Stadion miejski to nasza największa bolączka. To przykre, gdyż miasto organizuje różnego rodzaju biegi uliczne, a my nie mamy miejsca, gdzie można uczyć dzieci podstaw lekkiej atletyki – pisze Tomasz Skalik.Praktycznie od zawsze byłem związany ze sportem. W przenośni i dosłownie muszę stwierdzić, że sport wyssałem z mlekiem matki. Moja mama, trenerka lekkiej atletyki w Zespole Szkół Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu, zaraziła mnie pasją do wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej. Nie dziwi więc fakt, że w moim domu często mówi się o tematach sportowych. Rozmowy z mamą i wynikające z nich przemyślenia stały się bezpośrednią przyczyną napisania tego raportu.
Było to kilka dobrych lat temu. Jako uczeń jednej z raciborskich szkół średnich niejednokrotnie chodziłem trenować na stadion miejski – głównie biegałem. Do tej pory pamiętam płytę główną stadionu miejskiego, która tętniła życiem w ładną pogodę. Pamiętam: dziewczyny z Ekonomika przychodzące na stadion z panią Jolą Hyjek, lekcje wychowania fizycznego chłopaków z Mechanika prowadzone przez pana Jasia Ungera, treningi młodzieży z raciborskiego SMS-u oraz biegających w kółko mieszkańców miasta. Potem na płytę wchodzili młodzi adepci piłki nożnej różnych grup wiekowych. Ciężko mi sobie to teraz wyobrazić, ale czasem na stadionie brakowało miejsca .Większość biegała, niektórzy skakali w dal, inni grali w piłkę czy rzucali oszczepem. Jeżeli dodać do tego: rozchwytywane boisko do siatkówki plażowej, oblegane korty tenisowe, grających w piłkę nożną na bocznym boisku chłopaków oraz reprezentacyjne boisko do mini-golfa, to mamy obraz centralnego miejsca o charakterze sportowo-rekreacyjnym w mieście.
Tak było kiedyś, ba, raptem kilka lat temu. Jak jest teraz? Jest ciepłe wiosenne popołudnie. Bardzo ładna pogoda sprzyja wyjściu z domu, spędzaniu czasu na wolnym powietrzu. Mieszkańcy Raciborza wylegli na ulice, a ja wraz z mamą postanowiłem sprawdzić, co słychać na stadionie miejskim. Na parkingu pod skate parkiem nie ma żadnego samochodu; jakieś auta zaparkowane są tylko pod kręgielnią. Brama na stadion zamknięta na kłódkę – nie ma szans na wejście i przynajmniej dotknięcie murawy czy bieżni. Pozostaje nam tylko podziwiać, z odległości kilkunastu metrów, pięknie przystrzyżoną trawę. Trzeba jednak przyznać, że murawa jest bardzo zadbana. Widać, że ta część stadionu to oczko w głowie gospodarza. Poza boiskiem do piłki nożnej nie jest już tak wesoło. Powiedziałbym nawet, że powiewa smutkiem – wokół zaniedbana bieżnia, stojące na niej reklamy i bramki. Widać, że bieżnia nie jest używana. Zaciekawieni chcemy obejść stadion dookoła. Wchodzimy więc na koronę stadionu, ale wszędzie tylko płoty i zamknięte furtki – istne sportowe getto. Nic nie można dojrzeć spoza zasieków z drucianego płotu, dlatego musimy obejść wszystko dookoła. Dopiero z boku stadionu widzimy tylko jeden rząd drucianej siatki, zza której można dojrzeć stadion: zarośnięte trawą skocznie, nie nadający się do niczego betonowy rozbieg do skoku w dal, rów do biegu z przeszkodami bez przeszkody, ale za to służący za kompostownik, bieżnia świeżo wygładzona szyną, która pozostawiła ślady okrążające reklamy, a w zakolach pryzmy zeszłorocznych jesiennych liści. Świadczy to o tym, że gospodarz zadbał jedynie o wizualny wygląd obiektów lekkoatletycznych, jednak miękka, pełna kamieni bieżnia nie zachęca do biegania, ba, po prostu nie nadaje się do żadnej aktywności.
