Referat Małgorzaty Rother-Burek wygłoszony podczas Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej: “Trzeba się trzymać pięknych przyzwyczajeń”. Twórczość Jana Darowskiego; która odbyła się w Rzeszowie 8-9 listopada 2011r.
Związki Jana Darowskiego z Ziemią Raciborską i relacje z “Brzeskim Parafianinem” – Małgorzata Rother-Burek
Brzezie n/Odrą – Londyn – Brzezie n/Odrą
“Co mi tam Londyn, Paryż czy Warszawa,
To są tylko monstrualne dziury,
Pełne pozłacanej nędzy, kanciarzy
I błaznów, uczuciowe pustynie przepi-
sywane przez podmuchy przelotnych
trendów i mód. Najwartościowsze
życie każdego kraju rozwija się po
jego wioskach i prowincjonalnych
miastach. Tak jest tu, tak we Francji,
w Polsce i wszędzie. Dlatego być wita-
nym i rozumianym we własnej
kolebce, to naprawdę jest coś.
Przynajmniej dla poety (…). “
Jan Darowski – Listy z Londynu – grudzień 1993rok.
Nie nie nie nie wrócę
nigdy tam nie wrócę
Matka mi zabrania
wciąż cerując pod kaflowym piecem
rano rozdzierane cisze
Zabraniają brzozy,
których w Brzeziu już nie ma
i ryby w Odrze wytrute,
a świecące cekinami łusk
w moim nie nie nie
Umarłych wyprowadzę z cieni
wywołam raj stracony
z tego negatywu
po pewny czasie
przy pewnym świetle
za pewną cenę
Może kiedyś w ten sposób
jak nigdy tam wrócę
Wiosną 1993 roku wiersz „Negatyw” Jana Darowskiego zaprezentowany został szerszemu odbiorcy rodzinnej miejscowości Brzezie n/Odrą (od 1975 roku dzielnica Raciborza).
Dwa wydane w Londynie zbiory poezji Jana Darowskiego „Drzewo sprzeczki” (1969) oraz „Niespodziewane żywoty” (1990) z wymownymi dedykacjami „… nie zapomniałem – Janek” przechowywane były z pietyzmem wśród rodzinnych pamiątek sióstr Łucji i Gemy oraz brata poety Kazimierza.
„Negatyw” wybrany jako pierwszy przez redakcję „Brzeskiego Parafianina”, pisma o charakterze historyczno – religijnym, rozpoczął prezentację twórczości poety, który urodził się 22 grudnia 1926 roku w Brzeziu n/Odrą a piszącego wśród emigracji powojennej w Londynie. Wybierając ten utwór, redakcji przyświecała głęboka nadzieja, która mimo pozornych sprzeczności, emanuje z tegoż utworu, że przyjazd, odwiedziny rodzinnej miejscowości, po prawie pół wieku nieobecności, staną się faktem. Kolejne zdarzenia wskazywały, że poeta odwiedzi „kraj lat dziecinnych”, swoiste sacrum, które po wielokroć przewija się w jego poezji, a tak łatwo odczytywane jest szczególnie przez czytelników jego rodzinnego Brzezia.
Żywioną nadzieję przyjazdu, odwiedzin Brzezia potwierdzały listy poety kierowane do rodziny. Oto co pisał poeta do siostry w liście z 13 grudnia 1993 roku:
„(…) jaki wspaniały prezent świąteczny mi sprawiłaś tym Brzeskim Parafianinem”.
Cieszyłem się tym jak dziecko. Cały Boży dzień spędziłem przeglądając te numery, studiując pilnie raz jeszcze całe moje dzieciństwo. No i zaszczyt dla mnie widzenia się tam w druku. Nie myśl, że żartuję.
Dając nr 6. Parafianina jako pierwszy w paczce, naprawdę nie mogłaś lepiej uczynić. Aż mnie zatkało widząc na okładce to, co przez 50 lat było samym centrum świata dla mnie, moim sacrum najświętszym, z którego brałem moją iskrę twórczości zapalną: szkoła,kościół, stary cmentarz i niewidoczny tu klasztor, w którym przez tyle lat byłem ministrantem. Ciekawe czy jeszcze chowają na tym cmentarzu, bo tam właśnie chciałbym spocząć: gdzie moi rodzice, siostry Lazaria i Dulcissima, i różni wspaniali ludzie, którzy nam dawali cukierki i klapsy. Nasz stary kościół, o którym tyle się w dzieciństwie nasłuchałem, widzę tu po raz pierwszy i czytam jego historię. Nie ma co, mamy być z czego dumni, gdziekolwiek jesteśmy na świecie (…).
Mapa topograficzna Brzezia jest dla mnie, jak się rzekło, bezcenna. Chociaż po prawdzie mam ją i tak wyrytą w pamięci, i wymierzoną dokładnie moimi nogami. Parę szczegółów jest dla mnie nowością (…).
W całości biorąc, pomysł Parafianina całkiem mnie zachwycił. To akurat rzecz, która może coś zdziałać w postkomunistycznej próżni, bo odwołuje się do spraw lokalnych, drogich każdemu sercu, uświęconych przez dzieje, działa ponad głowami „mędrców” w urzędach i redakcjach stołecznych.
Każda wieś, każde miasteczko w Polsce powinno zdobyć się na coś podobnego i walczyć o swoją indywidualną duszę i twarz (…).
Mógłbym się całkiem utopić w Parafianinie i pewnie byś nie zobaczyła tego listu przed Świętami.
Janek”
Bezsprzeczną radość i dumę, nie tylko dla czytelników „Brzeskiego Parafianina”, sprawił fakt przesłania do redakcji cudownego wiersza „Brzeską aleją” jeszcze pod roboczym tytułem „Aleja”, który opublikowany został w 1994 roku na łamach naszego pisma. A dziś z tym większą satysfakcją odnotować należy, że znajduje się on w „Antologii poezji polskiej na obczyźnie”, rozsławiając skrawek pięknej ziemi raciborskiej – Brzezia n/Odrą.
Początkowa korespondencja ubogacana była rozmowami telefonicznymi; wzajemne pytania Londyn – Brzezie, wymiana myśli, oczekiwania na nowe teksty, często również gorzkie słowa poety:
„(…) w kraju? Niewiele tam drukowałem – są zawsze jakieś opory polityczne lub korekcyjne. Chcą zmian, na które nigdy się nie zgodzę (…). Jestem jednak jak ten przysłowiowy lodowiec (góra) i najwięcej materiałów dalej czeka sobie w moich teczkach albo na komputerowych dyskietkach”.
I jest rok 1995 – w przesyłce z Londynu do redakcji czytam:
„(…) załączam również siedem wierszy, z których tylko jeden może być Pani znany. Załączam jeszcze raz „Aleję”, bo przywróciłem tam oryginalny tytuł, ten w sensie „pierwotny”, chcę, by ta zmiana została odnotowana. Wiersz „Oślepienie Erosa” przyszedł mi wraz z innymi w szpitalu, kiedy sam byłem prawie ślepy. Jest tu na dowód – albo w nadziei – że nie jest jeszcze u mnie wszystko skończone. Są do Pani dyspozycji – gdyby się spodobały. Znowu wyczekuję Brzeskiego Parafianina. Może zobaczy Pani kiedyś, jakie to da wyniki również dla Brzezia. Oby mi tylko starczyło zdrowia, tj. oczu (…)”.
Temat wzroku powraca wielokrotnie, wyczytać go można również z kart jego twórczości. Związany jest z przeżyciami z dzieciństwa, kiedy to ciężko zachorował na szkarlatynę i o mało nie stracił wzroku. Swoje cudowne uzdrowienie wiąże z postacią siostry Dulcissimy.
Jego życie w Anglii to, jak się okazuje, stałe wsłuchiwanie się w odgłosy rodzinnego Brzezia; o czym świadczy powojenna korespondencja jeszcze ze Szkocji i z pierwszych lat pobytu w Londynie (do roku 1948), z przyjaciółmi lat młodości: Heleną i Józefem. Wspominał ten okres podczas rozmów telefonicznych pan Janek kończąc słowami
“pragnę zachować niezmienioną postać Heli grającej na organach oraz jasną, bujną czuprynę Józka”.
