Gołębie piękności na wystawie w Nędzy

Dokładnie 212 gołębi zostało zaprezentowanych na wystawie gołębi pocztowych w Nędzy. To najlepsze z najlepszych w kategoriach sportowych i standard.

 

- reklama -

 

 

Puchary oddziału PZHGP Bierawa-Ziemia Raciborska trafiły do hodowców z całego regionu, w tym z samej Nędzy.

Wystawę gołębich piękności i sportowców odwiedzali nie tylko hodowcy. – Sąsiad hodował gołębie. Pamiętam, że mu przy nich pomagałem, gdy byłem dzieckiem. Sam nigdy hodowli nie miałem, ale do teraz wspominam tamte czasy, pasję sąsiada i to ile czasu jej poświęcał. Jego żona robiła mu nieraz awantury – wspominał z uśmiechem pan Grzegorz z Nędzy.

Za to pasji Damiana Kułagi, hodowcy z Nędzy, żona bardzo kibicuje. – Żona nie ma nic przeciwko, a wręcz przeciwnie. Dzwoni do mnie i relacjonuje jak naszym gołębiom poszły loty, bo ja przeważnie nie mogę na nich być – opowiada.

Pan Damian jest kościelnym. – Z czasem jest krucho, ale trzeba się starać go wygospodarować. Zaglądam do gołębi i rano, i wieczorem, i czasem w ciągu dnia – mówi. Jego hodowla liczy obecnie 64 ptaki przeznaczone do lotu i 24 sztuki w rozpłodzie. – Gołębnika nie wolno przepełnić. Najważniejsze jest powietrze – instruuje. Ptaki miał już w dzieciństwie, ale do gołębnika wkradła się wtedy łasica i było po sprawie. Pasja odrodziła się, za sprawą kolegi z boiska, kilka lat temu. Dziś jego gołębie w konkursach zdobywają świetne noty.

Wśród hodowców większość to mężczyźni, ale kobiet też nie brakuje. – Na łeb na szyję nas biją w wynikach! – przyznają szefowie oddziału Bierawa-Ziemia Raciborska (składa się z kilku sekcji: Nędza, Kuźnia Raciborska, Dziergowice-Solarnia, Miejsce Odrzańskie, Sławików).

Kilka pucharów za wyniki swoich gołębi odebrała podczas wystawy w Nędzy pani Barbara Dworok z Miejsca Odrzańskiego. Hodowlę przejęła po zmarłym mężu. – Takie było jego życzenie i tak to ciągnę już dwanaście lat – opowiada. Na wystawę trafiło jedenaście gołębi pani Barbary. Większość z dobrymi miejscami w kategorii sportowej, jeden w kategorii standard, czyli że sędziowie wysoko ocenili jego wygląd. – Co cieszy w hodowli? Mnie na przykład kiedy widzę, że gołębie przychodzą z lotu, że są, że wróciły. Wtedy nie ma nic lepszego – przyznaje pani Barbara.

Wystawa w Nędzy była oddziałową. Trafiły na nią gołębie hodowców z całego regionu. Kategorie były dwie. Pierwsza to standard w której najważniejsze jest to, jak gołąb wygląda. – Sędziowie biorą pod uwagę m.in. budowę kości, czy jakość upierzenia. Na to pracuje się cały rok, a nie tam dwa tygodnie przed wystawą – tłumaczy Joachim Grzesik, wiceprezes oddziału ds. organizacji lotów.

Ptaki w standardzie są mniej wymagające w pielęgnacji niż sportowe, bo mają mniej kilometrów do przelotu w ciągu sezonu. – A wiadomo, gołębie sportowe wykonują większy wysiłek, więc i w upierzeniu mogą mieć jakieś ubytki – dopowiada prezes oddziału Roman Wiencierz. Gołąb przygotowywany do kategorii standard przelatuje w ciągu sezonu do 2,5 tys. kilometrów. W kategorii sportowej to już do 6 tys. kilometrów.

Z kolei w kategorii sportowej jest kilka podkategorii w zależności od dystansu pojedynczego lotu. W skrócie chodzi o to, by gołąb w jak najkrótszym czasie pokonał trasę w punktu A do B. Skąd wiadomo ile czasu dany gołąb potrzebował, by dotrzeć na miejsce? Ptaki mają założone czipy, a czas odmierzają specjalne zegary.

A jakim cudem gołąb wie dokąd ma lecieć? – Teorii jest kilka, ale dokładnie nie wie tego nikt – uśmiechają się hodowcy. Natomiast często się zdarza, że gołąb z trasy nie wraca. Najczęściej staje się ofiarą drapieżników albo niekorzystne warunki atmosferyczne sprawiają, że myli kurs.

Hodowcy przyznają, że to kosztowne hobby. – Odpowiednia karma, szczepienia przeciwko różnym chorobom. To wszystko kosztuje – mówią. Podobno trudno dziś, żeby gołąb się zestarzał. – Kiedyś to nawet i dziesięciu lat dożywały. Obecnie, to trzeba wziąć pod uwagę, ile on lotów musi co roku zaliczyć i ile go niebezpieczeństw czeka – tłumaczy Roman Wiencierz.

W całej Polsce jest około 40 tysięcy hodowców gołębi. To popularne hobby również w Czechach, Niemczech, Holandii, czy Belgii. – Ale na olimpiadach przeważnie polskie gołębie zdobywają pierwsze nagrody – podkreślają z dumą hodowcy.

Czego życzy się hodowcy? – Dobrego lotu. I żony przynoszącej szczęście – śmieje się pan Damian z Nędzy. Już czeka na kolejne konkursy i telefon żony, że ich gołąb wrócił z trasy i był jednym z najlepszych. 

 

publ. /ps/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj