Wielki atak COSIA…ale wspólnie daliśmy rade czli szalone zimowisko ZHR 2008r.Proszę Państwa wydarzyła się rzecz niesłychana. Zaczęło się od tego, że 17 I o godzinie 4.25 wyjachaliśmy w daleką podróż, której celem była Ochotnica Górna. Po długiej i męczącej drodze stanęliśmy przy wejściu na żółty szlak. Było ciemno i zimno a przed nami wędrówka w górę do schroniska. Mimo trudności, nikt się nie poddał, ponieważ był to dopiero początek wspaniałej zabawy! Kiedy już znaleźliśmy się na miejscu,okazało się, że mamy problem. Bowiem od jakiegoś czasu grasowało tam COŚ! I zaczęło się… COŚ psuło nasze plany, dosypywało soli do herbaty, robiło kanapki z dżemem i paprykarzem jednocześnie, rozwalało śpiwory, spowalniało wędrówki i za wszelką cenę chciało zepsuć nasz wyjazd. Najgorsze, że nikt nie wiedział kto jest COSIEM! Na szczeście stwór był bezradny. Wszyscy bawiliśmy się tak dobrze, że nie było najmniejszych szans na to żeby ktoś chciał wracać do domu. Przez chwilę przeszło nam przez myśl, że druh oboźny jest w zmowie z COSIEM… Ciągle jak szalony robił alarmy porządkowe, wyrzucał śpiwory i kazał biegać z plecakami patrolowi DPS ZJ mimo ich wieku… Ale żaden oboźny nie był nam straszny i ten również okazał się człowiekiem i to niezwykle sympatycznym. Po czterech dniach psot i poszukiwań odnaleźliśmy COSIE. Okazało się, że są aż trzy. Nakarmiliśmy ich specjalnie przygotowanym antidotum by mogli razem z nami wrócić do Raciborza. Nikt z nas nie miał na to ochoty. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Na szczęście każdy przywiózł ze sobą plecak wspaniałych przyjaźni, kieszeń nowych doświadczeń, pełną główkę wspomnień i garść radości na cały rok.
A oto link do filmu z naszego zimowiska który jest jego podsumowaniem :
http://video.google.pl/videoplay?docid=-8799421335424879693&hl=pl