– Nazywaliśmy się "Żółto-czarni". Prawdziwą gwiazdą naszego zespołu była wokalistka Helena Kitzinger – o swojej pasji, jaką było granie z zespole rockowym i nie tylko opowiada prof. Jerzy Pośpiech z PWSZ w Raciborzu.
dr Janusz Nowak: Ogromnie się cieszę, że Pan Profesor…
Prof. Jerzy Pośpiech: …proponuję Januszu, abyśmy pozostali przy naszej normalnej konwencji.
dr Janusz Nowak: Bardzo dziękuję. Zatem wyrażam wielką radość z powodu możliwości przeprowadzenia rozmowy z Tobą, czyli osobą niezwykle ważną dla naszego miesięcznika. Zawsze i wszędzie będę przypominał, że właśnie Ty, Jurku, jesteś pomysłodawcą, inicjatorem, opiekunem przedsięwzięcia pod tytułem „Eunomia”.
Prof. Jerzy Pośpiech: Pisma stanowiące forum społeczności akademickiej są obecne w większości polskich uczelni. Zatem samą ideę jego utworzenia wiążę raczej z obowiązkami osoby odpowiedzialnej w tym czasie za organizację i rozwój raciborskiej PWSZ. Nietypowa była natomiast chronologia zdarzeń. Najpierw miałem pomysł na redaktora naczelnego. Pomysł na pismo zrodził się później. Kiedy w naszej uczelni pojawił się dr Janusz Nowak, wybitny polonista i doświadczony redaktor, było dla mnie oczywistym, że uczelnia powinna pozyskać go dla dokumentowania swojej misji, a jednocześnie tworzenia wizerunku uczelni, która czerpiąc z bogatej tradycji kształcenia w tych murach oraz dorobku poprzedników, jest obecnie znaczącym ośrodkiem naukowym i kulturotwórczym. Już po kilku rozmowach było oczywistym, że powstanie miesięcznik „Eunomia” (twój pomysł tytułu!), a zbieżność poglądów dotycząca spraw programowych i redakcyjnych dobrze wróżyła naszej współpracy i przyszłości pisma. Mam nadzieję, że wcześniej jako prorektor, a teraz pełnomocnik rektora PWSZ odpowiedzialny za wydawnictwa, nie krępowałem za bardzo twojej swobody twórczej, która owocuje niezmiennie wysokim poziomem publikowanych tekstów, ich niezwykle ciekawą i zróżnicowaną problematyką, jak również artykułami nieunikającymi kontrowersyjnych tematów i opinii. Jeżeli dodać do tego profesjonalne dokonania dr Gabrieli Habrom-Rokosz (materiał zdjęciowy) oraz dra Kazimierza Frączka (projekt winiet) to mamy dzieło, nie waham się powiedzieć, stanowiące jedno z największych osiągnięć pierwszego 10-lecia PWSZ w Raciborzu. To jest kronika dokonań i dorobku władz uczelni, instytutów, nauczycieli akademickich, studentów oraz administracji PWSZ w Raciborzu.
dr Janusz Nowak: Bardzo dziękuję, w imieniu własnym, ale też wszystkich, jakże licznych osób, które współtworzą „Eunomię”, za tak pozytywną opinię o naszym periodyku. To ogromnie budujące i równie zobowiązujące. Jurku, wprawdzie umawialiśmy się, że nasza rozmowa nie będzie dotyczyła sfery uczelniano-naukowej, pozwolisz jednak, że na początku te ustalenia trochę podważę, ponieważ nie darowałbym sobie, gdybym nie spróbował Cię nakłonić do podzielenia się z Czytelnikami informacjami oraz opiniami na temat dwóch istotnych projektów, w które jesteś zaangażowany. Pierwsza sprawa to oczywiście Twoje uczestnictwo w międzynarodowych i krajowych gremiach związanych z kulturą fizyczną, o czym już na łamach „Eunomii” pisaliśmy. Drugą natomiast jest Twoje najnowsze „dziecko” edytorskie – czasopismo branżowe.
Prof. Jerzy Pośpiech: Tak się szczęśliwie dla mnie złożyło, że kiedy po 1989 roku w polskiej kulturze fizycznej rozpoczęły się procesy demokratycznych zmian w funkcjonowaniu stowarzyszeń sportowych, na I Kongresie Nauczycieli Wychowania Fizycznego zorganizowanym w Warszawie w 1990 roku powołano stowarzyszenie reprezentujące interesy tej grupy zawodowej, a mnie wybrano jego prezydentem. Podsumowujący zmiany we wszystkich związkach i stowarzyszeniach sportowych I Kongres Kultury Fizycznej powołał reprezentację tego środowiska, powierzając mi funkcję wiceprezydenta. Jako przedstawiciel polskich nauczycieli wychowania fizycznego uczestniczyłem w spotkaniu założycielskim Europejskiego Stowarzyszenia Wychowania Fizycznego (EUPEA) w Brukseli( 22-23.II. 1991 r.). Początkowo jako członek a od 1998 do 2011 członek zarządu nieprzerwanie do dzisiaj aktywnie uczestniczę w pracach organizacji skupiającej 32 kraje europejskie, której zadaniem jest troska o należny status przedmiotu i zawodu nauczyciela wychowania fizycznego. To moja największa przygoda zawodowa. Poznałem osobiście, a często współpracowałem z najwybitniejszymi przedstawicielami europejskiej teorii naukowej oraz praktyki wychowania fizycznego, jak: W. Dufour, W. Laporte, K. Hardmann, B. Crum, D. Fisher, E. De Boever. Od 1998 roku, jako wiceprezes Zarządu Głównego Szkolnego Związku Sportowego uczestniczę w pracach Światowej Federacji Sportu Szkolnego (ISF) skupiającej ponad 80 krajów z wszystkich kontynentów. W czerwcu br. będę uczestniczył w kolejnym Zgromadzeniu Generalnym ISF, które odbędzie się w Gwatemali. Powinienem jeszcze wspomnieć o mojej aktywności w Polskim Towarzystwie Naukowym Kultury Fizycznej (członek Zarządu Głównego) oraz w podkomisji Episkopatu Polski ds. Kultury Fizycznej (1991-94), której przewodniczył nieżyjący już ks. biskup Andrzej Śliwiński. Szerokie kontakty międzynarodowe staram się dyskontować w utworzonym anglojęzycznym piśmie naukowym” Journal of Physical & Health Education-Social Perspective”. Udało mi się pozyskać do Komitetu Doradczego wybitnych przedstawicieli nauk o kulturze fizycznej z czterech kontynentów. Nie ukrywam, że ten projekt jest dla mnie i współpracujących ze mną osób ogromnym wyzwaniem. Raciborska PWSZ jest wydawcą wersji internetowej, a kooperantami są hiszpański Balearic Island University i Politechnika Opolska. Zapraszam na stronę : http://www.jpe-health.pwsz.raciborz.edu.pl/
dr Janusz Nowak: Serdecznie gratuluję uruchomienia tej ambitnej i cennej inicjatywy. A teraz już będzie na pewno pozazawodowo. Jurku, od dawna pragnę przedstawić Ciebie, albo raczej przypomnieć, jako znakomitego wokalistę, i gitarzystę, aktywnego uczestnika raciborskich projektów big-beatowych z lat 60. i 70. Dla zdecydowanej większość Czytelników i mieszkańców Raciborza to muzyczne Twoje oblicze jest nieznane. Jakie zdarzenia z tamtych rockowych czasów odcisnęły na Tobie szczególne znamię? Jacy ludzie? Jakie piosenki? Czy jesteś wierny ówczesnym muzycznym inspiracjom?
Prof. Jerzy Pośpiech: Jesteś zbyt łaskawy w ocenie mojej działalności muzycznej. Prawdą jest jednak, że już w czasie studiów we Wrocławiu byłem członkiem, jak to się wtedy mówiło grupy instrumentalno-wokalnej, która jako druga obok zespołu Alka Nowackiego (później „Homo Domini”) grała tzw. five o`clock (potańcówki od 17.00 do 21.00). Poprzez mojego przyjaciela Mirka Gościka poznałem muzyków ze sławnej już wtedy grupy „Niebiesko-Czarni” (m.in. Krzysztofa Klenczona-absolwenta kierunku WF Studium Nauczycielskiego w Gdańsku-Oliwie oraz Czesława Wydrzyckiego, późniejszego Niemena). W Raciborzu za sprawą niezapomnianego dra Joachima Hanslika (muzykolog-multiinstrumentalista) związałem się z kierowaną przez niego inną kolorową grupą „Żółto-Czarni”. Śpiewałem i grałem na gitarze rytmicznej obok Krzysztofa Muszyńskiego (gitara solowa), Ryśka Siatkowskiego (gitara basowa) i Janusza Wyleżoła (perkusja). Prawdziwą gwiazdą naszego zespołu była wokalistka Helena Kitzinger. Graliśmy głównie piosenki polskiej czołówki muzycznej, ale również kompozycje własne. Modne były w tym czasie tzw. protest songs. Pamiętam, że śpiewałem piosenkę zespołu „Blackout” „Te bomby lecą na nasz dom” z przejmującą muzyką Nalepy i tak zwanym wtedy zaangażowanym tekstem. Na raciborskim rynku muzycznym naszą konkurencją był zespół „Ryzykanci” ze znakomitym liderem Bolkiem Solichem. Moimi idolami byli i pozostają do dzisiaj Beatlesi. Ten zespół wyznaczył zupełnie nowe standardy w muzyce młodzieżowej. Jego muzycy stworzyli klasykę muzyki rozrywkowej, łamiąc wszelkie dotychczasowe kanony harmoniczne, aranżacyjne i instrumentalne, jak również podejmując w tekstach kontrowersyjne i trudne problemy społeczne. Zawsze fascynowała mnie również muzyka poważna. Sądzę, że niewiele osób pamięta koncerty Raciborskiej Orkiestry Symfonicznej. Jej dyrygent, Paweł Kowol, poprosił mnie, abym prowadził w ich trakcie tzw. słowo o muzyce. W pierwszej chwili chciałem odmówić. Ale po dłuższej rozmowie doszedłem do wniosku, że będzie to kolejne wyzwanie, które zmuszając mnie do studiowania teorii muzyki, pomoże mi odkryć nieznane jeszcze jej tajemnice. Odtąd bez końca słuchać mogę „Koncertu Warszawskiego” Richarda Addinsella, obu koncertów fortepianowych Fryderyka Chopina czy III i V Symfonii Ludwiga van Beethovena.
dr Janusz Nowak: Swego czasu śp. Leszek Wyka zorganizował w „Strzesze” dwa bodaj koncerty raciborskich „dinozaurów” big-beatowych. Byłeś jednym z wykonawców. Jak zapatrujesz się na pomysł zrealizowania kolejnego takiego przedsięwzięcia, np. pod hasłem półwiecza raciborskiego „mocnego uderzenia”?
Prof. Jerzy Pośpiech: Myślę, że koncerty ”dinozaurów” są bardzo ważne przede wszystkim dla dinozaurów. I to jest wystarczający powód do ich zorganizowania. Ciekawe, że kiedy zapowiadają występy Micka Jaggera i „The Rolling Stones”, to raczej nie nazywa się ich dinozaurami, chociaż oni są od wielu z nas starsi. Bardzo chętnie wezmę udział w kolejnym wieczorze wspomnień muzycznych z epoki „mocnego uderzenia”. Tylko śpieszmy się….
dr Janusz Nowak: Jesteś powszechnie znany ze swojego optymizmu, którym skutecznie „zarażasz” innych. Jaka jest Twoja recepta na życiową radość, na – że użyję górnolotnego sformułowania – szczęśliwe życie? Krótko mówiąc, czy mógłbyś nam zdradzić istotę Twojej filozofii życiowej?
Prof. Jerzy Pośpiech: Mam silny wewnętrzny opór przed publicznymi rozważaniami na tak osobisty i intymny temat, jakim jest wyznawany system wartości, moje ideały oraz wzorce osobowe. Po pierwsze, to nie jest katalog zamknięty. Po drugie, jest pokusa moralizowania i tzw. poprawności politycznej. Po trzecie, w tej materii „przykłady a nie wykłady” odnoszą lepszy skutek. Jeżeli taki jest, jak mówisz, wizerunek mojej osoby po 20 latach sprawowania funkcji kierowniczych w Kolegium Nauczycielskim i Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej, to byłby to powód do satysfakcji graniczącej ze szczęściem. Podkreślam przy każdej okazji, że szczęśliwie dla mnie zawsze otaczali mnie życzliwi, kompetentni i mądrzy współpracownicy. Tak było w sierpniu 1992 roku, kiedy zostałem dyrektorem Kolegium Nauczycielskiego i tak jest nadal. Nie tylko w pamięci, ale i w sercu noszę wszystkich, którzy wspierali mnie na zawodowej drodze. Moje doświadczenie związane z tworzeniem zespołów pracowniczych potwierdza całkowicie trafność znanego powiedzenia, że „lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać”. Obserwuję bowiem paradoksalne zjawisko. Gwałtownie rośnie liczba osób z dyplomami wyższych uczelni, a coraz trudniej znaleźć ludzi po prostu mądrych. Tanieje dyplom, a w cenę idzie rozum!
dr Janusz Nowak: Tak się ułożyło w Twoim życiu, że przebywasz wraz z najbliższymi w różnych miejscach, to znaczy nie jesteś, że tak to określę, konsekwentnym raciborzaninem, masz kilka miejsc na ziemi. Czy mógłbyś dokonać ich porównania? Gdzie się żyje najlepiej, z czego to wynika? Jak w tym „rankingu” wypada Racibórz?
Prof. Jerzy Pośpiech: Wszystko zaczęło się w Rydułtowach. Tam mieszkałem pierwsze 18 lat. Po maturze w znakomitym rydułtowskim liceum, cztery kolejne lata spędziłem we Wrocławiu jako student Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego, nazywanej słusznie przez absolwentów „słoneczną”. Czas kiedy byłem uczniem i studentem jest ciągle żywy i był najważniejszy dla moich dalszych losów. W 1966 roku zaczął się najdłuższy i trwający nieprzerwanie mój szczęśliwy związek z Raciborzem. Synowie Jarosław i Dariusz po studiach w katowickiej AWF nie wrócili do domu. Jeden mieszka w Kanadzie, a drugi w Będzinie. Kiedy w 1968 roku w Mrągowie poznałem Danusię, jak się domyślasz, nie musiała mnie długo przekonywać do uroków swoich i mazurskich jezior. Jest to więc również bardzo ważne dla mnie miejsce na mapie. Jak słusznie zauważyłeś Raciborzowi poświęcam tylko dni robocze. Weekendy, wakacje i każdy czas wolny staram się spędzać z moimi najbliższymi w aż tylu różnych miejscach. Chociaż kompromisy nie są dobrymi rozwiązaniami, to ta moja ciągła wędrówka wydaje się nie mieć alternatywy. Gdzie żyje się najlepiej? Rozwój nowoczesnych środków komunikacji, technologii elektronicznych i telekomunikacyjnych przyczynił się wyraźnie do „kompresji czasu i przestrzeni”. Odległości geograficzne czy miejsce zamieszkania stają się tracić swoje wcześniejsze znaczenie. Racibórz jest i będzie ważnym miejscem w mojej biografii. Stąd wyruszałem na moje najważniejsze zawodowe wyprawy: po doktorat i habilitację do warszawskiej AWF, na wykłady do USA (Illinois State University), Technical University of Lisbone (Portugalia), Finish Sport Institute (Vierumaki-Finlandia), Centrum Olimpijskie Papendal (Arnhem-Holandia) oraz na ponad 60 międzynarodowych konferencji od Szanghaju po wszystkie kraje europejskie. Często podkreślam, że w zglobalizowanym świecie prowincja jest raczej kategorią mentalną niż geograficzną. Deterytorializacja życia społecznego sprawia, że relacje społeczne odrywają się od logiki terytorialnej.
dr Janusz Nowak: Może jeszcze rozwinę poprzednie pytanie. Z powodów zawodowych wiele podróżujesz po świecie. Jakie owoce, poza sferą merytoryczną, przynoszą Ci te podróże?
Prof. Jerzy Pośpiech: Poza zawodowym walorem tej działalności równie ważna jest możliwość poznania kultur różnych narodów, co pozwala na postrzeganie naszych problemów z innej perspektywy. A to często nakazuje mi rewizję poglądów w wielu sprawach. Np. sześć tygodni spędzonych na przełomie roku 2011/12 w Dominikanie i Kanadzie było okazją do obserwacji światowych wydarzeń politycznych, ekonomicznych i społecznych wyłącznie poprzez zagraniczne media. Poziom merytoryczny dyskusji, hierarchia i skala problemów podnoszonych w debacie publicznej znacząco odbiega od tego, co serwują nam nasze publikatory. Relacje czasu antenowego dla polityków i ekspertów tam i u nas są diametralnie różne. Słuchając wystąpień naszych polityków, chciałoby się najczęściej powtórzyć: błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie ubierają tego w słowa!
dr Janusz Nowak: Maj to okres tradycyjnych żakowskich igrców. Jak wspominasz swoje juwenalia? Jak według Ciebie wyglądają na ich tle współczesne imprezy studenckie.
Prof. Jerzy Pośpiech: Jest oczywistym, że juwenalia będąc częścią kultury akademickiej kreowanej przez kolejne pokolenia studentów będą zmieniały zarówno swoją formę jak i treść. Ale to co mnie niepokoi to malejąca liczba studentów -twórców kultury i wykonawców. To z tego środowiska wywodzili się wybitni kompozytorzy, autorzy tekstów i piosenkarze. Smuci mnie taki wyłącznie konsumpcyjny stosunek studentów do kultury w czasie juwenaliów, które powinny być Tygodniem Kultury Studentów.
dr Janusz Nowak: Serdecznie Ci dziękuję za wspaniałą, wielowątkową wypowiedź dla naszego miesięcznika. Życzę Ci spełnienia wszystkich ambitnych zamierzeń.
Prof. Jerzy Pośpiech: Ja również dziękuję. Niech „Eunomia” dalej będzie znakiem firmowym raciborskiej uczelni. Wszystkiego dobrego!
Artykuł zaczerpnięto z Eunomii nr 5 (54) / maj 2012
Czytaj również:
– inne artykuły zaczerpnięte z Eunomii
– inne artykuły związane z PWSZ