Idziemy dalej: plac do mini golfa jest strasznie zaniedbany, boisko do siatkówki plażowej rozkopane, korty zarośnięte, chyba dawno nikt tu nie grał. Jest balon, tam przynajmniej ktoś się kręci. Na bocznym boisku dwóch chłopaków strzela do jednej bramki, bo niestety drugiej nie ma. Pojawiają się także dwie grupki młodzieży. Zamiast jednak biegać, popijają piwko. Po chwili… witają się ze mną! To moi znajomi! Dobrze, że przynajmniej istnieje skate park: tam kilku młodych ludzi uwija się na deskach. Odnoszę wrażenie, że to nie płyta stadionu, a właśnie skatepark stanowi centrum tego obiektu. Na rampach przynajmniej coś się dzieje…
Smutne to wszystko – ciepłe wiosenne popołudnie, a stadion miejski świeci pustkami. Można nawet powiedzieć, że momentami odstrasza od przebywania na nim. Mnie, mieszkańca Raciborza żywo zainteresowanego sportem, boli cała ta sytuacja, a w głowie rodzą się pytania. Zastanawiam się, dlaczego piękny, duży obiekt sportowy znajduje się w stanie takiego zaniedbania, dlaczego niszczeje i nie służy społeczności Raciborza? O przyczynach takiego stanu rzeczy próbuję porozmawiać ze specjalistami: trenerami lekkiej atletyki Miejskiego Klubu Sportowego SMS Victorii Racibórz, którzy każdego roku jeżdżą po Polsce i odwiedzają dziesiątki podobnych obiektów.
Stadion miejski to nasza największa bolączka – mówi trener Kazimierz Stępień. To przykre, gdyż miasto organizuje różnego rodzaju biegi uliczne, które reklamują nasze miasto, a my nie mamy miejsca, gdzie można uczyć dzieci podstaw lekkiej atletyki, gdzie można odbyć trening, przeprowadzić zawody. Kiedyś na tym stadionie odbywały się wysokiej rangi zawody, jak Mistrzostwa Polski Szkolnego Związku Sportowego, zawody II ligi. W tej chwili cała Polska poszła w stronę tartanowych bieżni, a my nie mamy nawet porządnej żużlowej, na której można rozegrać zawody szkolne. Bieżnia na OSiR nie jest bieżnią. Gdy organizowano na stadionie dożynki, to nawieziono mączkę, by pięknie wyglądało, ale nie jest ona spojona z podłożem, jest miękka, sypka i pyli się. Aby nadawała się do biegania, trzeba byłoby ją podlewać lub zmineralizować. W tej chwili zresztą nawierzchnia została wywieziona po ubiegłorocznych podtopieniach i do dnia dzisiejszego nie nawieziono nowej, chociaż bieżnia była ubezpieczona. Wszystkie zawody ligi szkolnej, jak czwórboje lekkoatletyczne, gimnazjady i licealidy, z powodu braku warunków do przeprowadzenia zawodów szkolnych, kilka lat temu zostały przeniesione na stadionik przy ZSOMS. Na stadionie OSiR-u nie było porządnej bieżni, progu w kole do pchnięcia kulą. Rozbieg do skoku w dal był zrobiony ze sztukowanych gumowych taśm z zapadniętą belką do skoku w dal. Cały sprzęt musieliśmy przynosić swój, bo OSiR nie zapewniał niczego. A przecież kiedyś były tam bloki, płotki, zeskok do wzwyż i sprzęt rzutowy. Jest klub, w którym rodzi się tyle talentów, a nie ma gdzie trenować. Czy jest to taki wydatek pieniężny, czy niechęć ludzi?
Jestem jedynym trenerem, który jeszcze korzysta ze stadionu lekkoatletycznego, a raczej z bocznego boiska, gdzie jest miejsce do rzucania – mówi Joanna Skalik, trenerka rzutów lekkoatletycznych klubu Victoria Racibórz. Na główny stadion wchodzę bardzo rzadko, bo gdy uda mi się w końcu zdobyć klucz z bramy na stadion, to okazuje się, że na bieżni stoją bramki, banery reklamowe, a zamiast nawierzchni żużlowej są liczne kamyki, po których trudno biegać. Kiedyś na głównej płycie można było rzucać oszczepem, zaś do dysku i młotu była druciana siatka na bocznym boisku. Ponadto było jeszcze jedno koło na bocznym boisku do piłki nożnej. Gdy odeszłam w 1991 roku na urlop macierzyński, to zlikwidowano te rzutnie. Doszły mnie słuchy, że próbowano tam zrobić giełdę samochodową. Po ponownym powrocie do sportu zrobiono dla mnie koło do dysku, już poza płytą główną stadionu, ale za to bez siatek zabezpieczających i bez odpływu wody. Zrobiono również rozbieg do oszczepu, który jest za krótki – zrobiony z takiej samej sypkiej mączki jak bieżnia. Po każdym rzucie zgarniam butami żużel do dziur powstałych na rozbiegu. W tej chwili rozbieg zarośnięty jest trawą. Dla bezpieczeństwa zlikwidowaliśmy okalające krawężniki. Poprosiłam kiedyś kierowcę ciężarówki, który przywiózł ziemię, by zrzucił ją za rzutnią, w ten sposób wydłużył trochę rozbieg. Na pochyłość tej górki naniosłam kamieni, które przykryłam trawą z wraz z mączką, która jest wysypywana za rzutnią na śmietnisko. Opisuję to w szczegółach, by zobrazować warunki, w jakich pracuję: w otoczeniu śmietniska, w sporze ze spacerującymi właścicielami piesków, którzy w tym miejscu zrobili sobie wybieg dla psów, w błocie zrobionym przez ciężarówki zwożące odpady oraz w konkurencji z organizowanymi tam festynami, występami cyrkowymi (pozostałe po zwierzętach miejsca wypalone są odchodami i niesamowicie cuchną przez długi czas) czy też z wesołymi miasteczkami. Ale mimo wszystko jest to jedyne miejsce, gdzie można rzucać. W momencie, gdy rozpoczną się prace przy budowie parku wodnego, będę pozbawiona nawet tych skromnych warunków. Jako fachowiec od rzutów jestem często zatrudniana jako trener kadry Śląska. Jeżdżę do wielu miejscowości, gdzie odbywamy treningi i muszę powiedzieć, że poza Raciborzem to tylko w Węgierskiej Górce nie można było wchodzić na główny stadion z treningiem lekkoatletycznym, w tym z rzutami. W Węgierskiej Górce byłam w ubiegłym roku – na bieżni lekkoatletycznej zasiali trawę. Czy stadion w Raciborzu czeka ten sam los? Dwadzieścia osiem lat temu zostałam zwerbowana tutaj jako trener rzutów lekkoatletycznych. W porównaniu do innych miast tu były wspaniałe warunki do trenowania. Teraz cała Polska nam uciekła, wszędzie stawiają na rozwój, u nas na regres.
Zapytany o warunki treningowe lekkoatletów wypowiada się Karol Szynol, trener Artura Nogi -Mistrza Świata, Mistrza Europy i olimpijczyka w biegu przez płotki: Lekkoatleci od dziesięcioleci dostarczają miastu, szkole i klubowi Victoria Racibórz sporo satysfakcji w postaci rozlicznych spektakularnych osiągnięć. Lista znakomitych lekkoatletów jest duża: kilkudziesięciu reprezentantów Polski, kilkunastu rekordzistów Polski, uczestników Mistrzostw Świata i Europy. Wszystkie te osiągnięcia nie wpłynęły na zainteresowanie władz miejskich bazą szkoleniową, w jakiej przychodzi prowadzić trenerom lekkiej atletyki treningi z zawodnikami wysokiej klasy. Owszem, jest jeden obiekt na dobrym poziomie – 72 metrowa hala tartanowa w ZSOMS nadająca się do przygotowania halowego na dystansach 60 i 60 przez płotki. I tyle dobrego. A sezon letni, to nie tylko krótkie sprinty, a cały szereg konkurencji biegowych, rzutowych i skocznościowych. A gdzie sztafety, płotki długie (400 metrów) czy biegi na 2 i 3 km z przeszkodami? Trenerzy Victorii to solidni, świetnie znający swój fach szkoleniowcy, wychowawcy całej plejady znakomitych zawodników. W tych nader trudnych warunkach nieraz udowodnili swoje umiejętności. Ale jak długo można szkolić biegaczy i płotkarzy na anachronicznej już bieżni żużlowej, jak długo można uczyć rzutów bez prawidłowego koła i siatek ochronnych? Czy ktoś z władz miejskich zdaje sobie sprawę, że aby szkolić płotkarzy, muszę pakować swoich zawodników do samochodu i na własny koszt zawozić ich na trening do pobliskiej Opawy? Podobnie robi Kaziu Stępień i Joanna Skalik. Rozwiązania są dwa: albo zlikwidować sekcję lekkoatletyczną, albo reanimować stadion miejski na potrzeby sekcji. Stadion miejski, który był budowany na potrzeby lekkiej atletyki, na którym rozgrywano różnego rodzaju zawody oraz mityngi lekkoatletyczne, od lat nie gościł u siebie tej dyscypliny sportu. Aby zmienić ten stan, należałoby zmodernizować bieżnię, skocznie i rzutnie. Czy władze miejskie podejmą temat i znajdą niezbędne środki finansowe na ratowanie sekcji lekkoatletycznej? Stadion miejski jest doskonale usytuowany – położone w bliskim sąsiedztwie alejki w parku nad Odrą stwarzają doskonałe warunki do rozgrzewek, rozbiegań przed i po treningu, nie tylko lekkoatletycznym. Tak to kiedyś bywało, kiedy obiekt był dostępny dla pobliskich szkół i lekkoatletów Victorii. Psychoza piłkarska spowodowała, że obiekt odgrodzony jest kilkoma zaporami, które uniemożliwiają korzystanie z bieżni i płyty boiska. Przed wieloma laty, kiedy obiekt tętnił życiem, lekkoatleci wykonywali sporo przebieżek boso i w adidasach na przyciętej trawie, nie dokonując żadnych zniszczeń murawy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obiekt w obecnym stanie nie nadaje się na treningi i zawody lekkoatletyczne. Przy pewnych nakładach finansowych dałoby się reanimować bieżnię, odrestaurować skocznie i rzutnie. Jednak w XXI wieku prawie nigdzie w Polsce nie organizuje się zawodów nawet najniższego – młodzikowskiego – szczebla na bieżni żużlowej. Obecnie w kraju funkcjonuje ok. 60 obiektów tartanowych różnej klasy: od stadioników przyszkolnych do obiektów z najwyższej półki, na których organizuje się zawody międzynarodowe. Aż wstyd przyznać, że Racibórz, o tak wielkich tradycjach i sukcesach w tej dyscyplinie sportu, nie potrafił się zdobyć na wybudowanie obiektu o tartanowej nawierzchni. Gdyby jednak taki stadion udało się wybudować, Racibórz mógłby oglądać swoich lekkoatletów na zawodach i treningach. Ręczę za to, iż gdy w swoim rodzinnym mieście wystartowałby Artur Noga, na jego bieg przyszłoby więcej widzów aniżeli na przeciętne widowisko ekstraklasy piłkarek nożnych. Odbywałoby się sporo imprez wojewódzkich i krajowych z udziałem zawodników wysokiej klasy. Chętnie startowaliby u nas lekkoatleci z Ostrawy, Opawy, Ołomuńca i Pragi, a także zaprzyjaźnione kluby niemieckie. Potrzebne jest inne spojrzenie na sport w Raciborzu i na obiekt, który szumnie zwie się stadionem miejskim.
