Międzynarodowa afera przemytnicza z tajemniczym „pejsatym kupcem” w tle oraz tragiczna historia chałupniczki Gruszki z Rudnika – o tym pisały przed stu laty Nowiny Raciborskie.
Wojna, wojna, wojna. 3/4 kolejnych numerów z października 1916 roku to tematy związane bezpośrednio lub pośrednio z wojną. Ale w końcu są jakieś przełomy. Pod koniec września zakończyła się trwająca od maja rosyjska kontrofensywa gen. Aleksieja Brusiłowa. Wojska rosyjskie zajęły Galicję Wschodnią dotychczas należąca do Austrii. Był to jeden z przełomowych momentów tej wojny, np. Niemcy zmuszeni byli wycofać znaczną część sił spod Verdun i przerzucić je na front wschodni. Nowiny z początku października 1916 roku, choć jak już wspomniano wydarzeniom wojennym poświęcają większą część każdego numeru i szczegółowo relacjonują wydarzenia z wszystkich frontów, ten ważny epizod podsumowują lakonicznie pisząc, iż ataki Rosjan zostały powstrzymane i dzięki poświęceniu się wojsk niemieckich nieprzyjaciel nie zdoła uczynić dalszych postępów (numer 119 z 3-go października).
A co na lokalnym podwórku? Ogromnymi jak demonstracje KOD-u literami zachęca się czytelników:
Cóż, tak przekonywującej reklamy nie powstydziłby się nawet Amber Gold… Ciekawe, co na ten temat do powiedzenia ma nieszczęsna chałupniczka Gruszka z Rudnika:
Rudnik pod Raciborzem. C i ę ż k o d o ś w i a d c z y ł l o s chałupniczkę Gruszkę. 2 synów straciła już w roku bieżącym na wojnie, a przed kilkoma miesiącami zmarła jej córka, której mąż stoi również w polu. Kiedy w poniedziałek zjawił się u nieszczęśliwej niewiasty nauczyciel miejscowy, by ją zawezwać do podpisania pożyczki wojennej, odpowiedziała mu: „Ja już dość podpisałam”. – W tej samej chwili otrzymała zawiadomienie, iż i trzeci jej syn poległ na polu chwały. (numer 119 z 3-go października).
Było już we wcześniejszych numerach o reglamentacji kartofli, cukru, mięsa, czy nawet cebuli, czas na jajka. Podczas wojny nie ma asortymentu, który nie byłby deficytowy:
Racibórz. Magistrat ogłasza, iż od 1 b. m. wprowadzone zostały karty także na jaja. Tymczasowo wyznaczone zostało jedno jajo na 10 dni na osobę. Handlarze jaj muszą co poniedziałek zwracać pobrane karty magistratowi. Producenci, to znaczy kto posiada kury, nie ma prawa do karty. Tak samo nie mają prawa rodziny, posiadające zapas w domu, z których wolno im zużywać tylko 2 jaj na tydzień na osobę (numer 120 z 5-go października).
Wychodzi z tego, że na jajecznicę z trzech jajek trzeba było czekać miesiąc. Swoją drogą, ciekawe jak wyglądała kontrola, czy ci szczęśliwcy będący w posiadaniu zapasu jajek rzeczywiście spożywają tylko dwa egzemplarze na tydzień? Wpadał bez zapowiedzi inspektor i je ewidencjonował?
Żeby jednak nie było, iż raciborski magistrat narzuca tylko zakazy i nakazy nie dbając o obywateli:
Racibórz. M a g i s t r a t wzywa mieszkańców Raciborza z dochodem do 3000 marek, którzy pragną z kuchni urządzonych przez miasto nabywać obiady, aby jeszcze w tym tygodniu zgłosili się imiennie do magistratu. Obiad składać się będzie z potraw pożywnych i będzie smacznie przyrządzony. Można go będzie spożywać na miejscu lub zabierać do domu. Cena obiadu 40 fen. (numer 119 z 3-go października).
Jest też sprawa kryminalna – zakrojony na szeroką skalę szmugiel obejmujący swoim zasięgiem kilka państw, a którego finał (czy raczej jego imitacja) miała miejsce w Raciborzu:
Racibórz (P r z e m y c a n i e s a c h a r y n y.) Do obywatela Hofbauma w Bytkowie na Śląsku austyackim zgłosił się pewien kupiec pejsaty w jesieni roku 1912 i prosił go, czyby mu nie polecił zaufanego człowieka, któryby mu przewoził różne towary z Niemiec do Austryi. Hofbaumowi przyrzekł ów kupiec za każdy przewóz 50 koron wynagrodzenia. Hofbaum nakłonił do przewożenia towaru gospodarza Pachułę z P a w ł o w i c w powiecie rybnickim. Pachuła posiada bowiem rolę po obu stronach granicy, i często jeździł końmi na stronę austyacką. Pomiędzy Pachułą a Hofbaumem przyszło do nieporozumienia z powodu nieudanej pożyczki, i gdy Pachuła przewoził znowu skrzynie z nakrytą słomą do Austryi, zrzucił na ziemię przy cle jedną skrzynię, która się rozbiła i sacharyna się wysypała. Urzędnicy cłowi skonfiskowali cały transport i sprawę oddali do sądu. Izba karna w Raciborzu rozpatrywała sprawę przeciwko Pachule. Oskarżony tłumaczył się, że nie wiedział, co się w skrzyniach mieści, i dopiero gdy skrzynia zrzucona się rozbiła, dowiedział się, że chodzi o sacharynę. Sąd stwierdził, że Puchała przewiózł około 690 kilogramów sacharyny; że transportem trudniła się szajka przemytników, która sacharynę przewoziła z Szwajcaryi przez Holandyę i Niemcy do Austryi. Prokurator zażądał dla oskarżonego o przemytnictwo 3 tygodnie więzienia. Sąd natomiast zasądził Pachułę na 7 500 marek grzywny, względnie za każde 15 mk. dzień więzienia, na ogół nie ma jednak kara przekraczać pół roku. (numer 121 z 7-go października).
Jak widać za wszystko ukarano biednego Pachułę. Ani słowa o odpowiedzialności Hofbauma, który w sprawie pośredniczył, ani tym bardziej owego enigmatycznego „kupca pejsatego”, który – jak się wydaje – procederu tego był inicjatorem.
Na koniec ogłoszenie:
Czyli w okienku karteczka: „Wyszedłem na wojnę, zaraz wracam”.
Paweł Strzelczyk
poprzednie artykuły z cyklu Dawny Racibórz znajdziesz w serwisie O regionie
———————————————
„Nowiny Raciborskie. Pismo poświęcone Ludowi” (później również „Nowiny Raciborskie. Pismo dla Ludu polsko-katolickiego” – tytuł prasowy, który pojawił się w Raciborzu w roku 1889. Pismo powstało z inicjatywy Józefa Rostka. Jego wydawcą i pierwszy redaktorem naczelnym był Jan Karol Maćkowski. Gazeta szybko zdobyła sporą popularność – już w 1894 roku jej nakład sięgnął 5 tys. egzemplarzy. Po plebiscycie, kiedy Racibórz pozostał w Niemczech, zaniechano jej wydawania. Archiwalne numery gazety dostępne są na stronie internetowej raciborskiej biblioteki (bibl.rac.pl).