Nikt nie miał odwagi wyrazić żalu, że takiego formatu artysta zagrał w Raciborzu przed zaledwie dwudziestokilkuosobową widownią "Strzechy". Pomimo tego, że na koncert wstęp był za darmo.
Leszka Długosza – aktora, literata, kompozytora, pianistę, jednego z najbardziej znanych polskich śpiewających poetów właściwie przedstawiać nie potrzeba. Na scenie raciborskiej "Strzechy" Marek Rapnicki w krótkiej zapowiedzi spotkania podkreśla jednak fakt, iż artysta związany całe życie z Krakowem (W roku 1964 ukończył studia polonistyczne na UJ, a w latach 1964-1966 studiował na Wydziale Aktorskim w PWST w Krakowie. Od 1965 roku związany z krakowskim kabaretem Piwnica pod Baranami) nie zmienił się mimo tego, że czasy się zmieniły. I pomimo tego, że dziś nie jest członkiem Piwnicy pod Baranami to pozostał tym samym artystą, niezmiennym w swym myśleniu z "tamtych" czasów. "…Z dalekiej wrócić podróży, uściskać bliskich, zbadać puls fortepianu, przypomnieć z psem dawno ćwiczone lekcje, planty oblecieć, barbakan, bramę, jak dawniej po staremu wszystko tu znaleźć na swoim miejscu. Wrócić." – cytatem kończy zaproszenie na koncert Marek Rapnicki.
W myśl zacytowanych słów artysta poprowadził nas przez miejsca krakowskie, podróże po świecie by wrócić ironiocznie i nostalgicznie do "swojego" Krakowa.
Leszek Długosz koncert zaczął od wyraźnie krakowskich klimatów, rozpoczynając "własnym" krakowiakiem, przez kolejne piosenki i wiersze, poprzez wspomnienia wielu "obowiązkowych" miejsc w Krakowie. Cytował fragmenty wierszy oraz osobliwych książek… Między innymi książki wydanej wspólnie z przyjaciółmi o najstarszej bodaj w Europie księgarni, która na krakowskim rynku, niezmiennie w tym samym budynku działa od XVII wieku (Aktualnie w sieci MATRAS). Kolejne utwory przeniosły słuchaczy przez wędrówki zagraniczne, wspomnienia znanych osób i miejsc.
I wreszcie w końcowej części spotkania… nostalgia z odrobiną ironii.
Najpierw autorska interpretacja jednego z najbardziej znanych tesktów współczesnej literatury – wierasza ks.Jana Twardowskiego, na kanwie którego literat snuje rozważania o przemijaniu. "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…" Później temat podejmuje w przewrotnym ale jakże dosłownym wierszu o kropce (symblizującej koniec), która choć powinna być na końcu zdania lub wiersza, a która jednak czasem zaskakuje nas w innym, nie planowanym miejscu (i czasie, jak by się chciało dopowiedzieć autorowi).
Na koniec wraca do słynnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami, W utworze "Pod Baranami też już dzisiaj inny czas", śpiewa o "piwnicy", która wprawdzie istnieje ale niestety już nie ta sama. Wyczuwalna nostalgia i powrót do czasów, w których w kabarecie, przed trzydziestoma laty uchodził za jednego z największych artystów w zespole. Nostalgia… a być może nić żalu z uwagi na rozstanie z kabaretem, którego był współtwórcą.
Marek Rapnicki "nie pozwolił artyście bisować"; w dość zaskakujący sposób, zanim Leszek Długosz zszedł ze sceny Rapnicki sam zapowiedział, że teraz będą bisy. Po co tracić czas na schodzenie i ponowne wejście na scenę, od razu zacznijmy drugą część koncertu – powiedział zachęcając jednoczesnie do zaśpiewania starych utworów, na które czeka widownia. I stało się: zaintonowany "Berlin" przyjęto z aplauzem. Do dziś nie wiem dlaczego takim powdzeniem cieszył się zawsze ten uwtór – kwituje artysta. Na koniec kwiaty dla zespołu i podziękowanie w kierunku Marka Rapnickiego, który po dziewięciu latach ponownie sprowadził krakowiaka do Raciborza za sprawą jakiejś "magicznej sprężyny".
Nikt nie miał odwagi wyrazić żalu, że takiego formatu artysta zagrał w Raciborzu przed zaledwie dwudziestokilkuosobową widownią "Strzechy". Pomimo tego, że na koncert wstęp był za darmo.
Koncert odbył się w ramach promocji Dni Raciborza, był częścią literackiego wieczoru, w której odbyło się również spotkanie z Ernestem Brylem poprzedzone monodramem Jerzego Zielnika.
//i/
bo tak załatwia sprawy p.Rapnicki,rzucać hasło ale aby sprawe nagłośnić,zapewnić widownię to już ktos inny.To nie swietlica w Brzeziu p.Marku.Jest PWSZ.Licea NaM itd Tak prostych spraw nie załatwił pracownik RCK to jest niewiarygodne,a jeszcze startował na Dyrektora?!
Przecież etatowy felietonista NaMowców nie będzie wyrażał żalu do siebie samego za kiepską informację. Tak już było zawsze, jest i najprawdopodobniej będzie, że info będzie mizerne a winnymi zostaną osoby trzecie, byle nie Radny, któremu się nie chce…
jaka szkoda, ze nie wiedzielismy, przyszłaby zapewne młodzież z liceum
A mi się wydaje,że za ciepło na takie melancholijne dygresja pana Leszka.Tak w październiku bym zawitał.A swoją drogą to można było zaprosić na plener Stare Dobre Małżeństwo.
Naprawdę szkoda,że nie rozreklamowano występu L.Długosza!!!!Kto zawinił??
„Jaka szkoda, że dni nasze przepłynęły jak ta woda, jaka szkoda….”
Naprawdę szkoda, że taka impreza, a wcale nie rozreklamowana.
Ludzie dajcie spokój, dobrze wszyscy wiedza że są Dni Raciborza, we wszystkich mediach były i są informacje to co jeszcze na drzwich lodówki Wam przykleić ? Jak ktoś chce dotrzeć do kultury to jej szuka i zawsze znajdzie a nie marudzi. Chodze na imprezy i wiem że ci sami zawsze są na nich , ci ktorzy szukają i chcą w inny niż z piwkiem przy grilu spedzić czas. Nie marudzćie. a Tak na marginesie na tym portalu były rowniez zapowiedzi.
pozdrawiam marudy i mam nadzieję, że na następnej imprezie zobaczę więcej ludzi bo kto szuka ten znajdzie.