Żeby urodziło się jedno dziecko, trzeba zabić czternaście innych – tak o in vitro mówi poseł PiS, goszczący dziś w parafii NSPJ. Jego zdaniem można to przyrównać do metod stosowanych w eksperymentach doktora Mengele.
Bolesław Piecha, parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości z Rybnika, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, przyjechał do Raciborza na zaproszenie Klubu Inteligencji Katolickiej z wykładem "Człowiek – od naturalnego poczęcia aż do naturalnej śmierci”. Spotkanie rozpoczęło się od modlitwy, po czym gość przeszedł do zasadniczej części spotkania. Zaczął od przypomnienia, że już w starożytnych kulturach życie poczęte – choć poza faktem, że powstaje na skutek zbliżenia mężczyzny z kobietą nie było wiadome współczesnym nic więcej na jego temat – było pod szczególną ochroną. Starożytni wyczuwali świętość aktu kreacji i prawnie chronili np. kobiety ciężarne. Wraz z rozwojem cywilizacji powstała nauka zwana bioetyką i na potrzeby rozwoju medycyny dyskutować, kiedy pojawia się życie i co to jest śmierć. W poszczególnych prawodawstwach funkcjonują np. różne przepisy prawne mówiące o tym, kiedy człowieka uznaje się za zmarłego (co jest istotne z punktu widzenia lekarzy chcących pobrać organy do przeszczepów).
Również swoboda interpretacji co do faktu, kiedy życie się zaczyna budzi wątpliwości Piechy. Nie zgadza się z teoriami głoszącymi, że życie człowieka zaczyna się od 28 dnia czy 2-3 miesiąca po poczęciu, jak chcą niektóre środowiska, legalizując w ten sposób aborcję. – Choć mam na swoim koncie sporo doświadczeń o których trudno mówić, opowiadam się za świętością życia od samego poczęcia – deklarował
Polityk PiS-u skrytykował tzw. kompromis aborcyjny, będący podstawą obowiązujących przepisów prawnych odnośnie aborcji. U jego podstaw leżą trzy kwestie: aborcja jest dopuszczalna w przypadku zagrożenia życia matki, gwałtu i stwierdzonego uszkodzenia płodu. – Dylemat, czy ratować matkę czy dziecko nie istnieje, bo praktycznie nie ma takich przypadków. Lekarz zawsze będzie ratował matkę, bo bez matki dziecko nie ma szans przeżycia – stwierdził obrazując przykładem z własnej praktyki. Prowadził kiedyś ciążę kobiety ze zdiagnozowanym nowotworem żołądka, której zalecono usunięcie ciąży. Pomimo to nie zrobiono tego. Kobieta będąc w ciąży czuła się coraz lepiej, wydawało się, że nowotwór ustępuje. Niestety, w siódmym miesiącu guz zaczął gwałtownie rosnąć. Dziecko przyszło na świat dzięki cesarskiemu cięciu (dziś ma 20 lat), matka zaś niedługo potem zmarła. – Nigdy nie widziałem kogoś, kto odchodził z takim spokojem – opowiadał Piecha.
– Nie jest tak, że dzieci poczęte po gwałcie się nie rodzą, albo jak już się urodzą to są przez matkę odrzucane. Instynkt macierzyński w takim przypadku działa cuda – stwierdził w odniesieniu do kolejnej kwestii. Również uszkodzenie płodu nie jest usprawiedliwieniem przerwania ciąży, gdyż wczesna diagnoza (np. zespołu downa) pozwala leczyć niektóre choroby już w życiu płodowym.
Kolejną kwestią poruszona przez Piechę było in vitro. – Tak naprawdę to ta metoda nie jest leczeniem bezpłodności. Małżeństwo, które było bezpłodne, w dalszym ciągu takie pozostaje – stwierdził. Przyczyny, dla których coraz więcej par decyduje się na tego rodzaju zabieg to wg niego: niecierpliwość (kiedyś do zdiagnozowania bezpłodności potrzeba było dwóch lat obserwacji. Dziś po kilku miesiącach nieudanych prób zajścia w ciążę decydują się na "dziecko z probówki"), wszechobecna w pożywieniu chemia rzeczywiście obniżająca zdolności rozrodcze (zwłaszcza mężczyzn), a także lobbing ze strony koncernów farmaceutycznych, dla których jest to niebywale intratny interes.
Metoda ta budzi jednak sprzeciw z innego powodu, a mianowicie selekcji zarodków. Aby zwiększyć prawdopodobieństwo zajścia w ciążę i donoszenia jej, zapłodnionych jest zwykle kilkanaście jajeczek, z których finalnie zostaje jedno. – To selekcja, wybiera się to, które uważane jest za najlepsze. Pozostałe są uśmiercane. Kiedyś to samo robił w Auschwitz doktor Mengele, eksperymentując w celu wyhodowania idealnego człowieka. Owszem, jedno dziecko żyje, ale kosztem czternastu innych. Czy to etyczne? – pytał poseł.
Dla starających się o dziecko alternatywą dla in vitro ma być naprotechnologia, uproszczenie procedur adopcyjnych (ale nie aż tak, aby "dwóch panów trzymających się za rączki" miało taką możliwość) oraz większa cierpliwość w próbach zajścia w ciążę. – Kobieta ma możliwość zajść w ciążę teoretycznie 12 na 365 dni w roku. W praktyce na skutek różnych czynników tych dni jest zaledwie kilka. Problem leży w tym, że w dzisiejszych czasach wszystko chcemy mieć natychmiast – podsumował parlamentarzysta, z zawodu ginekolog z wieloletnią praktyką.
/ps/
zobacz także inne wydarzenia w parafii NSPJ dotyczące tematyki życia poczętego: In vitro nowoczesną formą ludobójstwa? (spotkanie z Grzegorzem Braunem, reżyserem filmu o eugenice), "Chrześcijaństwo musi kojarzyć się z wielodzietnością" (spotkanie z Tomaszem Terlikowskim, red. naczelnym portalu fronda, Proboszcz zapraszał, internauci nie przyszli
Jeśli in vitro to selekcja jak w Auschwitz, to jak nazwać 1000 morderstw (do których się pan przyznał), panie Bolesławie Zarodko-Zbawie?