Raciborzanie na Kaukazie – opowieść Piotra Dominiaka

6 sierpnia 2009 roku raciborzanie Kuba Otlik, Bartek Pyrek oraz Piotr Dominiak zdobyli najwyższy szczyt Kaukazu. O przygotowaniach, wyprawie i planach na przyszłość opowiada jeden z uczestników wyprawy, Piotr Dominiak.

Dlaczego Elbrus…

- reklama -

 

Przede wszystkim dlatego, że otoczenie Elbrusa jest fascynujące. Kaukaz jest bardzo dziki i rozległy. Jest tam ponad dwieście szczytów, które mają ponad 4000 m.n.p.m. i pięć szczytów o wysokości ponad 5000 m.n.p.m. Jest to najwyższy masyw górski w okolicy, który ma taką liczbę wysokich szczytów. Elbrus jest dobry na początek. Nie jest on technicznie trudny i nie wymaga takiej stricte wspinaczki lodowcowej. Jest to dobre przygotowanie psychiczne i fizyczne do tego, żeby później wchodzić na wyższe góry.

 

 

Przygotowania…

Przygotowania trwały kilka miesięcy. W tym czasie kilka razy jeździłem w góry, konkretnie w Tatry na takie "sparingi". Pracowaliśmy też nad formą. Bycie na takiej wysokości jest dużym obciążeniem fizycznym, więc trzeba mieć dobrą formę. Wiadomo też, że do tego trzeba jeszcze kupić sprzęt, sporo ciepłych ubrań, namiot, śpiwór, obuwie, traki, kije i różne tego typu rzeczy. Do tego trzeba jeszcze załatwić sprawy natury formalnej m.in. wizy i zezwolenia na przebywanie w strefie przygranicznej.

Podróż…

Na wyprawę wyruszyłem z Kubą Otlikiem i Bartkiem Pyrkiem. Na Kaukaz jechaliśmy pociągiem. Spaliśmy na dworcach, czekając na kolejny pociąg. Podróż trwała kilka dni. W Kijowie mieliśmy trzy godziny czasu dla siebie, więc skorzystaliśmy i zwiedziliśmy okolice. Z Kijowa pojechaliśmy już prosto do Piatigorska. Ostatnia część podróży bez zatrzymywania się trwała ponad 30 godzin. W Rosji na stacjach bardzo często można zobaczyć starsze kobiety sprzedające pierogi, szuszone ryby lub raki. Po dojechaniu do Piatigorska w dalszą podróż wyruszyliśmy taksówką. Nasz taksówkarz o imieniu Husajn był bardzo ciekawą postacią. Jest on agentem. Powiedział, że zajmuje się dbaniem o bezpieczeństwo w kraju.

 

 

Podejścia aklimatyzacyjne…

Nasza pierwsza baza znajdowała się w Tersku, na wysokości 2000 m.n.p.m. Nocowaliśmy u gospodarzy i tam się przygotowywaliśmy. Stamtąd też robiliśmy wypady w  okoliczne góry. Na początku weszliśmy na górę Gurmycz, po to aby się przyzwyczaić do wysokości. Podczas wchodzenia na szczyt słyszeliśmy jakieś wybuchy i myśleliśmy, że to lodowiec oderwał się od skały. Później okazało się, że akurat w tym czasie na Kaukazie są największe manewry wojskowe w historii. Manewry odbywały się ponieważ do Moskwy przyjeżdzał prezydent Obama, a Kaukaz jest w bezpośrednim sąsiedztwie Gruzji. Gruzja natomiast jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i z tego względu Rosjanie demonstrowali swoją siłę. Żołnierze byli wszędzie. Wchodziliśmy również na górę Kurmyczi. Ona ma 4500 m.n.p.p.m. Atak rozpoczęliśmy o godzinie 4.00. Kurmyczi jest stosunkowo niską gorą i nie była zbyt ośnieżona. Te nasze wyprawy służyły aklimatyzacji. Na wysokości powyżej 4000 m.n.p.m. jest już bardzo niskie ciśnienie i to powoduje, że organizm nie funkcjonuje normalnie. Jeżeli wchodzi się na wyższe poziomy to trzeba dostosować organizm do panujących na tej wysokości warunków. Wspinaliśmy się na różne góry.

