M. Migalski: Palikot zaprosiłby Jezusa do palenia zioła…

…albo zażądał opuszczenia kraju. PiS uznałoby za konkurencję na prawicy i chciało badań na obecność trotylu. SLD wzięło za pierwszego socjalistę, a PO nie chciało Go przyjąć. Jak wyglądałoby nadejście Mesjasza w Polsce?

Z blogu Marka Migalskiego: Europoseł z Raciborszczyzny w najnowszym wpisie postanowił rozważyć, jak wyglądałoby ponowne nadejście Jezusa we współczesnej Polsce targanej politycznymi podziałami. Migalski pokusił się o wizję, co czekałoby Mesjasza ze strony partii reprezentowanych w parlamencie.

- reklama -

 

A gdyby Chrystus przyszedł dzisiaj na Ziemię? Gdyby nagle znalazł się w Polsce? Co by się wtedy stało? Jak przyjęto by Go – politycznie? – pyta europarlamentarzysta we wstępie. – Platforma Obywatelska postanowiłaby zorganizować z Nim debatę. Jej organizacją zająłby się ks. Boniecki – musiałby tylko poszukać jeszcze Szatana, a potem – sprawiedliwie, jako członek kościoła otwartego – oddać obu stronom prawo do obrony swoich racji. J. Gowin żądałby natychmiastowego przyjęcia Jezusa do PO i wystawienia na listach do PE na Podkarpaciu (tam, gdzie nie udało się 3 lata temu M. Krzaklewskiemu). A. Halicki i G. Schetyna uznaliby to za krok w złym kierunku. Zły podzieliłby ich racje. Ostatecznie D. Tusk zdecydowałby, że jednak przyjście Chrystusa na Ziemię przeszkadza w kursie Platformy na lewo i odrzuciłby pomysł przyjęcia Go do partii. Wsparliby do B. Arłukowicz i lewe skrzydło w PO. Pochwaliłby M. Kondrat, bo nie lubi Judzenia. J. Kluzik – Rostkowska oddałaby z tej okazji swój czerwony żakiecik na cele dobroczynne. Jedynie senator Libicki byłby niezadowolony, ale ukojono by jego oburzenie obietnicą kolejnego startu z wysokiego miejsca z list PO w Poznaniu.

Jeśli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość to: PiS natomiast przyjęłoby paruzję Jezusa jako oczywistą akcję rozbijania prawicy i tworzenia czegoś nowego po prawej stronie. J. Kaczyński wydałby oświadczenie, że wszyscy przecież wiedzą, że Chrystus został wybrany na Boga przez nieporozumienie i że ten tytuł należy się samemu prezesowi. M. Suski podarłby publicznie biblię, a A. Hofman naśmiewałby się, że Jezus ma tylko 12 ludzi i małe poparcie w sondażach. J. Brudziński zaatakowałby Go za to, że podobno przychodzi ze Wschodu i że nie wyjaśnił dostatecznie swojego pochodzenia oraz tego, co robił przez ostatnie dwa tysiące lat. A. Macierewicz zażądałby poddania jego ubioru badaniom na obecność trotylu. PiS zorganizowałoby wspólny marsz z TV Trwam, na którym domagałoby się jedności na prawicy, a Prezes wezwałby Jezusa do powrotu do partii i zapomnienia o dawnych sporach (na przykład tego, że Bóg od 2005 roku nie sprzyjał PiS-owi). J. Kaczyński zgodziłby się nawet wybaczyć Chrystusowi sześć kolejnych wygranych PO, ale pod warunkiem natychmiastowego powrotu do partii i publicznego przyznania, że skusił go do tego Zły oraz Ziobro.

 

Partie lewicowe w opinii Migalskiego zareagowałyby następująco: L. Miller skwitowałby przyjście Jezusa cynicznym żarcikiem o podłoży seksualnym oraz zapewnieniem, że SLD pozostaje na pozycjach nieuznawania Jego istnienia. Jeśliby to nie zadziałało, ogłosiłby Chrystusa pierwszym socjalistą i zaprosił na ziemię kaliską – w zastępstwie M. Siwca. Ruch Palikota – w zależności od tego na jakim etapie rozwoju intelektualnego byłby jego lider – albo zaprosił Jezusa , wraz z Dodą, do wspólnego palenia zioła, albo do jak najszybszego opuszczenia kraju, który w swojej konstytucji nie przewiduje goszczenia Boga. Palikot zażądałby usunięcia Chrystusa z granic Rzeczpospolitej oraz uznania, że nigdy Go tu nie było. Sprzeczność obu działań (bo jeśli Go nie było, to nie można go wszak było usuwać) wytłumaczyłby swoim wyborcom tak, jak to robił dotychczas – czyli bez specjalnego wysiłku. Na koniec sam ogłosiłby się nowym wcieleniem Boga – Wodnikiem.

 

PSL i PJN? Janusz Piechociński przyjąłby Chrystusa w sposób jak najbardziej zwyczajny i praktykowany już przez niego przy innych okazjach – padłby na kolana i podziękował. A PJN? Kowal napisałby o tym książkę, a ja bym ją krytycznie zrecenzował.

 

Marek Migalski kończy notkę krótkim wyjaśnieniem, w którym wyraża nadzieję, iż nikogo swym komentarzem nie uraził, gdyż "miał on być w miarą dowcipną opowieścią o naszej polityce, a nie kpiną z Jezusa". Na wypadek jednak, gdyby ktoś urażony się poczuł, składa przeprosiny, bo nie to było jego zamiarem.

 

oprac. /ps/

 

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

 

zobacz inne tematy związane z: Marek Migalski

 

Migalski: Próbowałem trawy, haszu i amfetaminy

Marek Migalski, wiceszef PJN i eurodeputowany z Raciborszczyzny, przyznał się na twitterze, iż będąc na studiach próbował parę razy narkotyków w postaci marihuany, haszyszu i amfetaminy – donosi serwis onet.pl.

 

 

Kogo Marek Migalski "ma w dupie"?

W dupie mam opinie prymitywów pod moim blogiem i w dupie mam opinie ludzi, którzy nazywają się dziennikarzami, a tak naprawdę nie zasługują na to miano, bo dawno już zdradzili swój zawód – napisał europoseł na blogu

 

 

Migalski chamsko o Serenie Williams i posłance Grodzkiej

W serwisie twitter europoseł z Raciborszczyzny przyrównał tenisistkę Serenę Williams z posłanką Anną Grodzką z Ruchu Palikota, znaną również z powodu operacji zmiany płci. Spadła za to na niego lawina krytyki ze strony internautów

 

 

 

 

- reklama -

12 KOMENTARZE

  1. /…/Marek Migalski, wiceszef PJN i eurodeputowany z Raciborszczyzny,
    przyznał się na twitterze, iż będąc na studiach próbował parę razy
    narkotyków w postaci marihuany, haszyszu i amfetaminy – donosi serwis
    onet.pl./…/
    kto Mu doktorat … dal ?

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj