– Proszę na mnie nie krzyczeć bo się rozpłaczę i ucieknę – tak radny zareagował na nikły entuzjazm rady miasta w podjęciu tematu szkodliwości farm wiatrowych. I dopiął swego – dyskusja była.
Choć z drugiej strony trudno określić to dyskusją. Na sesji rady miasta przemawiał głównie Klima przedstawiając tezy na temat szkodliwości wiatraków, bierności samorządowców w walce z nimi oraz lekceważące traktowanie mieszkańców przeciwnych tej formie pozyskiwania energii.
Ale po kolei. Klima próbował na początku sesji doprowadzić do włączenia w jej program punktu poświęconego farmom wiatrowym, który to temat rozgrzewa ostatnio lokalną społeczność. Lokalną – ale głównie gmin sąsiadujących z Raciborzem, gdzie takowe mają powstać. Samego Raciborza problem bezpośrednio nie dotyczy, stąd też przewodniczący Henryk Majnusz niezbyt przychylnym okiem patrzył na wałkowanie po raz kolejny zagadnienia na forum raciborskiej rady. Po żartobliwym apelu Klimy zgodził się jednak na uwzględnienie tematu podczas sesji.
Klima wziął niedawno udział w proteście przeciwko budowie wiatraków w Wojnowicach. Próbował też bezskutecznie doprowadzić do wspólnego nadzwyczajnego posiedzenia rad miejskich Raciborza i Krzanowic oraz rady powiatu, właśnie temu poświęconego. Nie zamierza się jednak poddawać i dalej prowadzi krucjatę przeciwko wiatrakom. – Niektórzy myślą, że to nieszkodliwe. Jednak jeśli się ten temat zgłębia, to diametralnie zmienia się zdanie – poinformował na początku wystąpienia.
Dalej posypały się gromy na energetykę wiatrową i stosunek do niej samorządów. Klima słusznie zauważył, iż nie wszystko wygląda tak kolorowo, jak przedstawiają to inwestorzy. – To głównie dla nich jest to opłacalne. Dla ludzi mieszkających nieopodal jest to szkodliwe, w dodatku degraduje grunty rolne – kontynuował dodając, iż w rejonie Raciborza ze względów pogodowych nie ma to prawa bytu – po prostu średnia prędkość wiatrów nie odpowiada wymogom technicznym.
Osobna kwestia to komunikacja na linii władze samorządowe – mieszkańcy. – Nie ma odpowiedniej informacji, ktoś tu kogoś buja. Radni mówią, że to nie oni decydowali, tylko poprzednicy. Ale pamiętajmy, że ludzie kiedyś nas rozliczą – napomniał. Zaapelował też o przeciwdziałanie już teraz tego typu inwestycjom, gdyż przyszły rząd zapowiada zaostrzenie przepisów (m.in. dotyczących odległości od siedzib ludzkich), stąd widoczny pośpiech u inwestorów.
Długi monolog przyniósł zamierzony efekt. Prezydent w krótkich słowach przyznał, iż jego poglądy w tej materii są zbliżone i też entuzjastą energetyki wiatrowej nie jest. Niemniej jego możliwości kończą się na odpowiednich zapisach w planach zagospodarowania przestrzennego (pomijając już fakt, iż. inwestycje realizowane są poza jego władztwem). Pozwolenia na budowę są już przez starostwo wydane i nie można bez powodu ich cofnąć. Słysząc to radny Jan Wiecha zauważył, aby baczniej i bardziej krytycznie przyglądać się ewentualnym kolejnym staraniom o farmy wiatrowe. Ma to uniemożliwić powstawanie ich w obszarach przyrodniczo cennych jak np. Łężczok.
Większość radnych poparła wniosek Klimy co do zasadności skonsultowania stanowisk wespół z radnymi powiatowymi. Jednak co do efektu takiego spotkania, sceptyczny pozostaje Marek Rapnicki. Złe doświadczenia wyniósł z niedawnego podobnego spotkania w sprawie szpitala. – Jestem pesymistą. W niektórych sprawach są oni bardzo apatyczni. Nie spodziewajmy się przełomu, że pójdziesz Piotrze na czele pochodu, a za tobą radni powiatowi – skwitował.
/ps/