Radni oraz wójt gminy Rudnik zastanawiają się nad ostatecznym rozwiązaniem błotnych lawin, które zalewają gminę. Mieszkańcy patrzą w niebo i obawiają się nawet najmniejszych opadów deszczu.
Władze gminy Rudnik nie umieją dość do porozumienia z rolnikami, którzy na swoich polach uprawiają kukurydzę. Górzyste ukształtowanie terenu oraz rodzaj uprawianych tam roślin ma wpływ na to, że podczas nawet najmniejszych opadów deszczu z pól na drogi spływają zwały błota. – Na pewno nie jest to efekt niedrożnej kanalizacji. Już nie raz rozmawialiśmy z firmą, która uprawia kukurydzę na tych polach. Mówiliśmy o tym, aby przy uprawach pojawił się pas bezpieczeństwa, składający się z roślin. Postawiono tam jednak tylko betonowe zapory, które na początku spełniały swoją rolę, ale później błoto zaczęło przelewać się bokami – tłumaczył podczas ostatniej sesji rady gminy wójt Rudnika, Alojzy Pieruszka.
Radni zastanawiają się nad tym, jak rozwiązać raz na zawsze ten problem. – Przede wszystkim firma musi ponosić konsekwencje za niedostosowanie się do zasad oraz koszty związane z uprzątaniem błota – zgodnie mówili wszyscy. Radni proponowali także, aby rolnicy utworzyli pasy filtracyjne lub zbiorniki retencyjne. Jak zapowiada wójt już niedługo spotka się z rolnikami. – Będziemy próbowali dojść do jakiegoś porozumienia – mówił. Radni żądają jednak także reakcji ze strony Powiatowego Zarządu Dróg. – Sprzątanie dróg leży w kompetencji jej zarządcy, a nie raz widzieliśmy, że nasi strażacy sprzątali drogi powiatowe po przejściu takiej lawiny – dodawali radni. – Spotkanie w tej sprawie także postaram się zorganizować – obiecał wójt.
Paulina Krupińska