Wiedząc o tym, że dawniej na stadion wchodziły różne szkoły, zwróciłem się z pytaniem o korzystanie ze stadionu do Jana Ungera, nauczyciela z Mechanika. Tak, jak najbardziej – odpowiada. Korzystamy nieodpłatnie z bocznego boiska do piłki nożnej, z lodowiska oraz z głównego stadionu. My ożywiamy ten stadion. Po okazanym zdziwieniu, że prowadzą tam zajęcia pomimo tak złych warunków, odpowiada, że dla lekcji wychowania fizycznego to wystarczy: Najpierw zawsze przygotowujemy sobie obiekt – przekopujemy piaskownicę, zbieramy większe kamienie, czyścimy koło do pchnięcia kulą. Jestem bardzo zainteresowany, by pomimo wszystko wchodzić na stadion. Wiedząc, że rozmówca był kiedyś lekkoatletą, proszę go o porównanie dawnej sytuacji z obecnymi warunkami. Z błyskiem w oku mówi, że biegał kiedyś na tej bieżni, aż wiatr w uszach świszczał, ale teraz nie wyobraża sobie, by móc tu trenować: Stan bieżni nie pozwala na bieganie w kolcach. Bieżnia jest tak sypka, że po zajęciach spodnie do kolan są całe czerwone od mączki. Betonowy rozbieg do skoku w dal z zapadłą belką zagraża bezpieczeństwu. Zaznaczone farbą na krawężnikach odmierzone odległości zostały zatarte i nie wiadomo, jaki dystans się przebiegło. Jedyną szansą dla lekkiej atletyki jest tartanowa bieżnia. Inni nauczyciele podzielają opinię na temat warunków na stadionie. Zauważają, że na bieżni biega się jak na plaży, że dzieci z płyty stadionu są przeganiane (tak jak to miało miejsce podczas ostatnich biegów przełajowych), gdzie bardziej dba się o murawę na stadionie niż o bezpieczeństwo trenujących. Jako przykład podają fakt, iż na stadion podczas biegów przełajowych pomiędzy biegające dzieci szkół podstawowych wjechała ciężarówka.
Stadion miejski z pewnością nie służy lekkoatletom – to już ustaliliśmy. Zawodów lekkoatletycznych, chociażby miejskiej rangi, również już się na nim nie organizuje. Młodzi adepci piłki nożnej też na stadionie OSIR-u nie trenują. O mieszkańcach Raciborza, takich jak ja, którzy mają ochotę pobiegać, nawet nie wspomnę. Rodzi się więc pytanie o funkcjonalność obiektu. No właśnie – komu tak właściwie służy ten najbardziej okazały obiekt sportowy w mieście?
Okazuje się, że oprócz bardzo nielicznych imprez masowych organizowanych na stadionie miejskim, lekcji wychowania fizycznego młodzieży z Mechanika korzystają z niego wyłącznie… drużyny piłkarek raciborskiej Unii. Raz dziennie trening, co sobotę mecze pierwszej albo drugiej drużyny, na które przeważnie przychodzi garstka kibiców i to wszystko.
