrabiane. Zmniejszenie ilości łóżek, nie wpłynie w żaden sposób na bezpieczeństwo pacjentów czy jakby się mogło wydawać, wydłużenie kolejki oczekujących, bo to zależy głównie od wynegocjowanego kontraktu z NFZ. Widać, że nie ma, po prostu, zapotrzebowania na tyle łóżek. Żeby do tego doszło należałoby wprowadzić odpowiednie zmiany w statucie szpitala. Sprawa jest obecnie przedyskutowywana z przedstawicielami starostwa – tłumaczy dyrektor szpitala poproszony przez nas o komentarz do zaistniałej sytuacji.
Tłumaczenie dyrektora Rudnika wydaje się być logicznie zasadne. Po co utrzymywać miejsca, które powodują koszty, w tym wypadku w postaci dodatkowych pracowników? Obłożenie w I półroczu 2018 roku na oddziale geriatrycznym wynosiło zaledwie 32,4%! Prawdą też jest, że obecny system zatrudniania pielęgniarek określony w rozporządzeniu Ministerstwa Zdrowia z 2012r. kompletnie się nie sprawdza. Podkreśla to również Katarzyna Dutkiewicz, którą poprosiliśmy o zajęcia stanowiska w tej sprawie – Chciałabym przypomnieć, że wprowadzenia zasady, iż liczba personelu jest uzależniona od liczby łóżek na oddziale, środowisko pielęgniarskie domagało się od lat. Z raciborskiej lecznicy od dłuższego czasu docierają sygnały o nadmiernym obciążeniu pielęgniarek „szpitalnych”, których liczba nie jest współmierna do ogromu obowiązków, odpowiedzialności i oczywiście do liczby pacjentów. Dla mnie najważniejsze na dziś w kontekście Szpitala Rejonowego w Raciborzu jest określenie przez dyrektora poziomu deficytu zatrudnienia wg nowych norm. Przytoczone, brakujące 32 pielęgniarki na oddziałach zachowawczych, to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie zostały tutaj ujęte oddziały zabiegowe, gdzie przelicznik etatowy jest jeszcze o 0,1% wyższy. To pokazuje nam ogrom problemu, z którym obecnie boryka się szpital. Przestrzegałabym jednak przed pochopnymi deklaracjami jakoby jedynym sposobem na dostosowanie szpitala do nowych regulacji miało być zmniejszenie ilości szpitalnych łóżek. Tego typu decyzje wymagają szczególnej rozwagi i analiz gdyż niosą długofalowe, trudne do odwrócenia skutki. W wielu polskich szpitalach redukcja liczby łóżek jest stosowana w celu optymalizacji kosztów, ale nie wolno przy tym tracić z oczu celu nadrzędnego, jakim jest zawsze bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców. Oczekuję w tej sprawie od dyrekcji oraz zarządu powiatu decyzji wyważonych nie tylko względami ekonomicznymi, ale nade wszystko interesem pacjentów oraz środowiska pielęgniarskiego, który swą niełatwą pracą zabiega o nie w strategiczny sposób. A pamiętać trzeba, że nowe normy zatrudnienia pielęgniarek na oddziałach szpitalnych to kolejna konieczna – i zapewne nie ostatnia – zmiana w systemie opieki zdrowotnej w ostatnim czasie, wychodząca naprzeciw oczekiwaniom pacjentów
i środowiska medycznego. Sposób jej wdrożenia to wyzwanie i zarazem sprawdzian umiejętności zarządzającego lecznicą – tłumaczy Katarzyna Dutkiewicz, przewodnicząca Komisji Zdrowia, Opieki Społecznej, Polityki Prorodzinnej, Wspierania Osób Niepełnosprawnych oraz Bezpieczeństwa Rady Powiatu Raciborskiego.
