
To trzecia kampania w Raciborzu, którą obserwuję „z bliska” i uważam, że jest ona od 2010 roku najbliższa wyborcy. Chodzi mi o bezpośredni kontakt, na który postawili trzej kandydaci: Dariusz Polowy, Robert Myśliwy i Michał Fita.
Ich wyjścia do ludzi, nawet bladym świtem, są w Raciborzu nowością, choć takie wzorce od dawna obowiązują w kampanijnej rzeczywistości wyborów większych niż samorządowe. W sposób tradycyjny promują się „klasyczni” kandydaci – Mirosław Lenk i Ludmiła Nowacka. Zorganizowali konwencje w gronie swoich kandydatów i zwolenników, a jeżeli spotykają się z wyborcami, to unikają medialnego flesza. Żałuję, że nie doszło w Raciborzu do zapowiadanej debaty internetowej, bo byłaby potwierdzeniem transparentności kandydatów w ich staraniach o poparcie mieszkańców.
Przy tej liczbie komitetów w mieście nie spodziewam się ostatecznych rozstrzygnięć w pierwszej turze i gdy na placu boju zostanie dwóch (a może dwoje) najlepszych ze startujących, kampania pewnie się zaostrzy, bo dotąd – w mojej ocenie – prowadzona jest dosyć grzecznie, a epitety w postaci „betonu” stały się przedmiotem żartów w miejsce oskarżeń.
Mariusz Weidner
Nowiny Raciborskie
Do debaty mogło dojść gdyby nie stchórzyło trzech kandydatów.