Pan Jerzy w wyniku wypadku stracił palce dłoni. Pasja okazała się wtedy najskuteczniejszym lekarstwem na chandrę i zniechęcenie. Rozmowa z instruktorem i pasjonatem modelarstwa Panem Jerzym Bularzem.
Na zdjęciu Pan Jerzy z "Violą", która oceniona została jako drugi na wiecie model pod względem jakoci wykonania.
Skąd u Pana zamiłowanie do modelarstwa?
Modelarstwem zaraził mnie starszy brat. W wieku dziesięciu lat natknąłem się w domu na niedokończony przez niego model ORP „Błyskawica” i tak się zaczęło. Początkowo były to najprostsze modele kartonowe. W czasach mojej młodości ciężko było zdobyć jakiekolwiek inne. Z czasem pojawiły się plastikowe, aż do profesjonalnego modelarstwa RC (zdalnie sterowane), w którym ciągle chce się rozwijać.
Czy modelarstwo to kosztowna pasja?
Niestety tak. Jeżeli chodzi o modelarstwo w którym się specjalizuje, czyli modelarstwo zdalnie sterowane, to bardzo kosztowne hobby. Oprócz części, z których powstaje dany model trzeba zakupić układ zdalnego sterowania. Średniej klasy układ to koszt rzędu 1000 – 1500 złotych. Jeżeli chodzi o sam model, można zakupić gotowy zestaw – czego osobiście nie preferuję, albo wykonać go samemu.
Jak długo powstaje model?
To zależy od wielu czynników. Budowa jakiegokolwiek modelu to niewątpliwie bardzo czasochłonne zajęcie. Mój ostatni model „Viola” powstawał 3 lata.
Można rozróżnić jakieś kategorie modelarstwa?
Nie chcę podejmować się próby klasyfikacji modelarstwa, ponieważ to bardzo szeroka dziedzina. Najogólniej modelarstwo można podzielić na lądowe, powietrzne i wodne. Osobiście zajmuje się modelarstwem wodnym. Jestem typowym szkutnikiem, tzw. „szmaciarzem”, interesują mnie wyłącznie żagle. Dla mnie żaden inny model nie jest w stanie zastąpić żaglówki.
Jak to się stało, że elektryk Wodzisławskiego Centrum Kultury prowadzi modelarnie?
Wszystko podziało się bardzo spontanicznie. Od lat jestem związany z WCK pracując tam jako elektryk. Kilka osób z WCK wiedziało o mojej pasji i pewnego lata, przy okazji akcji „lato w mieście” poproszono mnie o poprowadzenie jednorazowych warsztatów z modelarstwa. Zgodziłem się. Warsztaty cieszyły się wtedy dużą popularnością, dlatego zrodził się pomysł poprowadzenia cyklicznych warsztatów. Tak powstała pracownia modelarni, która funkcjonuje do dziś. Wszystkich chętnych, niezależnie od wieku, serdecznie zapraszam do naszej pracowni.
Kilka lat temu w Marklowicach powstał tor przeznaczony dla lądowych modeli RC ? Był Pan inicjatorem jego powstania?
Nie do końca. Inicjatorem byli moi podopieczni z warsztatów modelarskich, którzy zainteresowali się modelarstwem kołowym. Chłopcy rzucili pomysł, a ja postarałem się o to, żeby wcielić go w życie. Początkowo tor miał powstać w Wodzisławiu, niestety nie udało się tego zrealizować. Gmina Marklowice okazała się najbardziej przychylna temu przedsięwzięciu. Dzięki czemu w niedługim czasie udało się przejść od pomysłu do realizacji. Tor nie jest obiektem komercyjnym. W zamian za opiekę (prace porządkowe i pielęgnacyjne) można z niego korzystać całkowicie bezpłatnie
Niedawno został Pan doceniony na Mistrzostwach Świata na Węgrzech. Czy to Pana największy sukces ?
Mój start na Mistrzostwach Świata na Węgrzech jest niewątpliwie wielkim osiągnięciem. Na mistrzostwach Świata moja „Viola” została oceniona jako drugi na świecie model pod względem wykonania. W końcowej klasyfikacji zdobyłem 6 miejsce. Jestem z tego wyniku bardzo zadowolony. Za największy sukces poczytuję sobie jednak tytuł Mistrza Polski 2014 roku, który został nadany po raz pierwszy w klasie w której pływałem.
Co daje Panu pasja?
W 1996 roku miałem wypadek, w którym straciłem 4 palce. Moją pasja była wtedy gitara, z którą musiałem się niestety pożegnać. Był to dla mnie bardzo trudny okres. Powrót do modelarstwa pomógł mi „pozbierać się” po wypadku i wypełnić pustkę po gitarze. Modelarstwo to dla mnie odskocznia od szarej rzeczywistości. Pozwala mi się odprężyć i odpocząć po ciężkim dniu. Nocami zamykam się w mojej pracowni i odcinam od świata zewnętrznego. Wyciszam się i skupiam wyłącznie na pracy. To moja osobista terapia.
/d/