 

 

Chcąc wejść na górę Dżan Tugan, która położona jest na terenie przygranicznym przy Gruzji musieliśmy dodatkowo  załatwić zezwolenie na przebywanie w strefie przygranicznej. Z tym były kłopoty. Ostatecznie musieliśmy zapłacić łapówkę, żeby dostać to zezwolenie i pomógł nam w tym nasz taksówkarz, Husajn. Na Dżan Tugan po raz pierwszy musieliśmy zmierzyć się z lodowcem. Na początku było stosunkowo lekko, dopiero później zaczęły się problemy. Kiedy dotarliśmy trochę wyżej okazało się, że w tym lodowcu są ogromne szczeliny i że wogóle nie jesteśmy przygotowani żeby tam iść. Zrobiliśmy sobie przerwę podczas której dotarli do nas dwaj Czesi. Razem zaczęliśmy się zastanawiać czy warto tamtędy iść. Ja z kolegą chcieliśmy iść pomiędzy szczelinami, a oni stwierdzili że nie. Więc poszliśmy drogą, którą oni zaproponowali. Jednak kiedy tam doszliśmy to stwierdziliśmy że w tym miejscu jest bardzo stromo. Czesi wraz z jednym moim kolegą wrócili do bazy, a my poszliśmy dalej. Z jednej stonny była ogromna przepaść do Gruzji, z drugiej do Rosji. Ściana po której wspinaliśmy się miała 80 stopni nachylenia. Był to totalny brak odpowiedzialności z naszej strony, gdyż wchodziliśmy tam bez żadnych zabezpieczeń. Na szczęście udało nam się bezpiecznie dotrzeć na samą górę.

Atak Elbrusa …

Szczyt atakowaliśmy ze Skał Pastuchowa. Tam zaczęła się taka prawdziwa zima. Rozbliliśmy sobie bazę na wysokość 4200 m.n.p.m. Spaliśmy w namiocie. Najgorsze były zmiany temperatur. Kiedy świeciło słońce to w namiocie było 20 stopni, a jak słońce zachodziło to dosłownie w ciągu kilku minut temperatura w namiocie spadała poniżej zera. Żeby wejść na Elbrus powinniśmy zostać w tym miejscu przez 5 dni. Powinniśmy robić sobie podejścia aklimatyzacyjne, żeby przyzwyczaić organizm do tej wysokości. My zrobiliśmy jedno podejście aklimatyzacyjne na wysokość 4800 m. Zajęło nam to cały dzień. Po pierwszej nocy pobytu stwierdziliśmy że jest tak zimno, że nie będziemy siedzieć tak długo i jeżeli w nocy będzie dobra pogoda to atakujemy szczyt. No i poszliśmy. Atak rozpoczęliśmy o godzinie 1.00. Było bardzo zimno. Temperatura w nocy wynosiła ponad -20stopni. Wiatr chwilami wiał tam mocno że musieliśmy się zatrzymywać, siadać i wbijać kijami w śnieg żeby nas nie porwał. Jak się uspokajało to szliśmy dalej. Podczas wspinaczki mieliśmy okazję zobaczyć przepiękne zjawisko.

 

 

Za nami wschodziło słońce i rzucało ono cień na wartwę atmosfery. Pięknie to wyglądało. Po kilkunastu godzinach dotarliśmy do takiego siodła między dwoma górami. Znajdowało się ono na wysokości 5500 m.n.p.m. Na szczyt pozostało nam tylko 142 metry, które pokonywaliśmy przez 3 godziny. Był to najtrudniejszy odcinek. Byliśmy już wykończeni. Szliśmy 30 kroków, zatrzymywaliśmy się, czekaliśmy pół minuty i znowu mogliśmy przejść 30 kroków. Wreszcie po 15 godzinach dotarliśmy na szczyt. W chwili kiedy zeszliśmy odrobinę w dół położyłem się na ziemi i zasnąłem na około 40 minut.

Otoczenie …

Dziwnym zjawiskiem jakie zaobserwowałem w Rosji, jest to że miasta są zrujnowane, brudne, panuje tam totalny nieład, ale za to wszystkie dworce kolejowe są pięknie odremontowane i pomalowane. Na Kaukazie nie ma dużo turystów. Są to popularne góry, ale mimo wszystko jest tam mało ludzi. Można się tam spokojnie odciąć od cywilizacji. Kaukaz jest bardzo malowniczym miejscem. Mieliśmy niesamowite szczęście bo wchodząc na Elbrusa trafiliśmy na idealną pogodę. Przez całą naszą podróż, która trwała 3 tygodnie pogoda była fatalna. To był jedyny dzień kiedy pogoda była ładna. Elbrus ma to do siebie, że jest strasznie zdradliwy. Pogoda w tym miejscu często się zmienia. Ciekawym aspektem tego miejsca są również krowy. Można je spotkać po prostu wszędzie.

 

Plany…

Latem planujemy wraz z Kubą Otlikiem i Bartkiem Pyrkiem wyjazd na Mont Blanc. Chcemy pojechać najpierw w Tatry i stamtąd wyruszyć w Alpy. Szykujemy się również na taką większa wyprawę za 2 lata. Chcemy wejść na najwyższy szczyt Andów w Ameryce Południowej, na górę Aconcagua, która ma 7000m. Średnia temperatura na Aconcagua wynosi od -20 do -40 stopni. Musimy kupić nowy sprzęt i oczywiście mieć więcej wolnego czasu.

Przyjdź w piątek, 9 kwietnia do MOKSiR-u w Kuźni Raciborskiej i wysłuchaj opowieści Piotra Dominiaka na żywo.

 

/p/

- reklama -

2 KOMENTARZE

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj