Taką propozycję usłyszał radny Stanisław Borowik, który pewnego popołudnia wybrał się z wnukami do skateparku na OSiR-ze. Grupa młodocianych deskorolkowców popijając piwo zawłaszczyła obiekt na własne potrzeby.
Gdy Borowik w towarzystwie wnuków pojawił się na obiekcie, ze strony znajdujących się tam ludzi usłyszał, że długo dzieci nie pojeżdżą. I rzeczywiście, po krótkim czasie pod skatepark podjechał samochód, z którego wysiadło czworo wyrostków, którzy niewybrednym słownictwem i zachowaniem dali jasno do zrozumienia, że chcieliby zostać tam sami. – Won bachory stąd – usłyszały wnuki radnego. Ten postanowił nie odpuszczać i wezwał policję, argumenty mając mocne: wiedział, że incydent jest zarejestrowany przez kamerę monitoringu, ponadto podpatrzył, że młodzi ludzie spożywają alkohol.
Radny zdziwił się, bo przybyły na miejsce patrol policji niewiele zdziałał. Funkcjonariusze upomnieli tylko o ogólnych zasadach korzystania z obiektu i odjechali, zostawiając spór nierozstrzygnięty. Borowik opowiedział o incydencie podczas dzisiejszej sesji, recytując przy tym nawet numer rejestracyjny samochodu awanturników. Jego zdaniem ostrzeżenie od postronnych osób na samym początku pobytu świadczy o tym, że nie był to incydent odosobniony. Poprosił zatem prezydenta, by ten ustalił w przyszłym sezonie oddzielne godziny dla różnych grup wiekowych korzystających ze skateparku.
Mirosław Lenk przyznał, że na obiektach OSiR-u rzeczywiście przydałaby się osoba pilnująca porządku. – Nie wyobrażam sobie, by jedna grupa młodych ludzi dyktowała warunki, dla kogo jest ten skatepark – stwierdził M. Lenk, wyrażając jednocześnie zdziwienie brakiem reakcji policji.
/ps/