Rodzi się pytanie: jak jest w innych miastach? Trenerzy zgodnym głosem twierdzą, że w całej Polsce stadiony są o wiele lepiej wyposażone i żaden z nich nie robi problemu z wejściem. Jedyną kwestią jest grafik, zgodnie z którym na stadion wchodzą lekkoatleci na zmianę z piłkarzami. Wszędzie można rzucać dyskami z kół otoczonych siatkami ochronnymi i oszczepami (jedynie młot jest zabroniony, ponieważ są dla niego wyznaczone rzutnie boczne). Zniszczenia czynione przez korki piłkarzy są znacznie większe niż ślad po upadku oszczepu czy dysku. A u nas dzieciom nie wolno wejść na murawę nawet boso. Jakie rozwiązania wobec tego widzą nauczyciele i trenerzy? Stadion miejski to przede wszystkim sprawa Urzędu Miasta Racibórz. Czyżby koszt utrzymania obiektów lekkoatletycznych był taki duży, nie do udźwignięcia przez miasto? Patrząc na przepiękną murawę oraz inwestycje sportowe przeprowadzane w mieście, chyba nie o koszty tu chodzi, ale o brak zrozumienia tematu czy też zaniechanie. Najlepszym rozwiązaniem tej sprawy byłoby przekazanie w dzierżawę obiektów lekkoatletycznych Szkole Mistrzostwa Sportowego, a z czasem wykonanie starań o dofinansowanie na obiekt z prawdziwego zdarzenia, który wielokrotnie był obiecywany. Środki finansowe są do zdobycia, trzeba tylko wykonać ruch i nad tym popracować. Inwestycja z czasem mogłaby się zwrócić, gdyż budowa przyszłej hali lekkoatletycznej, stadion lekkoatletyczny, tereny parkowe do biegania, oprócz tego zaplecze socjalne w postaci hotelu na stadionie, są dużą szansą na ściągnięcie do Raciborza ponownie lekkiej atletyki. Sądzę, że nie tylko lekkoatletyka mogłaby z tych obiektów korzystać, inne sporty również. Możliwość organizowania zawodów i obozów sportowych pozwoliłaby wykorzystać nasze położenie geograficzne, czyli bliskość granicy z Czechami, Słowakami, Niemcami, którzy są żywo zainteresowani współpracą sportową. Brak warunków powoduje, że nasze kontakty przechwytują inne miasta, jak Rydułtowy, a raciborscy sportowcy zamiast trenować u siebie zmuszeni są wyjeżdżać do innych miast.
Jakie są przyczyny powyższych zaniedbań infrastruktury sportowej głównie o charakterze lekkoatletycznym? Nie mnie to oceniać. Jedno nie ulega wątpliwości – mamy bazę sportową, która jest w opłakanym stanie, a która może się stać naszą sportową perełką. Stadion w mieście jest potrzebny – potrzebują go lekkoatleci, potrzebuje go młodzież, potrzebuje go sport szkolny, potrzebują go mieszkańcy Raciborza, potrzebuję go ja. Niech miejsce wybudowane w czynie społecznym, stworzone dla mieszkańców Raciborza służy mieszkańcom, a nie jest przestrzenią dla nich niedostępną, która miast przyciągać – odstrasza i jest zarezerwowana dla garstki wybrańców. Najprościej oddać komuś w dzierżawę zaniedbane korty tenisowe, rozkopać boisko do siatkówki plażowej, zapuścić obiekty lekkoatletyczne, zaniedbać przestrzenie wokół głównej płyty boiska, plac do mini golfa czy zamknąć hotel przystadionowy. Powiedzieć, że wszystko przynosi straty i tym wytłumaczyć brak podejmowania działań. Najprościej powiedzieć, że nie można, że nic nie da się z tym zrobić. A może przy odrobinie chęci i starań jednak się da? Odbudowana infrastruktura stadionu miejskiego, czyli centralnego miejsca o charakterze sportowo-rekreacyjnym w mieście, tętniąca życiem – czy to marzenie jest aż tak nierealne? Sądzę, że nie! Są już zaawansowane plany budowy zadaszonego obiektu lekkoatletycznego przy raciborskim SMS-ie. To w połączeniu z istniejącą już zadaszoną bieżnią tartanową, alejkami w parku, odrestaurowanymi obiektami lekkoatletycznymi na stadionie miejskim, bocznym boiskiem sportowym służącym do rozgrzewki stanowić może świetną bazę to trenowania oraz do rozgrywania zawodów rangi miejskiej, wojewódzkiej, krajowej. Śmiem nawet twierdzić, że z tak rozbudowanej bazy sportowej korzystaliby również zawodnicy z innych państw. Upatruję w tym szansy dla raciborskiego sportu, szansy dla miasta. Moje rozumowanie jest proste: kiedy sportowcy będą przyjeżdżać do Raciborza, będą musieli gdzieś spać, coś jeść, spędzać wieczory. Wszystko w jednym miejscu. Jeśli będą tu spać, będą również korzystać z innych obiektów rekreacyjnych, jak choćby z placu do mini golfa. Z całej tej odbudowanej infrastruktury nie będą oczywiście korzystać wyłącznie sportowcy, ale również młodzież z raciborskich szkół czy w końcu sami mieszkańcy. Wszyscy na tym skorzystają włącznie z władzami miasta, które będą mogły pochwalić się pięknymi obiektami sportowymi z rozbudowaną bazą i infrastrukturą sportową.