Również korespondencja z rodziną to stały kontakt “z Brzeziem”. Tak było również w 1996 roku podczas rozpoczynającego się procesu beatyfikacyjnego, dziś już Sługi Boże S.M Dulcissimy, która przebywała w brzeskim klasztorze i zmarła w opinii świętości, kiedy poeta miał 10 lat. Nie dziwi więc jego spontaniczna reakcja. Darowski pisze:
„(…) słyszałem o procesach beatyfikacyjnych dla siostry Dulcissimy, a ja o Niej pisałem. Rzecz utknęła na siódmym rozdziale i nie wiem, kiedy znowu ruszy. To o siostrze Dulcissimie jest do Pani dyspozycji, tyle że będzie to wyrwane z większej całości. Nie rozstanę się z tymi siedmioma rozdziałami aż rzecz skończę albo śmierć mnie tam zatrzyma. Taka jest moja warsztatowa metoda, od której nigdy nie odstępuję. Tutaj jednak mógłbym podpisać wybrany fragment (…). Załączam 11 stron komputerowego wydruku książki, którą pisałem w 1994. Ma ona prowizoryczny tytuł „Unsere” i jest o mojej młodości, o drodze z Brzezia do Anglii, i o ludziach spotkanych (…). Fragment o Siostrze Dulcissimie wydaje mi się być jasny i zrozumiały, jest na stronie 13. podkreślony (…)”.
W tym miejscu korzystam z przyzwolenia poety i przytaczam wskazany fragment, który jest jednocześnie, na prośbę poety, złożonym świadectwem w procesie beatyfikacyjnym siostry.
„Moje lewe, dziś widzące i kiedyś wspaniałe oko jest darem od siostry Dulcissimy z naszego nowicjatu Marianek. Ja wzrok odzyskałem, a ona oślepła zupełnie – prawie w tym samym czasie. Lekarze przyjeżdżali i odjeżdżali kiwiąc głową, pełni wyrazów współczucia dla Matki. Ona nie. Ona zatroskana modliła się o wzrok dla mnie, mówiła Matce, że odda mi Jej własne oczy albo choć jedne. Myślałem, że to może ona mnie tuli, bo ten sztywny, krochmalony kołnierz, ten krucyfiks, ta dłoń tak delikatna na moich włosach albo policzku.
Cokolwiek się stało, stało się. Pewnego dnia ja świat widziałem, Ona już nie. Lekarz, gdy przyjechał, oświadczył Matce, że to cud”.
Poeta pisze dalej:
„Nie jestem człowiekiem zbyt gorliwej wiary , ale to co było, to było. Nie zapomina się takich rzeczy nigdy”.
We fragmencie przesłanej książki „Unsere” sprawa wzroku wraca ponownie w momencie badań lekarskich podczas wojennej wędrówki. Darowski pisze:
„(…) „najlepszy instytut na świecie” urządzał mnie absolutnie. Kopalnią złota wręcz był dla mnie adiutancki pomysł, bo i tak wiedziałem, że nie mogą nic dla mnie zrobić ci cudotwórcy z soczewkami, że nie na samym oku cała rzecz polega, a tylko na „spalonym” optycznym nerwie gdzieś głęboko w głowie. Tylko nie mówić nic o tej szkarlatynie. Nie pytali w Brzeziu podczas wcielenia do wojska, dlaczego miałbym w optalmologa zabawiać się aż tutaj w Stuttgarcie?”.
Praca nad książką „Unsere” według relacji nie została skończona, jednak i te siedem rozdziałów napisanych byłoby doskonałym wzbogaceniem nie tylko biografii poety, lecz również literackim obrazem wojennej tułaczki wielu osób, także ludzi z Brzezia, o których powojenne losy wielokrotnie dopytywał poeta podczas pisania książki.
Jeden z artykułów w lokalnej prasie zatytułowałam „Polak w Londynie”, jak bowiem nazwać inaczej poetę, tłumacza m.in. Miłosza, Herberta, Różewicza, Szymborskiej, który ponad pół wieku w przybranej losowo ojczyźnie legitymuje się na stałe, jedynie polskim obywatelstwem?
Być może nieco światła w tej kwestii wniesie fragment biografii z okresu pracy i nauki Jana Darowskiego w znanej raciborskiej drukarni braci Mayerów zaraz po ukończeniu brzeskiej „podstawówki”. Opisane w biografii zdarzenia to już nie młodzieńcza fantazja, tu wyziera „polska dusza” poety balansująca nad wojenną rzeczywistością. Czytamy:
„Ponieważ Mayerowie mieli te polskie czcionki, mieli dwujęzycznych zecerów i mieli już „opiekuna” partyjnego, majstra – introligatora, który ich inwigilował, dostawali zamówienia – i to bezzwłocznie rozkazowe – (…). Druki często tajnej natury. Dlaczego u nich a nie w Krakowie? Bali się pewnie Niemcy penetracji ze strony wywiadu Polskiego Podziemia. A tu w Raciborzu czuli się pewniej (…). Aż nadeszła książeczka (…) – katalog polskich książek do zakazania, wyszukania i zniszczenia. Bardzo daleko planowa robota. Kulturkampf na całego i ostatecznie rozstrzygający(…).
