„Powrót z Alaski do Raciborza”

Wakacje ze Sztuką i Przygodą zakończone. W trakcie obozu w letniej siedzibie Grupy Rosynant w Gliśnie Wielkim młodzi ludzie pod okiem instruktorów m.in. brali udział w warsztatach teatralnych, pływali kajakami i jeździli konno. Hitem tegorocznych "Adapciaków" okazały się tańce ludowe.

W sobotę, 31 lipca br. zakończył się drugi (i ostatni w tym roku) obóz artystyczny „Adapciak”, zorganizowany przez instruktorów ze Stowarzyszenia Artystów i Podróżników GRUPA ROSYNANT i biuro ORINOKO – ART & TRAVEL, prowadzone przez Dawida Wacławczyka. W tym roku, młodzież zainteresowana wartościowym spędzeniem wakacji w kontakcie ze sztuką i wyjątkową kaszubską przyrodą mogła skorzystać z dwóch obozów. „Adapciak I” przeznaczony był dla gimnazjalistów i uczniów ostatnich klas szkół podstawowych, natomiast „Adapciak II” dla licealistów i studentów.

- reklama -

 

 

Obozy odbyły się tradycyjnie w „letniej siedzibie Grupy Rosynant” – na Ranczu Kaszubskim „Przystanek Alaska” w Gliśnie Wielkim, w powiecie bytowskim. Uczestnicy obozów i zaproszeni artyści mają tam do dyspozycji kilkadziesiąt hektarów własnych pól, łąk i lasu oraz własne plaże nad czystym jeziorem Kamieniczno. Samo miejsce obozów duchem, klimatem i wystrojem przypomina osadę Cecily – miejsce akcji słynnego serialu „Przystanek Alaska”. Stąd też dużo tu spokoju, tolerancji, wolności artystycznej i kreatywnej atmosfery. Śpi się w klimatycznych drewniano – glinianych domkach, a warsztaty odbywają się w salach urządzonych w kamiennych, 120 letnich pomieszczeniach dawnej stodoły i pomieszczeń gospodarskich.

 

 

Piękna pogoda, krystalicznie czyste jezioro i kaszubska przyroda, a także spływy kajakowe, jazdy konne, nocne podchody, seanse filmowe, turniej „osadników”, karaoke i LARP’y (fantastyczne gry akcji) musiały walczyć o uczestników nie mniej niż instruktorzy, którzy na zaproszenie organizatorów zjechali z całej Polski, by prowadzić wyjątkowe zajęcia.

Wśród propozycji, z których korzystali młodzi artyści w tym roku, znalazły się: rzeźba w glinie (Paweł Stępień – niezależny artysta z Będzina), warsztaty teatralne (Grażyna Tabor – teatr Tetraedr z Raciborza), sztuka linorytu (Bartłomiej Mielnik – Niezależne Centrum Kultury „ASP”), sztuka cyrkowa + fire-show (Ida Dembek i Piotr Dombrowski z Grupy Cyrkowej HECA z Brodnicy) i trening twórczości (Renata Mazur – Ponikiewicz z Pracowni Rozwoju Osobistego „Pełnia”, Kraków). W starszej grupie pojawiły się dodatkowo: Salsa (Anna Rączka z Domu Kultury i Tańca w Bytomiu), improwizacja ruchowa i… absolutny hit tego sezonu: polskie tańce ludowe (Anna Kasprzak i Paweł Zaufal – tancerze i studenci wydziału tanecznego PWST z Krakowa).

 

 

Nad bezpieczeństwem na lądzie i w wodzie czuwał legendarny już ratownik (medyczny i wodny) – Zbysław Szczepański. Dzięki jego radości życia i determinacji do pracy z młodzieżą można było skosztować kąpieli nie tylko o dowolnie wybranej porze dnia, ale także przy wschodzie słońca, a nawet o północy… Domową kuchnią zajęła się stała i sprawdzona ekipa: Asia Majewska, Diana Stryjska, Asia Dwornik, Kasia Śliwicka i dowództwo kulinarne: Asia Mużelak z Andrzejem Śliwickim. Wakacje ze sztuką i przygodą, to projekt prowadzony przez Grupę Rosynant, a pilotowany przez Dawida Wacławczyka (kierownika obozów) od roku 2000.

