Kiedyś bycie studentem oznaczało prestiż. Samo dostanie się na studia było nie lada osiągnięciem. Poziom wymagań mało było kierunków do wyboru, więc mało osób dostawało się na studia, a co za tym idzie uczelnia wymagała.
Dziś nastały czasy jakie nastały i to uczelnia zabiega o studenta. Organizuje się liczne targi, na których reklamuje się uczelnie w całej Polsce i z uśmiechem opowiada się w samych superlatywach, bo przecież „u nas jest najlepiej”. Rozpieszczeni studenci piją, balują i o nic nie dbają, bo przecież kiedyś będą profesorami, doktorami, a co najmniej magistrami. Czy jednak dokładne taka jest rzeczywistość? Oto moja odpowiedź. Odpowiedź studentki filologii germańskiej PWSZ w Raciborzu. Żyjąc w środowisku studenckim byłam świadkiem wielu zdarzeń, które niejednokrotnie mnie czegoś uczyły. Śmiało można stwierdzić, że młodzi ludzie coraz bardziej zabiegają o szacunek społeczeństwa i walczą w imię dobrych spraw. Takim przykładem jest Fundacja Dr Clown na naszej uczelni, w ramach której studenci różnych kierunków przebierają się w kolorowe stroje i z uśmiechem na ustach i żartami pod paznokciem wędrują do dzieciaków w szpitalu. Może to nic wielkiego, bo przecież nie wymaga żadnych prób, uczenia się tekstów czy zarywania zajęć. Może to nic wielkiego, bo przecież każdy może się przebrać i robić z siebie głupka. Dla dzieci jednak to cały świat, bo nieraz w skrajnych przypadkach ich chorób śmiały się wniebogłosy, albo prosiły, żeby jeszcze nie wychodzić.
W czasie juwenaliów na stadionie odbywa się inna wspaniała akcja zwana „Sportem ku radości”, gdzie dzieci specjalnej troski mogą się pobawić ze studentami. Wszystko odbywa się z humorem, miłością i kipiącą z serc sympatią. Wielu studentów udziela się w różnych kołach zainteresowań. Czy to Dyskusyjny Klub Filmowy, na którym dyskutuje się na różne tematy filozoficzne i egzystencjalne, czy to jakiekolwiek inne koło. Studenci dzielą się swoimi spostrzeżeniami z innymi i poruszają wiele problemów. Mamy harcerzy, wolontariuszy, osoby pracujące z dziećmi, które nie mają pieniędzy, np. na korepetycje, na naukę tańca itd. W naszym gronie są studenci odwiedzający osoby starsze w Domu Spokojnej Jesieni i w Domu Pomocy Społecznej Sióstr Marii Niepokalanej. W czasie juwenaliów zbierane są także pieniądze dla osób potrzebujących, dla dzieci, które potrzebują pieniędzy na drogie operacje. Młodzi ludzie zawsze garną się do takich akcji. Nie trzeba nikogo namawiać, czy prosić się o ludzi, oni zawsze są na miejscu. Dorośli ludzie, tak często zapracowani, nie są w stanie zauważać takich drobnych rzeczy. Społeczeństwo nie zauważa małych kroczków, które są stawiane po to, aby wyjść ludziom naprzeciw, a nie zamykać się w akademikach i salach wykładowych. Jesteśmy nowym pokoleniem. Tym, które zastąpi starszych. Musimy dawać przykład młodszym pokoleniom i jesteśmy tego świadomi. To, że nasz kolega czy koleżanka zrobi coś głupiego, co opisuje się potem w gazetach, nie świadczy o tym, że wszyscy jesteśmy beznadziejni.
Artykuł zaczerpnięto z Eunomii nr 7 (47) / październik 2011
Czytaj również inne artykuły:
Żeby filolożka nie umiała przecinków stawiać? Serio, na studia teraz biorą byle kogo…