Postanowiłem zdobyć to za wszelką cenę dla p. Gasza, ale jak? Kaloryfer dał mi rozwiązanie, gdy mi spadły tam raz odbitki szpaltowe i znalazłem za nim inne, kiedyś szukane po całej drukarni. Więc było: 6 odbitek dla nich i jedna dla mnie – za kaloryfer (…). Dwa miesiące tam leżały za kaloryferem na „ostygnięcie”,,a później wyniosłem je i dałem p. Gaszowi”.
Ożywione kontakty poety z Brzeziem w połowie lat 90., spotkania profesora Śmieji z Darowskim w Londynie, ich dalsze plany wydawnicze utwierdzały w przekonaniu, że spełnią się oczekiwania i gościć będziemy pana Jana w Brzeziu, i to nie tylko wśród przyjaciół rodziny, lecz w szerszym gronie, szczególnie młodych, którzy coraz chętniej sięgali po poezję Jana Darowskiego.
Kilka lat temu, jeden z maturzystów napisał w swojej pracy:
„Temat Brzeskich Alei szczególnie mnie zaciekawił. Ja przecież nie znam brzeskiej lipowej alei, nigdy nią nie spacerowałem do Raciborza aż na Widok, nie oglądałem jej piękna w lipcowym rozkwicie i zapachu, jak pisał o tym poeta (…). Twórczość Jana Darowskiego jest różnorodna.
Ja wybrałem tę, która wydawała mi się najciekawsza dla mnie prywatnie i dla mojego pokolenia, a umieszczenie jego twórczości w „Antologii poezji polskiej na obczyźnie” obok takich osobowości jak Miłosz, Herbert czy też Różewicz świadczy o tym, że jest on zaliczany do grona najlepszych piszących na obczyźnie Polaków (…).
Przed rozpoczęciem prac nad tym tematem, nie wyobrażałem sobie nawet, że ktoś z mojej miejscowości będzie wymieniany wśród tak liczących się nazwisk”.
Tu jednak istniała istotna bariera dla młodzieży, brak podstawowej literatury, przynajmniej wyboru poezji Jana Darowskiego. Coraz częściej odwiedzano redakcję “Brzeskiego Parafianina” oraz dom pani Łucji Bugdol – siostry poety.
Wiersz “Negatyw” jak wspomniano budził nadal nadzieję na powitanie poety w rodzinnym Brzeziu, Ziemi Raciborskiej. Więc czekaliśmy. Tu jednak życie dyktowało inaczej – choroba, pobyty w szpitalach, rehabilitacje; w kolejnych listach, w rozmowach telefonicznych odczuwało się, że prawdopodobnie Brzezie pozostanie na zawsze swoistym sacrum dla poety, mickiewiczowskim „krajem lat dziecinnych”.
Potwierdzał to również profesor Śmieja, wierny przyjaciel Darowskiego, poeta również pochodzący ze Śląska. Pisał on z Ontario do naszej redakcji:
„Janek zamknął się w swoich „Brzeskich alejach” w swojej dziupli, z której trudno go wyciągnąć(…)”.
Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Jana Darowskiego, a zarazem z dumą i wzruszeniem fakt, że ostatnia wola poety to powrót do Brzezia – niestety pośmiertny. Serce, które kochało tak silnie rodzinną ziemię, spoczęło w Brzeziu, będzie tu na zawsze, zaś twórczość poety, tak jak za życia jego głowa, krążyć będzie po szerokim świecie.
Poeta zmarł w Londynie 4 lipca, urna z prochami staraniem żony Barbary oraz rodziny z Anglii sprowadzona została do Polski. Poeta pochowany został na brzeskim cmentarzu 26 lipca 2008 roku. W uroczystościach pogrzebowych udział wzięły liczne delegacje władz miasta, starostwa powiatowego, Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej oraz ośrodków kultury ziemi raciborskiej. Nad otwartą mogiłą odczytane zostały kondolencje skierowane do rodziny, wśród nich list pożegnalny Zespołu Redakcji miesięcznika „Śląsk”, Zarządu Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego w Katowicach, a w nim słowa:
„Poeci zawsze wracają do swoich, do miejsca urodzenia z którym nie rozstali się nigdy – niezależnie jak ułożyły się ich życiowe losy (…). Teraz wreszcie może zostać pożegnany w swoim majestatycznym Brzeziu n/Odrą, miejscu dozgonnej nostalgii które wielokroć ożywiał w swej poezji.
Niech stanie się odtąd to miejsce nie tylko znakiem wiecznego spoczynku – ale i żywej, trwałej pamięci poprzez poetyckie słowo, w którym trwa i przetrwa (…)”.
Tak jak przed laty w rodzinie państwa Darowskich z pietyzmem przechowywano wszelkie pamiątki brata, tak ja osobiście po piętnastu latach niezwykłej znajomości, przygody literackiej poprzez pismo “Brzeski Parafianin”, przechowuję nie tylko w pamięci każdą rozmowę telefoniczną, kartki, książki, listy poety – a fakt zaufania poety, oraz dedykacje w stylu “mojej patronce literackiej w Brzeziu – Jan Darowski”, nie tylko wzruszają lecz w pewnym sensie obligują. Stąd też po śmierci poety z pełnym zaangażowaniem przystąpiłam do opracowania pierwszego w kraju wyboru wierszy Jana Darowskiego. W tym miejscu pragnę podziękować pani Barbarze Darowskiej za osobiste wsparcie oraz prof. Florianowi Śmieji za napisanie wstępu do publikacji. Pozycja pt. “Powroty” ukazała się na rynku wydawniczym w 2008 roku, wydawcą jest firma “Raciborskie Media Ireneusz Burek”. Wydawca tomiku uruchomił również stronę internetową www.jandarowski.pl, a także promuje poetę na Raciborskim Portalu Internetowym www.raciborz.com.pl
Dzięki zrozumieniu władz Miasta Racibórz i Starostwa Powiatowego w Raciborzu – każda, nie tylko szkolna, biblioteka jest w posiadaniu tegoż wyboru wierszy.
Firma Raciborskie Media, wydawca “Brzeskiego Parafianina” przygotowała cykl imprez pn. “85. rocznica urodzin Jana Darowskiego, poety ziemi raciborskiej”.
Wśród imprez, odbywających się pod patronatem Prezydenta Miasta Raciborza warto wspomnieć chociażby niezapomniany “Wieczór Polskiej Poezji”, który odbył się w Domu Kultury Strzecha – najstarszej, stuletniej, polskiej instytucji kulturanej w Raciborzu. Podczas koncertu wystąpili laureaci konkursu recytatorskiego Biblioteki Miejskiej i Powiatowej w Raciborzu pod nazwą “Brzeską aleją – poezja Jana Darowskiego”. Wieczór wzbogacony został przez uczestników Klubu Poezji Śpiewanej Raciborskiego Centrum Kultury repertuarem utworów Miłosza, Szymborskiej, Herberta, Różewicza.
Po raz pierwszy poezja Jana Darowskiego wybrzmiała dostojnie na dużej scenie dla licznie zgromadzonej publiczności. Podczas imprezy wręczono cenne nagrody, nie tylko dla laureatów konkursu recytatorskiego, lecz również dla zwycięzców konkursu internetowego zorganizowanego na portalu raciborz.com.pl.
W ramach obchodów, w czerwcu br. w Raciborzu gościliśmy z prelekcją prof. Floriana Śmieję, który odwiedził również po raz kolejny grób Jana Darowskiego w Brzeziu i spotkał się z przyjaciółmi i rodziną poety.
Zaproszenie na konferencję naukową, tu do Rzeszowa, traktuję jako wyróżnienie, a jednocześnie, w myśl wspomnianego osobistego zobowiązania wobec Jana Darowskiego, zdecydowałam się włączyć dzisiejszą rzeszowską konferencję naukową w ramy obchodów 85.rocznicy urodzin poety organizowanych na ziemi raciborskiej.
Jestem na konferencji z przedstawicielką Biblioteki Miejskiej i Powiatowej w Raciborzu z myślą i nadzieją, że obecność w tak zacnym gronie, to nie jednorazowe spotkanie a nawiązanie bliższych kontaktów Uniwersytetu z Ziemią Raciborską, ziemią rodzinną Jana Darowskiego – poety, tłumacza, eseisty, krytyka literackiego – a przede wszystkim “niecodziennej osobowości”.
Małgorzata Rother – Burek
Czytaj również relację z Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej w Rzeszowie
Czytaj najnowsze wydanie Gazety-Informatora