Minister zdrowia w uzasadnieniu wprowadzenia w/w rozporządzenia wskazuje, że wprowadzone zmiany pozwolą na zapewnienie odpowiedniej jakości świadczeń udzielanych przez pielęgniarki, zmniejszenie liczby powikłań i zakażeń wewnątrzszpitalnych oraz związanych z tym kosztów, zmniejszenie liczby błędów medycznych, a co za tym idzie zmniejszenie kosztów związanych z ordynacją i dystrybucją produktów leczniczych, zapewnienie bezpieczeństwa pacjentów i pielęgniarek/położnych. Minister zaznacza również, że w sytuacji niewystarczającej liczby personelu pielęgniarskiego może dochodzić między innymi do takich zdarzeń jak wydłużenie hospitalizacji, zwiększenie liczby powikłań np. zapalenia płuc, zakażenia odcewnikowe, odleżyny, zwiększenia liczby zakażeń wewnątrzszpitalnych, zwiększenia liczby upadków, zwiększenia śmiertelności pacjentów, zwiększenia liczby błędów medycznych a w konsekwencji ponownych hospitalizacji.
Trudno się z szefem resortu zdrowia nie zgodzić. Zwiększona ilość wykwalifikowanego personelu w sposób znaczący wpływa na jakość świadczonych usług. Należy jednak postawić pytanie czy takie obostrzenia nie są formą „nadregulacji”? Czy w czasach minimalnego bezrobocia szpitale znajdą wykwalifikowaną kadrę i czy najważniejsze, będą w stanie za nią zapłacić. Rozwiązanie powodujące obcięcie ilości szpitalnych łóżek wydaje się mieć sens, ale czy jest to fortunne rozwiązanie?
/EnDe/
Ja nie rozumiem skąd ten hura-optymizm odnośnie tych norm! Pracuję w szpitalu, gdzie jest wystarczająca ilość pielęgniarek w stosunku do ilości łóżek. W obecnej chwili wystarczająca, choć my i tak odczuwamy przepracowanie i zbyt dużą ilość obowiązków na nas przypadających (w tym biurokracja). Ale już jesteśmy straszone, że po nowym roku będą zwolnienia, bo według nowych norm jest nas za dużo!!!
To niepojęte, gdyby rzeczywiście zostawiono ilość pielęgniarek wg nowych norm, a normy te przewidują wliczenie do składu również oddziałowej, zastępczyni, opatrunkowej… na dyżurze pracowałaby jedna!! pielęgniarka!! Czasem dwie… Nie wyobrażam sobie wykonanie wszystkich obowiązków przez JEDNĄ pielęgniarkę, podczas gdy teraz ledwo dwie dają radę. Naprawdę ktoś myśli, że oddziałowa włączy się do pracy na oddziale???
To jakiś kosmos! Nie wyobrażam sobie takiej pracy! I zwolnienia… Straszą nas nimi od momentu gdy zaczęło się tylko mówić o takich normach…
Naprawdę nie wiem z czego koleżanki tak się cieszą.
A jeśli moje myślenie obarczone jest błędami, to czemu straszy się nas zwolnieniami???????
Straszenie zwolnienia jest podstawowym narzędziem dyrektorów szpital publicznych. Takie sowieckie pozostałości w tej branży. Coś źle liczysz. Twoje liczenie oznaczałoby, że pracujesz na 8 osobowym oddziale zachowawczym. Być może pracujesz na OITale tutaj przelicznik jest jeszcze inny.
Dokładnie. Zdaje się nie ma oddzialu, który spełnia nowe wymagania. Z tego co wiem, redaktor wskazując na brak 32 pielęgniarek na oddziałach zachowawczych nie liczył oddziałów: dziecięcego, OIT, Noworodkowego itp. bo tam są inne wytyczne. Strasznie zwolnieniami może działać tylko na osoby, które nie znają podstaw matematyki. Proszę znaleźć jeden oddział, wg nowych norm (liczba łóżek, nie pacjentów x0,6) który ma nadmiar pielęgniarek licząc oczywiście razem z wszystkimi funkcyjnymi.
A nas na internie powinno byc 22 a tyramy w 13…..czekam na te normy jak na zbawienie?
9 mniej toż to prawie połowa zespołu mniej