W ramach Dnia Czeskiego w MiPBP odbyło się spotkanie z profesjonalną czeską koronczarką Karlą Klusonovą oraz wernisaż wystawy jej prac.
Dla plastyczki i koronczarki Karli Klusonowej koronki są sposobem na życie, na wyrażanie siebie, chwilą oderwania od realnej rzeczywistości.
W "Wyznaniach koronczarki" pisze – Może dopiero dzisiaj, kiedy po trosze sporządzam życiowy bilans chcę się zatrzymać. Postać w ciszy i w pokorze nad klockiem, listeczkami, pajączkami, gwiazdeczkami wstawianymi parami a właściwie nad każdym kawałeczkiem koronki. Chyba z 20 lat na próżno starałam się robić koronki klockowe, aż pewnego razu…
Dzisiaj już od ponad 20 la koronka daje mi radość, nieprzespane noce, marzenia z pajęczyn, ale i stres, że czegoś nie będę umiała zrobić. Mój koronkowy świat pozwalał mi zagoić głęboką ranę, uciec w każdej chwili do nierzeczywistych czułych pajęczyn gdzie nie mógł mnie dopaść ten inny świat. Powoli, milimetr po milimetrze poznawałam koronkę i uczyłam się ją szanować. milimetr po milimetrze uczyłam się rzemiosła. Dopiero długo po tym doświadczyłam wielu zdradliwych podstępów pokazałam moja koroneczkę publiczności. Oznaczało to dla mnie wejście w nieznane znanych. Zaczynała się odpowiedzialność. Już nie dało się, ot tak, zrobić jakąś koronkę, bez pomysłu, bez precyzji. Już na wiele rzeczy nie mogłam sobie pozwolić. Zaczęłam inaczej widzieć piękno. Jesienne, pokryte rosą pajęczyny do dzisiaj mnie oczarowują i podziwiam je w niemym zachwycie. Dokładnie tak samo kwiatki i zwykle źdźbło trawy. Tylko, że ja to wszystko widzę w niciach. A motyle i ćmy dostrzegam ze szczególną wrażliwością. To klejnoty natury, a ja lubię je odtwarzać w koronkach. Koronkę tworzę w napięciu. Godziny, dnie i noce pracują nad nią i właściwie dopiero po wyjęciu szpilek przeżywam radość lub rozczarowanie. Tworząc oryginalny wzór, nigdy nie wiem jaki będzie końcowy efekt. Muszę być cierpliwa. Za wiele pięknych przyjaźni dziękuję właśnie koronce. Poznałam wspaniałych ludzi, ale też zawiść i złośliwość. Mimo to, koronka wzbogaciła moje życie. Czułam się bogata, zatem ją rozdawałam. Milimetr po milimetrze przekazałam ją ponad setce dziewcząt, żeby nie zabrać tego wszystkiego do grobu. Musze podziękować koronce za to, że nauczyłam się szanować indywidualność człowieka. Nici zmusiły mnie do zawarcia umowy o wzajemnej pomocy z komputerem. Dziś bez niego zupełnie nie dałoby się zrobić. Wszystko, co dotyczy prezentacji mojej koronki, jest zapisywane w komputerze i później opracowywane do następnych zadań. Obowiązkowe wzory dla uczących się koronczarek, ale i skomplikowane wykresy dla przyszłych projektów eksponatów wystawienniczych. Koronka była moim przewodnikiem po wielu krajach, które odwiedziłam. Otworzyła mi drzwi do sekretnych sal muzeów i galerii. Jest mottem moich starań. Dziękuję ci koroneczko, że zawsze zwalniasz moje życie w biegu, że zdradzasz mi o czym myślę i co czuję pochylona nad tobą. Że mnie odprowadzasz w następne półstulecie z łezką szczęścia na brzeżku oka.
Podczas spotkania w bibliotece koronczarka zdradzała jak powstają koronki klockowe. W Galerii Gawra natomiast można było obejrzeć przykłady gotowych dzieł autorki.
/k/
Po prostu piękne!