Apeluję, aby zwrócić uwagę na fakt, że stadion miejski ma służyć nie tylko piłkarkom. Jest potrzebny szerszej społeczności. Aktualnie jego funkcjonalność jest znacznie ograniczona, a przecież tak być nie musi. Stadion miejski może stać się jedną z wizytówek miasta, miejscem tętniącym życiem. Sądzę, że potrzebne jest przede wszystkim zrozumienie tematu przez włodarzy miasta i brak zgody mieszkańców na oddanie stadionu garstce wybrańców i jednemu, wybranemu klubowi piłki nożnej kobiet. Niezbędny jest dialog ze środowiskiem sportowym, konieczne jest świeże spojrzenie na temat raciborskiego sportu, mobilizacja, chęci oraz gotowość do działania. Może jeszcze kiedyś zobaczę stadion miejski otwarty na inne dyscypliny sportu, poza piłką nożną, na powrót pełen młodych (i nie tylko) adeptów sportowych. Stadion miejski tętniący życiem, a nie zaniedbany i zamknięty na cztery spusty. Stadion, a nie sportowe getto…
Tomasz Skalik
osir to istny bunkier, ostatnio zwrócono mi uwage na wuefie że w adidasach przeszedlem przez kawałek murawy, jeśli nie masz kontaktów w zarządzie, możesz co najwyżej popatrzyć na zdjęcia obiektu
Bunkier bo beton ma we władzach
Trzeba w*********ć z posady tego górnika -emeryta i tyle ! Stadionem niech zajmie sie menadzer profesjonalista!
Świetny artykuł. Zgadzam się ze wszystkim. Pisze Pan o organizowanych przez miasto biegach ulicznych. A raczej o biegu ulicznym, bo mamy tylko jeden „Bieg bez granic”który odbywa się 3 maja każdego roku. Po za biegiem profilaktycznym i akcji Polska biega w maju zamyka się karta pt. „biegi w raciborzu” Czyli mamy jeden bieg na dystansie 10 km. Wchodząc na stronę http://www.maratonypolskie.pl można sobie otworzyć zakładkę kalendarz biegów w całej polsce na rok 2009, 2010, 2011. Porównując nasze dwa sąsiednie miasta Rybnik i Wodzisław to praktycznie w każdym miesiącu mają biegi uliczne. Są one organizowane przez zarówno stowarzyszenia biegowe Forma Wodzisław i klub energetyka w rybniku ale również i to w większości przypadków przez OSIR. Mają w swoim kalendarzu liczne 10-ki półmaratony z maratonami włącznie.Mam tylko taką nadzieję że kiedyś doczekam się takich pięknych czasów w których to Racibórz będzię mógł sie pochwalić imprezami biegowymi. Mamy ogromne możliwości tylko trzeba chęci!!! Proszę sobie wyobrazić bieg ze startem na stadionie i metą na stadionie.Każdy zawodnik na taki bieg przyjeżdża ze swoimi znajomymi,dziećmi.To jest naprawdę duża rzesza ludzi, która musiałaby coś zjeść, napić sie czegoś, pograć w mini golfa czy po zawodach pograć w kręgle. Ten obiekt jeszcze może tętnić życiem tylko trzeba chęci!!!
Górnicy do kopalń, albo na zasłużoną emeryturę ! Co jest Panie Prezydencie! Dyrektor górnik to,, świeta krowa,, my som w Polsce a nie Indiach !