Koledzy zza Odry z wizytą u uczniów w Nędzy

Od 24 kwietnia w Nędzy gościli uczniowie z zaprzyjaźnionej szkoły w Niemczech. Na nudę nie było czasu, bowiem ich polscy koledzy zadbali o ciekawe atrakcje.

Przyjechali w niedzielę, 24 kwietnia, wyjechali sześć dni później – bogatsi o nowe doświadczenia, przyjaźnie, informacje. Lisa, Selina, Nathalie, Tamara, Josephine, Jennifer, Tobias, John i Lukas. Miał być jeszcze Conrad, ale niestety, w ostatniej chwili zmógł go wirus, więc Sandra z Ib pozna swojego niemieckiego kolegę dopiero kiedy nasi gimnazjaliści pojadą po wakacjach z rewizytą.

- reklama -

Pozostała dziewiątka, czyli dwie Patrycje, Marta i Ada z Ia, Oliwia, Michaela i Michał z Ib oraz Justyna i Emilia z VIa, mogły przyjąć niemieckich gości w swoich domach zgodnie z planem.

A plan był bogaty. Poniedziałkowe przedpołudnie wypełniły wspólne zajęcia w szkole. Lekcja wf-u nikogo tu pewnie nie zdziwi, ale już język polski dostarczył wielu bardzo ciekawych odkryć obu stronom. Ot, chociażby to, że goście u nas się dowiedzieli o słowiańskich Łużyczanach, którzy mieszkają na terenie ich kraju, a mówią językiem niezwykle podobnym do naszego. Obie grupy dowiedziały się o sobie nawzajem, że mają w swoich krajach dwujęzyczne nazwy miejscowości. Mogły też porównać przyczyny tego zjawiska. Godziny poobiednie spędziła grupa w Rudach. Zespół klasztorno-pałacowy z pięknym parkiem to mocny punkt naszej okolicy i jest tam co pokazywać oraz o czym opowiadać.

 

Wtorek wypełniło zwiedzanie Raciborza zakończone chlapaniem się w H2Ostróg, zajęcia środowe zaczęły się wizytą w Gliwicach, z warsztatami integracyjnymi w Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, a skończyły na kręglach w Rybniku. Po drodze, przed obiadem w szkole, zahaczając o pokaz walk dawnych Słowian w wykonaniu grupy rekonstrukcyjnej.

Gwoździem programu, jak co roku, był wyjazd do Krakowa, który – rzecz jasna – zajął cały dzień i który z pewnością odcisnął mocną pieczęć we wspomnieniach naszych gości. Sukiennice, Wawel, Kościół Mariacki to przecież światowa liga.

Kiedy się dużo dzieje – i na zewnątrz, i w świecie przeżyć – czas, choć i tak pędzi, zdaje się jeszcze przyśpieszać. Tak było i tym razem. Kiedy po wspólnie, znowu w szkole, spędzonym piątku (smażenie i konsumowanie naleśników, zajęcia plastyczne i z angielskiego oraz przednia w swej prostocie zabawa w butelkę) nadeszła pora pożegnalnego ogniska, nie chciało się wierzyć, że to znów za nami. Że pozostało już tylko w sobotni poranek odprowadzić gości na parking i pomachać za odjeżdżającym autobusem. Ale to przecież tylko koniec części pierwszej. Ciąg dalszy nastąpi. Po wakacjach znowu będzie spotkanie „w realu”, tym razem w Zella-Mehlis.

Niemiecka młodzież przyjechała pod opieką dwóch nauczycielek z ich macierzystej Lutherschule – Petry Janschersky i Violi Jäger, które zamieszkały w ośrodku formacyjnym przy parafii. Z polskiej strony całość zorganizowały Anita Grycman i Monika Sosna przy pomocy sporej części gimnazjalnego grona pedagogicznego.

Wymiana polsko-niemiecka w gimnazjum ma już długą tradycję i – zdaniem związanych z nią lub przyglądających się jej osób – jest ze wszech miar godna kontynuacji jako projekt o ogromnym znaczeniu integracyjnym i dydaktyczno-wychowawczym. W młodzieżowym gronie przy ognisku lub na wycieczce integracja napotyka znacznie mniej przeszkód niż na europejskich salonach.

publ./ic/

 

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj