Do walki i rywalizacji motywuje je miłość do piłki nożnej

    Od dziecka biegały za piłką. Kiedy ich koleżanki bawiły się lalkami, one uczyły się jak skutecznie podejść przeciwnika i strzelić gola. Całą swoją energię oraz wolny czas poświeciły grze. Każdy dzień zaczynają od wyczerpujących treningów.

    Wszystko zaczęło się 12 lat temu. – Moje córki, wtedy uczennice gimnazjum, wymyśliły z koleżankami, że chcą grać w piłkę. Przyszły z tym do mnie. Drużyna, jaką wtedy stworzyliśmy, z biegiem lat skupiała coraz więcej dziewcząt. W 2002 roku rozpoczęliśmy rozgrywki. W tym czasie też z II ligi wycofano RKP Rybnik, a my Unia Racibórz przyjęliśmy kilka tamtejszych zawodniczek, w tym Hanię Konsek, która gra z nami po dziś dzień, czyli już 10 lat. Przez dwa sezony graliśmy w II lidze, w trzecim awansowaliśmy do I ligi, a od sześciu sezonów jesteśmy ekstraligową drużyną. Na swoim koncie mamy cztery Mistrzostwa Polski, trzy Puchary Polski oraz trzy Mistrzostwa Halowe. Mam nadzieję, że dobra passa nas szybko nie opuści – mówi Remigiusz Trawiński, trener i prezes RTP Unii Racibórz. Do niedawna to również na nim i jego firmie w znaczącym stopniu spoczywał ciężar finansowego utrzymania zespołu.

    - reklama -

    Pracują na przepustkę do Europy

    To talent, upór oraz ogromna wiara w siebie sprawiają, że zawodniczki z Unii Racibórz są niepokonane i najlepsze w kraju. Wygrały dziesiątki meczów, strzeliły setki bramek, co pozwoliło im zdobyć czwarte już Mistrzostwo Polski. Zakwalifikowały się do Ligi Mistrzów. Eliminacje przeszły jak burza, bezdyskusyjnie wygrywając ze wszystkimi przeciwnikami. Dotarły nawet do 1/16 finału Ligi Mistrzów UEFA. Tu jednak na drodze stanęła im drużyna z Wolfsburga, jedna z najlepszych w niemieckiej Bundeslidze. Mimo porażki swoim kibicom dostarczyły prawdziwych sportowych emocji. W końcu jako jedyna polska drużyna dotarły do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, co od lat nie udaje się żadnemu męskiemu zespołowi w Polsce. – Nasz zespół walczył na tyle, na ile był w stanie. Trafiliśmy na mocnego przeciwnika i okazało się, że na razie nasze umiejętności wystarczają na wygranie kwalifikacji, natomiast nie pozwalają skutecznie rywalizować z zespołami z europejskiej czołówki. Ale zrobię wszystko, aby w najbliższej przyszłości udało nam się zdobyć przepustkę na europejskie stadiony  – zapewnia Remigiusz Trawiński, trener i prezes RTP Unii Racibórz.

    Mimo przegranej, Unitki nie złożyły broni i z powodzeniem wygrały jesienną rundę w żeńskiej ekstralidze. Marzenia o międzynarodowej karierze odkładają do przyszłego roku, kiedy to po raz kolejny staną do walki o awans do Ligi Mistrzów. To, co do tej pory udało się osiągnąć zawodniczkom z Raciborza, wymaga ogromnego wysiłku, dyscypliny i samozaparcia. Doceniła to minister Joanna Mucha, która latem tego roku zaprosiła drużynę na spotkanie w ministerstwie. Mimo to kobieca piłka nożna jest jeszcze mało popularną dyscypliną sportową w naszym kraju. – Nie da się ukryć, że w Polsce kobiecy futbol traktowany jest bardzo lekceważąco. Cała Europa Zachodnia, USA, Kanada, Azja czy Japonia w bardzo szybkim tempie przestawiły się na kobiecą piłkę. My niestety nie mamy szans z nimi rywalizować dopóki odpowiedni ludzie we władzach PZPN  nie zmienią swoich przekonań i stosunku co do tej dyscypliny – przyznaje z żalem Remigiusz Trawiński.

     

     

    Diabeł tkwi w pieniądzach

    Budżet PZPN to ok. 100 mln zł. Na kobiecy futbol przeznacza się zaledwie 2,7 mln zł. – Niestety, kobiecej piłki nożnej nikt w Polsce nie traktuje poważnie.  Ale kochamy to, co robimy, dlatego  wkładamy w to serce – mówią optymistycznie zawodniczki z raciborskiego klubu.   

    Unitki nie mają takiego zaplecza finansowego jak męskie drużyny, mimo to osiągają sukcesy.  Do niedawna trwała niemalże narodowa debata nad tym, kto ma być trenerem polskich piłkarzy, tymczasem one od 10 lat mają Remigiusza Trawińskiego, który prowadzi je od zwycięstwa do zwycięstwa. Niestety, w pewnym momencie stają pod ścianą. W Polsce wygrywają wszystko, co tylko można, ale mają aspiracje międzynarodowe. Do tego pasja i samozaparcie już nie wystarczą, bo potrzebne są pieniądze na zgrupowania, wyjazdy, mecze za granicą i całe zaplecze potrzebne do utrzymania zespołu i kadry.

    Dopiero od niedawna Unitki mają sponsora, firmę RAFAKO S.A. z Raciborza, który kiedyś dostrzegł potencjał Justyny Kowalczyk, teraz widzi go także w piłkarkach. Dzięki niemu zespół zyskał poczucie stabilizacji, ponieważ do tej pory każdy kolejny sezon funkcjonowania drużyny stał pod znakiem zapytania. Jednak nadal budżet zespołu to tylko promil tego, czym dysponują tej klasy zespoły męskie.

    Piłka nożna to ich praca

    Dla zawodniczek RTP Unii Racibórz piłka nożna to największa pasja i większość dziewczyn nie wyobraża sobie, co mogłaby robić poza grą. – Skończyłam AWF z resocjalizacją na raciborskiej uczelni i miałam okazję pracować jako nauczyciel wychowania fizycznego w jednej z raciborskich szkół. Jednak treningów, zgrupowań oraz meczów było tak wiele, że zrezygnowałam z pracy w szkole – wspomina Daria Antończyk z Jastrzębia Zdroju, w Unii grająca od 9 lat. Dodaje też, że w drużynie w dalszym ciągu są dziewczyny, które wciąż godzą pracę z treningami, zgrupowaniami i wyjazdami. – Mnie się nie udało, ale jak zakończę karierę sportową, chciałabym wrócić do wyuczonego zawodu, ponieważ uwielbiam pracę z dziećmi – uchyla rąbka tajemnicy Daria.      

    Czarna perła w drużynie

    Obok poczucia spełnienia, satysfakcji, zwycięstw bywają również chwile zwątpienia. – Najczęściej przychodzą wtedy, gdy ulegamy kontuzjom. Są one, niestety, wpisane w nasz sport – mówi  Marlena Janeczek. Piłkarka kilka lat temu w trakcie gry nieszczęśliwie złamała nogę. – Wtedy myślałam, że to już koniec mojej kariery w Unii Racibórz i że już na zawsze będę musiała pożegnać się z piłką. Ale dzięki fachowej rehabilitacji dziś znowu mogę kopać piłkę i wspólnie z koleżankami z zespołu cieszyć się sukcesami – przyznaje Marlena. Obecnie z kontuzjami muszą borykać się dwie czołowe zawodniczki drużyny: Anna Żelazko i Natasza Górnicka.

    Panie przyznają też, że spotykają się z obraźliwymi komentarzami pod swoim adresem. – Czasem słyszymy lub czytamy na swój temat określenia typu: lesby, dresiary, pasztety, babochłopy tylko dlatego, że gramy w piłkę nożną. Robimy to, co kochamy i jesteśmy w tym dobre! – mówią zgodnie. Jednym, a zarazem najlepszym „motywatorem” dziewczyn jest Chinasa  Okoro Gloria, ich 25-letnia czarnoskóra koleżanka. W Unii Racibórz gra od półtora roku i już została najlepszą napastniczką oraz królową strzelczyń. – Obok ogromnego talentu piłkarskiego Chinasa ma w sobie morze pozytywnej energii, którą niewątpliwie zaraża. To taka nasza czarna perła w drużynie – porównuje Daria Antończyk. Sama Chinasa przyznaje, że piłka nożna to całe jej życie, nie wyobraża sobie, że mogłaby coś innego robić. – Gram odkąd pamiętam, od zawsze. Najpierw z braćmi na podwórku, następnie w afrykańskiej drużynie, aż w końcu trafiłam do grona raciborskich piłkarek – opowiada Chinasa Okoro Gloria. Choć jeszcze słabo mówi po polsku, dziewczyny nie pozwalają jej poczuć się obco. – Nawzajem się wspieramy, a także uczymy siebie, bo inaczej nasza gra byłaby niemożliwa – podsumowuje Daria.   

    Raciborzanki są utalentowane, odnoszą sukcesy, których mężczyźni mogą im tylko pozazdrościć,   choć wydaje się, że ciągle niewielu to dostrzega. Informacje o zwycięstwach Unitek nieśmiało przedostają się do mediów.  Towarzyszy im jednak coś innego – silna wola walki, upór i nadzieja, że nadejdzie czas, kiedy kobieca piłka nożna wreszcie będzie cieszyła się powodzeniem i szacunkiem miłośników futbolu, a ich ciężka praca zostanie doceniona.

    /am/

    - reklama -

    1 KOMENTARZ

    KOMENTARZE

    Proszę wpisać swój komentarz!
    zapoznałem się z regulaminem
    Proszę podać swoje imię tutaj