Wyroby regionalne, a głównie twaróg – tak przedstawia się przyszłość Raciborskiej Spółdzielni Mleczarskiej po przejęciu jej przez koncern ZOTT Polska. Nowy właściciel chce zwiększyć w Raciborzu produkcję tego specjału.
W maju prezydent Lenk spotkał się z prezesem firmy ZOTT Polska, który jednocześnie jest dyrektorem zakładu w Opolu. Koncern obecnie jest na etapie przejęcia Raciborskiej Spółdzielni Mleczarskiej. Rozmowa dotyczyła rynku mleczarskiego w Polsce i strategii rozwoju raciborskiego zakładu. Przyszły właściciel przekonywał, że w obliczu ostrej konkurencji jego firmy z Mlekovitą mniejsze zakłady nie mają szans na przetrwanie i wchłonięcia są niezbędne by dalej działać.
Prezes ZOTT-u zdradził również wstępne plany co do przyszłości raciborskiego zakładu. Jego specjalnością mają być wyroby regionalne, a głównie twaróg, i to prawdopodobnie wyciskany ręcznie, nie maszynowo. Mleczarnia w Raciborzu może produkować 15 tys. kg tego specjału w ciągu godziny. W tej chwili produkowane są 3 tony, a docelowo produkcja ma wynieść 5-7 ton.
czytaj także: Radni nie będą bronić Ojca Rydzyka
– ZOTT jest mocno nastawiony na produkcję w Raciborzu. Mam nadzieję,że zatrudnienie zostanie utrzymane na dotychczasowym poziomie, choć pewności mieć nie można – poinformował radnych podczas sesji.
czytaj także: Radni mają wątpliwości w sprawie ojcostwa
Swoją opinię wyraził również przewodniczący rady Tadeusz Wojnar, który przestrzegł, by mleczarnia nie podzieliła losu innych zakładów których w Raciborzu już nie ma.
/ps/
fot. mleczarnia-raciborz
Bardzo szkoda,że zaprzestano produkcji biofiru.Był to codzienny zakup w moim domu.Teraz nie możemy nic innego sobie dobrać do sniadania z musli.Cały miesiąc zszedł nam na poszukiwaniu czegoś zastępczego innych firm, ale to nie to.Szkoda produktu który tak schodził z półek, że czasami trudno było go kupić na moim osiedlu.Takiego zdania jest wielu klientów jak powiedziały mi panie ekspedientki z kilku sklepów.Jeszcze raz szkoda.
Na twarogu chyba daleko nie zajedziemy
Raciborski twarożek robi karierę wśród Islandczyków z którymi pracuję. I to w rejonie rolniczym, gdzie owiec jest 10x tyle co ludzi, a serów niezliczone gatunki. Zawsze, gdy wracam na Islandię, zabieram ze sobą kilkanaście kostek.