Dziś 26 lipca dzień św. Anny wg encyklopedii: Św. Anna (hebr. hannah – łaska, wdzięk), babka Jezusa, matka Maryi, żona św. Joachima.
O życiu świętej Anny, matki Maryi i babci Jezusa Chrystusa nie znajdziemy żadnych informacji w księgach Nowego Testamentu. Ewangelie kanoniczne milczą na jej temat. Jedyne informacje dotyczące życia świętej Anny pojawiają się w pismach apokryficznych, pochodzących z początków chrześcijaństwa. Apokryfy nie należą do ksiąg natchnionych, ale w swojej treści oprócz opisów legendarnych i baśniowych, zawierają informacje prawdziwe, przekazywane przez Tradycję Kościoła. Najwięcej wiadomości o matce Maryi znajdziemy w Protoewangelii Jakuba i Ewangelii Pseudo-Mateusza.
Według starego podania święta Anna urodziła się w Judei, gdzie w Betlejem był jej rodzinny dom. Jej rodzice – Natan i Maria – byli potomkami królewskiego rodu Dawida. Nie posiadali ziemskich dostatków, lecz byli cnotliwi i sprawiedliwi, i żyli w bojaźni Bożej, pełniąc dobre uczynki. Życie ich upływało na bezustannej modlitwie, rozmyślaniu o rzeczach duchowych i pracy. Anna otrzymała od swoich rodziców staranne wychowanie pogłębione przez służbę w Świątyni Jerozolimskiej. Swojego męża Joachima poślubiła, gdy miała 24 lata. Joachim także pochodził z pokolenia Dawidowego. Wychowywał się w zamożnej i znakomitej rodzinie w Nazarecie. Joachim i Anna uważali swoje małżeństwo za związek święty, złączony przez Boga. Oboje zachowywali Prawo Boże i kroczyli drogą pobożności zgodnie i przykładnie. Swój majątek dzielili na trzy części: jedną ofiarowywali na utrzymanie świątyni, drugą na potrzeby ludzi biednych i pielgrzymów, trzecią pozostawiali dla siebie.
Anna była wzorem dla wszystkich małżonek. Choć razem z Joachimem byli szczęśliwym małżeństwem, zostali ciężko doświadczeni przez Pana Boga brakiem potomstwa. W ciągu 20 lat małżeństwa nie doczekali się ani synów, ani córek. W kulturze żydowskiej brak dziecka był uważany za hańbę i karę Bożą. Anna i Joachim dotkliwie odczuwali więc brak dziecka. W pokorze znosili tę niesławę, w modlitwie przed Bogiem wyjawiając swój smutek. Z upływem lat, choć malała nadzieja, gorętsze stawały się modlitwa i prośba o potomstwo. Nie brakowało upokorzeń ze strony ludzi. Pewnego dnia Joachim udał się do Jerozolimy, aby złożyć ofiarę w świątyni. Kapłan pełniący służbę nie przyjął ofiary Joachima, wytykając mu brak potomstwa: „Nie godzi się, byś ty jako pierwszy składał swe dary, jako że nie zrodziłeś potomka w Izraelu”. Joachim zrozumiał, że bez potomstwa nie jest godny składania ofiary Bogu. Zasmucony, postanowił nie wrócić do Anny. Opuścił dom, małżonkę i udał się na pustynię. W górach rozbił swój namiot i tam pościł 40 dni i 40 nocy, oczekując, aby Bóg spojrzał na jego smutek.
Anna, nie wiedząc, gdzie jest Joachim, opłakiwała swoje wdowieństwo. Jej smutek stał się jeszcze większy, kiedy służąca wytknęła Annie bezdzietność. W popołudniowej porze Anna udała się do ogrodu, by tam opłakiwać swoje życie. Kiedy podniosła oczy do nieba i zobaczyła gniazdo wróbli na drzewie laurowym, wypowiedziała błagalną modlitwę do Boga: „Panie, Boże wszechmogący, który obdarzyłeś potomstwem wszystkie stworzenia, zwierzęta dzikie i domowe, gady, ryby, ptaki, i wszystko to cieszy się ze swego potomstwa, dlaczego mnie jedną odsunąłeś od daru Twojej łaskawości? Ty wiesz, Panie, że na początku małżeństwa złożyłam ślub, iż jeżeli dasz mi syna lub córkę, ofiaruję je Tobie w Twym świętym przybytku”. Wtedy ukazał się anioł, który zapowiedział narodzenie dziecka i powrót Joachima. W tym samym czasie Joachim również miał widzenia anioła, który pocieszył go, mówiąc: „Pan Bóg przyjął łaskawie twoją modlitwę i jałmużnę, otrzymasz córeczkę i nadasz jej na imię Maryja; ta córeczka będzie od dzieciństwa Bogu oddana i pełna Ducha Świętego”.
