Krystyna Tront: 25 lat udzielałam ślubów…

„Zaskakująca ścieżka kariery, która dała mi tyle satysfakcji i osobistego szczęścia”. Krystyna Tront w Urzędzie Gminy Nędza przepracowała 40 lat. Po 25 latach odchodzi ze stanowiska kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. [Wywiad]

 

- reklama -

     Krystyna Tront od urodzenia jest mieszkanką Nędzy. Jej ścieżka rozwoju była zaskakująca, nawet dla niej samej, gdyż jak podkreśla: spotkała w życiu wielu życzliwych jej ludzi. Uczęszczała do „tej czerwonej szkoły podstawowej w Nędzy”, następnie do Liceum Ekonomicznego w Raciborzu, po czym w 1974 roku podjęła pierwszą pracę w biurze konstrukcyjnym RAFAKO.

    Jest żoną oraz matką dwójki dzieci, a także potrójną babcią. 1 października 1976 roku podjęła pracę w Urzędzie Gminy Nędza na stanowisku referenta w księgowości. Pani Krystyna nieustannie się kształciła. W 1989 roku uzyskała tytuł magistra administracji na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, natomiast w 2003 roku ukończyła studia podyplomowe na kierunku administracja i zarządzanie. W roku 1990 została powołana na stanowisko sekretarza gminy.

    Pewnego razu wójt gminy, który do tej pory jako jedyny w urzędzie udzielał ślubów, przyszedł do pracy z bólem zęba. W związku z tym uznał, że nie jest w stanie udzielić umówionego ślubu. Wobec tego obowiązek spadł na Panią Krystynę.  Ten jej „pierwszy raz”, gdy udzieliła ślubu, zapamiętała bardzo dokładnie i to nie tylko przez fakt, iż był pierwszy, lecz dlatego, że jak sama mówi „została wrzucona na głęboką wodę, podczas gdy nie potrafiła pływać”. Nie dostała bowiem żadnych wskazówek, jak się udziela ślubu, co więcej, nigdy też nie miała okazji być świadkiem udzielanego ślubu. W związku z tym samodzielnie i zupełnie spontanicznie przygotowała na szybko scenariusz tego, jak będzie przebiegać ceremonia. „Jak dziś pamiętam tę parę. Panna Młoda siedziała i płakała prawie cały ślub, zresztą jak cała rodzina. Ja – przerażona z drżącymi rękami podając obrączki, tak że aż dzwoniły. Nie wiem, czy cała ceremonia była filmowana, ale z pewnością dzisiaj chciałabym to zobaczyć.” – zapewnia pani Krystyna, zaznaczając równocześnie, że w kwietniu tego roku, właśnie ta para obchodzić będzie srebrne gody. „Płakali przez te twoje narracje, wyciskacze łez” – dodaje podczas rozmowy mąż. Od tego pamiętnego wydarzenia, każdy kolejny ślub, przez następne 25 lat, udzielała już tylko i wyłącznie pani Krystyna. No może z wyłączeniem jednej pary, która z wiadomych względów została przekazana wójtowi, a którą była jej córka z przyszłym zięciem.

    Pani Krystyna mile wspomina śluby, które odbyły się poza siedzibą Urzędu Stanu Cywilnego. Kiedyś zależało to w dużej mierze od urzędnika, który musiał zdecydować, czy warunki zapewnione przez Państwa Młodych odpowiadają randze i powadze wydarzenia oraz gwarantują bezpieczeństwo zarówno urzędnika, jak i gości. „Zwykle zgadzałam się na takie rozwiązania. Nie zgodziłabym się jedynie w przypadku gdyby ceremonia obyć się miała w miejscu, w którym były talerze” – przyznaje pani Krystyna. „Pamiętam ceremonię, która odbyła się w Szymocicach, w restauracji przy basenie. Był to przepiękny ślub w angielskim stylu: druhny spódniczkach w niebieską krateczkę, charakterystyczny angielski samochodzik, którym przyjechała Para Młoda… Niesamowite przeżycie” – dodaje.

    Jak wspomina, często zdarzało się, że udzielała ślubów w wigilię, sylwestra, czy niedzielę. „Nie dawała sobie taryfy ulgowej. Zawsze była  dyspozycyjna, podporządkowując swoje życie pod życzenia Młodej Pary. Zdarzały się takie miesiące, że jej terminarz był tak zapchany, że trudno było znaleźć w nim miejsce na rodzinne wydarzenia” – uzupełnia wypowiedź mąż Pani Krystyny.

    Pani Krystyna z uśmiechem wspomina ceremonię, której bohaterami była starsza para. Kiedy wszystko było już przygotowane, Pan Młody spontanicznie zaczął powtarzać: „jo jej wszystko obiecom! Co byś chciała? Mom ci coś obiecać?”. Zdania te zderzyły się z tłumaczeniami pani urzędnik, że wymogiem udzielenia ślubu jest powtórzenie za nią treści ślubowania, na co Pan Młody odrzekł: „niczego nie byda powtarzoł! Jej moga wszystko obiecać, co je do mie najwożniejsze, ona wie, że jo dla niej wszystko zrobia”. Trzeba było długich wyjaśnień, by ostatecznie przyszły mąż powtórzył przy świadkach treść przysięgi małżeńskiej. Na szczęście udało się. „To było takie naturalne i szczere. Takie sytuacje naprawdę budują” – dodaje pani Krystyna.

    W pracy urzędnika Krystyna Tront niejednokrotnie spotykała się również z sytuacjami trudnymi. Do jej obowiązków należał bowiem rejestr zgonów i urodzeń. „Do końca życia nie zapomnę ojca, który przyszedł zgłosić śmierć swojego nastoletniego syna. Dopytywanie o godzinę zgonu, dane rodziców, później wstukiwanie tego wszystkiego na maszynę do pisania, wywarło na tym człowieku taką presję, że bez słowa wyszedł” – przyznaje.

    Na pytanie, czy będzie jej brakowało pracy w urzędzie, pani Krystyna odpowiedziała: „Może samej pracy w urzędzie nie, ale na pewno udzielania ślubów. Tych wszystkich historii, z którymi się na co dzień stykałam. Tego autentycznego przeżywania sytuacji wraz z moimi parami”.

    Pani Krystyna Tront mówi, że w swoim życiu zawodowym wiele zawdzięcza innym osobom, które w stosownej porze udzieliły jej wsparcia, pomocy oraz wiary w to, że jej się uda, tym samym kierując podziękowania w stronę promotora prof. Henryka Goika, zmarłemu doktorowi Ernestowi Chroboczek za wsparcie jej swym autorytetem, proboszczom z Gminy Nędza za całe lata bezkonfliktowej współpracy, a szczególnie księdzu proboszczowi Joachimowi Miksa, wszystkim radnym, którzy zawsze byli dla niej na pierwszym planie za okazywane jej zaufanie w jej pracy, a wielu za życzliwość okazywaną do dnia dzisiejszego, każdemu z szefów Gminy za danie jej możliwości pracy przez prawie pół wieku pracy, która dała jej tyle satysfakcji i osobistego szczęścia. Ze wzruszeniem podziękowania kieruje  w stronę wszystkich tych osób, którzy zawsze z nią byli, a w szczególności jej rodzinie, mamie oraz mężowi, którzy dzięki udzielonemu wsparciu nadali jej pracy sens.

Krystyna Tront – pracowała w Urzędzie Gminy Nędza od 1 października 1976 roku. Początkowo zatrudniona była na stanowisku referenta w księgowości. W 1990 roku powołana została na stanowisko sekretarza gminy. Od roku 1991  zaś pełniła ponadto funkcję kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. Na emeryturę przeszła w marcu 2016 roku, przepracowała w urzędzie 40 lat.

rozmawiał: Ireneusz Burek
opracowanie: Martyna Terka-Cebula

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj