Trudno jest pisać o śmierci naszego ukochanego Papieża

Właściwie to trudno jest pisać o śmierci kogoś nam bliskiego, kochanego, kogoś, w kim mieliśmy oparcie. On był niepodważalnym autorytetem dla wielu ludzi w całym dzisiejszym świecie. . Ale w głębi serca mieści się taka cząstka, która wręcz każe mi o tym pisać, więc piszę…

Gdy zagłębimy się w młodzieńcze życie Papieża, okaże się ono bardzo proste, ale zarazem uduchowione i otwarte na innych ludzi. Urodził się w znanych nam wszystkim Wadowicach, 18 maja w 1920r. Ukończył Męskie Gimnazjum Śląskie. Był ministrantem oraz bardzo zdolnym uczniem, żywym i bystrym. Rozwija swój talent aktorski na deskach szkolnego teatru. Następnie zdaje maturę i kończy na Uniwersytecie Jagiellońskim Filozofię. Przenosi się wraz z ojcem do Krakowa (matka i brat już nie żyją). Zaczynają powstawać tomiki z jego wierszami. Po śmierci ojca wstępuje do seminarium duchownego w Krakowie. W 1958r. zostaje biskupem Krakowa, a w 1964r. arcybiskupem, by 16 października 1978 stać się następcą Chrystusa na ziemi. Jako Papież przyjmuje imię Jan Paweł II.

Historię tworzy każdy człowiek, jednak niewielu z nich przechodzi do historii, tworząc osobny okres w dziejach człowieka – ważny dla ludzkości okres. To, przez co przeszedł Karol w młodości, nie jest nam tak bardzo bliskie i znane, jak to, kim był dla nas przez te wszystkie lata swojego pontyfikatu.


Już w pierwszym tygodniu swojej posługi rozpoczął pielgrzymowanie do innych krajów, by tam mówić o Jezusie, dawać Jego świadectwo.


Niewielu, przynajmniej moim zdaniem, w świecie Kościoła rzymskokatolickiego mogłoby mu dorównywać. Godził ze sobą ludzi skłóconych, troszczył się o biednych i uciśnionych, starał się o jak największe dobra dla ludzkości i jednocześnie dla każdego z osobna. Nieustannie walczył o pokój na ziemi. Jego podróże miały służyć dwóm celom: nowej ewangelizacji krajów katolickich i pojednaniu religii. Jako jedyny Papież przekroczył próg Synagogi Żydowskiej w Rzymie, jako jedyny Papież modlił się Pod ścianą Płaczu w Jerozolimie. W czasie swoich pielgrzymek odwiedził 132 kraje, oraz około 900 miejscowości. W podróżach spędził 586 dni.


Jednak zawsze bardzo tęsknił do swojej Ojczyzny i do Polaków. W ostatnich minutach życia powiedział, że w Góralach ma oparcie i może na nich liczyć, to prawda, nawet kiedy bywało źle, oni nigdy nie tracili nadziei.


Jednak nikogo tak bardzo Papież nie kochał, jak młodzieży. Pokładał w niej swoje nadzieje i oczekiwania. Mówił im:” W Was jest nadzieja, do was należy przyszłość”. Organizował dla nich spotkania, wielu młodych ludzi po jego naukach nawracało się, odnajdowało sens życia.


Dlaczegóż więc spotykały go liczne trudności w jego posłudze? Zamach na życie, i w efekcie kłopoty zdrowotne, choroba Parkinsona i liczne cierpienia? Nikt z ludzi na to pytanie nie zna odpowiedzi. Ale wydaje mi się, że on po prostu brał na swe ramiona krzyż współczesnego świata. Przecież cierpienie jest również wpisane w życie człowieka – być może teraz dopiero zrozumieliśmy to i mogliśmy na własne oczy to widzieć.


Można by długo jeszcze wymieniać wiele przykładów świadczących o tym, jak ważnym w życiu dla każdego z nas był Karol Wojtyłła. Zadając sobie pytanie: czy spotkam jeszcze kiedykolwiek kogoś takiego jak on? Odpowiadam: nie sądzę. Po śmierci Jana Pawła II, wszyscy będziemy starać się wypełniać Jego wolę, zawzięci odstąpią być może od swoich racji, nieugięci zaczną się godzić. Ja osobiście miałam okazję być blisko Ojca Świętego i widzieć Go na żywo w Watykanie aż dwa razy, czego pewnie niejeden mi zazdrości.


Choć wszyscyśmy pochowali Go w grobie, nigdy nie pogrzebiemy Go w naszej pamięci i w naszych sercach….


Jestem przekonana, że tak jak powiedział Kardynał Ratzinger, stoi teraz w oknie domu naszego Ojca i spogląda na nas błogosławiąc nam z Nieba.



Marta Glenz II C


Gimnazjum nr 3 w Raciborzu


/Ze strony parafii Matki Bożej/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj