Opuszczonych i zaniedbanych budynków w gminie nie brakuje. Ich stan budzi niepokój mieszkańców.
Są to głównie stare, przedwojenne budynki, należące do osób, które wyemigrowały bądź zmarły, a spadkobiercy nie interesują się nimi. Problemy mają natomiast osoby mieszkające w pobliżu ruin.
"Jeszcze niedawno w samym centrum Kuźni straszył zapadający się dawny bar ,,Francek”. Właścicielka, która zakupiła budynek od gminy, grała z władzami w kotka i myszkę. Ostatecznie batalię o przejęcie szkaradnej budowli wygrała z powrotem gmina, która podczas sprzedaży zagwarantowała sobie prawo pierwokupu, gdyby coś było nie tak. A było nie tak. Budynek popadał w coraz większą ruinę i takież zadłużenie. Natychmiast po ponownym przejęciu nakazano zrównać ,,Francka” z ziemią. Teraz powstaje tam nowy pawilon handlowy. W Siedliskach przy głównej drodze stał do niedawna potężny budynek starego młyna. Znajdował się w stanie katastrofalnym. Nikt nie miał pojęcia, co z nim zrobić. Młyn był podobno zabytkowy. Aż znalazł się jeden, którygo „zagospodarował”. Pewnej nocy kilka lat temu młyn stanął w płomieniach. Po pożarze zostały gołe mury, które niedługo potem zburzono, a gruz wywieziono na wysypisko. Kłopotliwy „zabytek” przestał straszyć w centrum wsi.
W Rudach też nie brakuje podobnych perełek. W jednym z takich domów pomieszkiwał ongiś znany z późniejszego gwałtu na nieletniej miejscowy lump o wdzięcznej ksywce „Almaja” bądź też „Alamaja”. (…) Podczas jednej z licznych biesiad, które odbywały się w zapadłej ruderze, 26 kwietnia ubiegłego roku doszło do zaprószenia ognia i budynek stanął w płomieniach. Tylko cudem nie poszedł z dymem pobliski lokal gastronomiczny, sklep i mieszkanie.
W Turzu opuszczone budynki przy ulicy Raciborskiej stały się celem ataków piromana szaleńca. Podpalał oczywiście również budynki gospodarcze zamieszkałych posesji, ale zaczynał właśnie od pustostanów. W jednym z nich omal nie „usmażył” człowieka żywcem.
W Jankowicach opuszczonych domów jest kilka. Z roku na rok tracą na wartości wbrew przekonaniu spadkobierców, którym wydaje się, że ona wciąż rośnie. Jeszcze nie słyszałem o przypadku, w którym grzyb na ścianach podnosiłby wartość budynku. Oprócz faktu, że straszą przejezdnych wyglądem i obskurnym obejściem stanowią również zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne. Opuszczone budowle są bowiem idealną wylęgarnią i siedliskiem gryzoni, płazów i gadów niekoniecznie przyjaznych człowiekowi i jego inwentarzowi żywemu.
Szczególnym przypadkiem we wspomnianych Jankowicach jest budynek stojący przy ulicy Raciborskiej 19. Stary, przedwojenny. Od kilkunastu lat nikt już w nim nie mieszka. Główny problem polega jednak nie na obskurnym wyglądzie, a na zagrożeniu dla życia i zdrowia sąsiadów. Budynek stoi bowiem zamiast płotu w samej granicy z posesją o numerze 21. Od dłuższego czasu coraz bardziej gnije drewniana konstrukcja dachu zwana pospolicie więźbą. Dzięki temu dach zamiast płaszczyzny posiada widoczny z daleka i do tego gołym okiem coraz bardziej falisty kształt. Dachówki i fragmenty pękniętego na pół komina spadają wobec tego smutnego faktu wprost na wąskie podwórze sąsiadów. Strach tamtędy chodzić, strach postawić samochód. (…)
Właścicielka budynku tymczasem zamieszkuje w Niemczech. (…) Ma kompletnie gdzieś, w jakim stanie znajdują się rudery na tej ziemi postawione. Podatków również nie płacą. (…) Na posesję nr 19 komornika nie ma po co wysyłać. Tam mógłby zająć, co najwyżej dwumetrowe pokrzywy lub resztki sztachet z płotu leżącego za stodołą.
Od początku 2004 roku starałem się zainteresować sprawą Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z Raciborza (PINB) pisząc, dzwoniąc i rozmawiając z nim bezpośrednio. Wszystko na nic. PINB twierdził za każdym razem, że nie posiada środków na wykonanie zastępcze prac zabezpieczających ani tym bardziej rozbiórkowych. Kiedy w końcu raz nie utrzymałem nerwów na wodzy i napisałem skargę do jego zwierzchnika, czyli starosty raciborskiego PINB najpierw się na mnie obraził. Potem znalazł środki na zastępczą rozbiórkę budynku gospodarczego, który runął wcześniej. Zdaniem PINB-a budynek mieszkalny nie stwarzał jednak zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi. W związku z tym powiesił tam kawałek biało czerwonej taśmy ostrzegawczej i tabliczkę informującą, że obiekt… grozi zawaleniem. (…)."
Czytaj więcej w artykule: "Strasznie straszne straszydła" H.Machnik w miesięczniku "Nowiny z naszej gminy" styczeń 2009.
/opr. KJ/