Adapciaki 2010 – okiem Dawida Wacławczyka:

W tym roku uczestnicy zaskoczyli nas świetną, niezwykle twórczą, ale i bardzo otwartą postawą. Fakt, po 10 latach pracy, na „adapciakach” doczekaliśmy się wyjątkowej, unikalnej i niepowtarzalnej atmosfery: pozytywnego luzu, kulturalnej zabawy, szalonej twórczości, a także umiejętności przebywania i życia w grupie składającej się z wielu różnych osobowości. Na nasze obozy przyjeżdżają są zarówno młodzi amatorzy teatru, muzycy, osoby zainteresowane rycerstwem, ale także sportowcy, filmowcy, młodzi naukowcy, częściowo geniusze szkolni, ale i typowo intelektualni, studenci kierunków tak dziwnych, że trudno je spamiętać. Przyjeżdżają z Raciborza, ale i z Gdańska, Warszawy, Łodzi, Tychów, Katowic… Większość z nich wcale nie zajmuje się sztuką na co dzień. Raczej to po naszych obozach trafiają do teatrów, za zajęcia artystyczne w domach kultury, sami podejmują akcje artystyczne, zaczynają działać w organizacjach pozarządowych. Ale w chwili przyjazdu, większość stanowią tzw. „normalsi”.

 

A jednak przyjeżdżająca do nas ekipa, to mieszanka wyjątkowa, pełna osób nietuzinkowych, ciekawych, oryginalnych, pozytywnie zakręconych. Przez te dwa tygodnie ludzie Ci są zdolni do pięknej współpracy i uczestnictwa w niezwykle inspirującym procesie twórczym. Są pełni własnych inicjatyw, pomysłów, wyzwań. Co ważne – wszystko to udaje się nam osiągnąć na pełnym luzie, bez spiny i zbędnego nadęcia, jaki często towarzyszy młodym artystom i młodej sztuce. Dzięki temu, dzięki wspaniałym instruktorom i zgranej kadrze, dzieją się u nas rzeczy niesłychane. W tym roku przez obozami najbardziej bałem się o powodzenie warsztatu tańców ludowych. Czy ktoś odważyłby się wyskoczyć z tańcami ludowymi na WF-ie? Od paru lat ludzie nie chcą na to chodzić nawet za darmo! Zespoły tańca ludowego ostatnio popadały. Nie ma już nawet dawnej raciborskiej „Strzechy”, a wszystko, co ma w nazwie „ludowe” kojarzy się młodzieży z obciachem, kiczem i cepelią. Wprawdzie robiliśmy już na adapciakach tańce irlandzkie, salsę i afro – dance, ale to wszystko jest na topie, więc siłą rzeczy –  musi się podobać. A polskie tańce ludowe – oberki, kujawiaki, krakowiaki? Młodym kojarzy się to z kołem gospodyń wiejskich, zespołem „Mazowsze”, nudnymi festynami na wsi. A tutaj… choć w autobusie wszyscy zarzekali się, że nie będą na to chodzić, to wyszła bomba w torcie. Był to jeden z ulubionych warsztatów! Koszykarze, młodzi metalowcy, rycerze, dziewczyny w glanach i balerinkach – nie tylko wycinali hołubce i uczyli się krakowiaka, ale jeszcze chcieli do tego śpiewać ludowe kawałki z podziałem na role męskie i żeńskie! Myślę, że przekonała ich postawa prowadzących: uśmiechnięta Ania i akordeonista Paweł w czerwonym irokezie na głowie. Pogo do akordeonu – tego jeszcze nie było! A u nas takie akcje się działy! Gdy do tego dodać zapał, jaki towarzyszy rzeźbieniu, budowaniu instalacji leśnych, głębokie przeżycia na treningu twórczości, uśmiech podczas zabaw cyrkowych, wyciszenie podczas warsztatów teatralnych…

 

Kurcze, jak się na to wszystko patrzy, kiedy rozmawiamy z kadrą o tych świetnych ludziach, to serce się raduje. Także z tego, że przynajmniej raz w roku, wszyscy z nas mają możliwość pracy w świetnym miejscu, w kapitalnej atmosferze i z autentyczną radością w sercu. Tego sobie gratulujemy – pracy, która daje szczerą i prawdziwa radość i satysfakcję. Taką, którą czujemy wszyscy – od pomocników kuchennych, przez wychowawców, po instruktorów i organizatorów… I pomimo tego, że jesteśmy w pracy, to czekamy na te chwile cały rok, tak jak czeka się na upragnione wakacje

 

D. Wacławczyk

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj