– Medycyna robi ogromne postępy, a my w Raciborzu się cofamy – tak komentuje radny Marceli Klimanek niemożność dokonywania w Raciborzu zabiegów poboru krwi pępinowej. – We wszystkich ościennych szpitalach można to uczynić, a u nas stawia się biurokratyczne przeszkody – ocenia
Klimanek, z zawodu lekarz o specjalności ginekolog – położnik, poruszył kwestię zabiegów poboru krwi pępowinowej podczas dzisiejszej sesji Rady Powiatu. – Komórka macierzysta to komorka niezróżnicowana, którą każdy w stadium embrionalnym posiada. Z tego co jeszcze kilka lat temu traktowano jako fantastykę, korzystają dziś chorzy na białaczkę, na Parkinsona i na Alzhaimera, a to dopiero początek drogi – rozpoczął od wyjaśnień. – Na czym polega nasza tragedia w Raciborzu? Są instytucje w tym kraju świadczące usługi przechowywania i konserwacji krwi pępowinowej, zawierającej komórki macierzyste. Dlaczego, mimo że korzyści sa niezaprzeczalne, sam zabieg nie narusza ciągłości tkanek matki ani dziecka, a koszty w pełni pokrywa pacjentka, mogą to robić wszystkie ościenne szpitale i kliniki a w Raciborzu stawia się biurokratyczną zaporę uniemożliwiającą zabiegi? – zapytał dodając, że przez to ciężarne często rezygnują z porodu w raciborskiej lecznicy.
Starostę w odpowiedzi wyręczył obecny na sesji Ryszard Rudnik, dyrektor szpitala. – Banki krwi pępowinowej prowadzą prywatne podmioty gospodarcze. Nie ulega wątpliwości, że w naszym szpitalu potrafimy to robić, problem leży w tym, co dalej z takim materiałem się stanie – stwierdził. Jego zdaniem główną przeszkodę stanowi brak dopracowanych procedur, jednoznacznie określających jak krew pępowinowa ma być przechowywana po pobraniu, kto ją odbiera i kto jest odpowiedzialny za dostarczenie do banku krwi. Ich brak może w przyszłości narazić szpital na pozwy sądowe o odszkodowanie, jeśli tylko okaże się, że pobrany materiał na którymś etapie uległ uszkodzeniu.
Ale brak procedur to nie jedyna wg dyrektora przeszkoda. – Wszystkie leki i sprzęt używane w szpitalu trafiają na oddziały przez szpitalną aptekę. Sprzęt do pobrania krwi pępowinowej pacjentki przynoszą ze sobą, a to stwarza ryzyko, że nie będzie on sterylny. Ponadto ustawa wyraźnie mówi, ze pobrań może dokonać jedynie lekarz transplantolog lub inna osoba pod jego nadzorem, a my takich nie mamy – wytłumaczył Rudnik. – Rozpoczęliśmy cały proces, rozmawiamy z bankami krwi, ale bez dopracowania tego wszystkiego nie podejmę decyzji o pozwoleniu na zabiegi, a wręcz wydam zakaz ich wykonywania.
– To dezinformacja – zareagował Klimanek. – Całe ryzyko ponosi pacjentka, która podpisuje umowę z firmą odbierającą. Firma zapewnia osobę dokonującą pobrania, a także cały sprzęt, czyli igły, zbiorniki z konserwantami, termosy z czujnikiem, alarmem, taśmy zabezpieczające, wszystko w pełni sterylne. Zaraz po pobraniu pojawia się kurier, który wiezie krew do banku, a na drugi dzień jest informacja, czy pobranie było skuteczne. Zdaniem Klimanka takie kurczowe trzymanie się przez dyrekcję przepisów to nadinterpretacja. – Jeżeli w ten sposób będziemy traktować nasz zawód, to możemy od razu oddać dyplomy – skomentował radny, który sam już takich zabiegów dokonywał.
Dyrektor i lekarz nie znaleźli wspólnego zdania. – Nie wiem czy pan radny zna warunki umowy z firmą przechowującą krew, bo ja znam bardzo dobrze i zarzucanie nadinterpretacji jest nie na miejscu – odparł zarzuty Rudnik. – Wcale nie jest tak, że to firma pobiera krew i odbiera kurierem. Obowiązek poboru spoczywa na szpitalu i żadna inna osoba która się pojawi nie może wejść na oddział bez naszej zgody. Do momentu dopracowania procedur i określenia w umowie wszystkich warunków pobrania i przechowywania zabiegi nie będą się odbywać. Takich rzeczy nie można zrobić na kolanie, bo to duża odpowiedzialność. Wszystko musi współgrać z naszymi normami szpitalnymi – zakończył Ryszard Rudnik. Swoją wypowiedź chciał jeszcze kontynuować Klimanek, ale nie pozwolił na to Norbert Mika: – Proszę tę kwestię poruszyć dalej na komisji zdrowia, której pan radny jest przewodniczącym – zaproponował przewodniczący rady.
/ps/
chyba rady powiatu a nie miasta
A RUDNIK to rządzi SZPITALEM czy PKSe-m Bo się pogubiłem już??
p. Klimanek tym pytaniem odpowiada sobie na pytanie „dlaczego mieszkanki Raciborza nie chcą rodzić w Raciborzu?” coż z tego że szpitał ładny i nowy, skoro inne – głównie kadrowe – okoliczności zniechęcają do wizyt w raciborskim szpitalu
To skalndal- co to za tłumaczenie. Jakoś inne szpitale nie mają taich problemów i się pobiera krew. Ja swoją oddałam i nie było problemu- oczywiście w Bytomiu. Tam nawet jak kobieta zdecyduje się w dniu porodu mają 1 zestaw pobraniowy (przy wykorzystaniu kurier przywozi kolejny na zapas). Kobieta ma możliwość podjęcia decyzji w czasie porodu a jesli zdecyduje się zanim trafi na porodówkę to zjawią się odpowiednie osoby i tam. Nie jest to żaden kłopot ani dla szpitala ani dla personelu- to norma. Nasi niektórzy raciborscy lekarze najwidoczniej nie wiedzą wogóle to to jst i na czym to polega. Szkoda bo nie informują nawet kobiet o korzyściach płynących z tego tytułu.