Małżonkowie ogromnie ucieszyli się radosną nowiną. W 45 roku życia Anny, dnia 8 września, urodziła się dziewczynka, której zgodnie ze zwyczajem żydowskim w 15 dniu nadano imię. 80 dni po narodzeniu Maryi rodzice przynieśli ją do świątyni, aby złożyć przepisaną prawem ofiarę i spełnić ślubowanie. W wieku 14 lat Maryja została żoną Józefa. Wg przekazów wkrótce zmarł Joachim. Anna zamieszkała zaś z córką i jej mężem w Nazarecie, dożywszy 80 lat. W godzinie śmierci pożegnała się z najbliższymi, poleciła Bogu swego ducha i zasnęła w Panu przy błogosławieństwie Jezusa i przy modlitwie Maryi i Józefa. Ciało jej pochowano blisko ciała Joachima w Dolinie Jozafata.
Kult Anny istniał już we wczesnym okresie chrześcijaństwa. Jest świętą Kościoła katolickiego (26 lipca) i prawosławnego (9 lipca i 25 lipca), patronką małżeństw, matek, wdów, piekarzy i żeglarzy. W ikonografii ukazywana najczęściej z Najświętszą Marią Panną jako dziewczynką lub jako tzw. św. Anna Samotrzeć (Samotrzecia) – z Najświętszą Marią Panną i małym Jezusem. Najbliżej nas największy kult św Anny to niecałe 60 km od Raciborza – Góra Św. Anny. Oprócz samego kultu św. Anny, jest tam przepiękny park krajobrazowy.
Kościół św. Anny na Górze Św. Anny
Przypuszcza się, że pierwszy kościół został zbudowany w tym miejscu na przełomie lat 1480-85. Fundatorami kościoła byli Mikołaj i Krzysztof Strzała, właściciele gruntów w Porębie, Leśnicy i Żyrowej. Pierwsza urzędowa wzmianka o istnieniu kościoła na Górze Chełmskiej pochodzi z 25 czerwca 1516 i znajduje się w piśmie biskupa wrocławskiego Jana V Turzo. Dokument ten mówi o przekazaniu przez Mikołaja Strzałę kaplicy na Górze Chełmskiej w zarząd proboszcza z Leśnicy. Inna wiadomość pochodzi z 1599 r. Zawarta jest w przemówieniu archidiakona opolskiego Jana Kuna i dotyczy kościółka na Mons Divae Annae. W 1673 r. kościół został rozbudowany z fundacji rodziny de Gaschin i na nowo konsekrowany przez biskupa wrocławskiego Karola Franciszka Neandra de Petersdorf w dniu 30 kwietnia 1673 roku. Biskup poświęcił wówczas nowe boczne ołtarze i dwa dzwony – św. Anny i św. Franciszka.
Kalwaria
Na wschodnim i południowym zboczu Góry św. Anny między drzewami rozciąga się „wieniec” 40 kaplic kalwaryjskich. Kalwaria wzniesiona została staraniem Jerzego Adama de Gaschin w latach 1700-1709. Najpierw powstały trzy duże kościoły i 30 małych kaplic męki Pańskiej, a w późniejszym czasie pozostałe. Ukształtowanie terenu Góry sprzyjało temu, aby „wkomponować” w nie miejsca związane z wydarzeniami ostatnich dni ziemskiego życia Jezusa. Podobnie jak w Jerozolimie, na wschód od miasta rozciąga się wąwóz Doliny Jozafata z Kościołem Grobu Maryi. Powyżej Góra Oliwna, z kaplicami Modlitwy w Ogrójcu i Zdrady Judasza. Na południowo-zachodniej stronie góry mieści się Golgota, na której ustawiono trzy krzyże. Znajduje się tu również Kościół św. Krzyża z ostatnimi stacjami Męki Pańskiej i nieco dalej Kaplica Grobu Pańskiego, wyglądająca dokładnie tak samo jak w Bazylice Bożego Grobu w Jerozolimie. „Nowa Jerozolima” – mówiono o tej Kalwarii, która zbudowana została wg projektu Domenico Signo, włoskiego architekta osiadłego w Opolu.
W 1766 r. O. Stefan Staniewski opracował program nabożeństw odprawianych na Kalwarii. Modlitwy i pieśni kalwaryjskie O. Wacław Wachmański umieścił w wydanym po polsku w 1767 r. modlitewniku: „Nowa Jerozolima albo kalwarya całey Męki Jezusowej i Bolesnej Matki Jego Maryi Panny na Górze Chełma a teraz świętej Anny, nazwanych od jaśnie wielmożnych fundatorów Grafów de Gaschin wystawiona, zaś roku pańskiego 1764 w uroczystość Krzyża Świętego zaprowadzona”. Rok później ukazał się modlitewnik w języku niemieckim. Z upływem lat Kalwaria była powiększana i dzięki staraniom opiekunów nabierała urody. W trosce o pielgrzymów, którzy przybywając na obchody kalwaryjskie szukali w upalne dni nieco cienia, br. Natalis rozpoczął w 1862 r. zadrzewianie kalwarii. Drzewa posadzone do 1870 roku jeszcze do dzisiaj stoją, dając pielgrzymom ochłodę.
Franciszkanie
Legenda 94-letniej mieszkanki Leśnicy Justyny Lenke z 1682 r., przedstawiona na witrażu w Bazylice, mówi o tym, co widywały straże czuwające na murach miejskich Leśnicy: „widywały o północy ogromną jasność ponad szczytem. W tej jasności widywano również wstępujących do góry franciszkanów niosących zapalone świece i figurę Chrystusa Ukrzyżowanego…” Jak było naprawdę? Przed przybyciem franciszkanów, kościółek ze szczytu Chełmskiego podlegał przez wiele lat proboszczowi z Leśnicy, który „nie był w stanie otoczyć go odpowiednią opieką duszpasterską; nie było tu codziennych nabożeństw”. Ówczesny właściciel Poręby, do której należała Góra Chełmska – hrabia Melchior Ferdynand de Gaschin – „powziął zamiar, aby dla nieustającego kultu św. Anny, sprowadzić do kościoła na Górę Franciszkanów”. Dopiero sytuacja polityczna pozwoliła na realizację zamierzeń hrabiego. W roku 1655 podczas wojny polsko szwedzkiej, kiedy wojska szwedzkie zagroziły Małopolsce, hetman Czarniecki broniąc Krakowa przed Szwedami nakazał spalić klasztor Franciszkanów-Reformatów Prowincji Małopolskiej, przylegający do zewnętrznych murów miasta. Istniała obawa, że Szwedzi z łatwością zdołają poprzez zabudowania klasztorne pokonać mury i dostać się do miasta. Wysiedleni franciszkanie udali się do swojego klasztoru w Gliwicach. Za mało było tam miejsca dla 40 zakonników. W obliczu takiej sytuacji i przy trzeciej już prośbie hrabiego Melchiora Ferdynanda, władze zakonne na Kapitule pod przewodnictwem O. Krystiana Chojeckiego, dnia 14 października 1655 r. zdecydowały się wysłać 22 zakonników, by opiekowali się kościołem św. Anny. Pierwsi bracia (w tym 13 studentów) przybyli pod przewodnictwem O. Franciszka Rychłowskiego w uroczystość Wszystkich Świętych tego samego roku. Ponieważ na Górze św. Anny nie było budynku mieszkalnego, pierwszy rok franciszkanie mieszkali przy kościółku cmentarnym w Leśnicy, budując jednocześnie drewniany klasztor na Górze. Dnia 6 sierpnia 1656 r. franciszkanie otrzymali klucze do kościoła i akt darowizny terenu.
Jeszcze bliżej od Raciborza bo zaledwie kilka kilometrów jest kościół św. Anny w Gamowie, trasa Pawłów – Krowiarki, przy rozjeździe na Oman skręcamy w prawo i ok. 2 kilometrów leży mała wioska z rzucającym się z daleka w oczy kościółkiem św. Anny.
W tą niedziele zapraszamy na mszę św. odpustową do Gamowa lub na uroczyste obchody na Górę Św. Anny. Niech ta niedziela oprócz zwykłego wypoczynku stanie się czymś więcej, pogoda zapowiada się ciekawie wiec skorzystajmy z duchowego wypoczynku.
Mariusz Stefaniak