Polski Komitet Zwalczania Raka oddz. w Raciborzu, którego prezesem jest Maria Wiecha, już po raz 11. zorganizował Marsz Nadziei. Co roku przybywa mieszkańców, którzy biorą w nim udział. Zobacz zdjęcia
Jak co roku, uczestnicy zebrali się na raciborskim Rynku, aby później przemaszerować ulicami: Mickiewicza, Drzymały i Opawską pod pomnik Arki Bożka. Tam na uczestników i mieszkańców miasta czekała pyszna grochówka. Maria Wiecha zwracając się do wszystkich zebranych powiedziała m.in., że walka z rakiem jest trudna, ale nie beznadziejna. Wiele przypadków można byłoby wyleczyć gdyby w miarę wcześnie raka wykryto. Nie należy jednak się poddawać i walczyć z tą podstępną chorobą. Chcemy też ludziom uzmysłowić – powiedziała Wiecha – że każdy może zostać dotknięty tą chorobą i niech nie myśli, że jego to nie dotyczy. Jest to akcja również edukacyjna. Idąc ulicami miasta rozdajemy mieszkańcom, którzy nawet nie biorą udziału w marszu materiały edukacyjne, niebieskie i różowe baloniki z napisami "Zdążyć przed rakiem". Chcemy być zauważeni, właściwie nie my tylko problem, który jest ogromnym społecznym problemem – dodała M. Wiecha.
W Marszu wzięły udział nie tylko osoby chore, które przeżyły koszmar leczenia, ale również ci, którzy ich wspierają, i mieszkańcy, którzy wspierają takie akcje. Akcja, jak co roku została zorganizowana przez Polski Komitet Zwalczania Raka oddz. w Raciborzu, a osobą, która skutecznie organizuje takie akcje, jak dzisiejsza, jest filar Komitetu, Maria Wiecha. Do sobotniej akcji aktywnie włączyli się młodzi wolontariusze rozdając na drodze przemarszu materiały edukacyjne, wstążeczki i baloniki.
Piotr Klima, radny Rady Miasta, który wziął udział w Marszu stwierdził, że ten przemarsz ma uzmysłowić ludziom jak ważna jest profilaktyka, oświata zdrowotna, jakie są zagrożenia i jak można z nimi walczyć. Należy uświadomić ludziom, że postęp nauki i wiedzy jest już tak duży, że można skutecznie wyleczyć większość przypadków zachorowania na raka. Warunek jest tylko jeden, musi on zostać w miarę wcześnie wykryty. Ludzie uczestnicząc w tej akcji jednocześnie manifestują to, że popierają wszelkiego typu akcje prozdrowotne – mówił radny Klima.
Anna, która po raz pierwszy uczestniczy w Marszu mówi – Ja zorientowałam się, że mam guzek w piersi jakiś miesiąc przed operacją. Zgłosiłam sie do lekarza, ale mammografia ani nawet usg nie wykazało nowotwora. Dopiero biopsja zrobiona w Gliwicach wykazała, że jest to jednaknowotwór złośliwy. Byłam załamana, jednak dzięki lekarzom, którzy szybko objęli mnie opieką teraz czuję się dobrze, a od operacji przecież minęło niewiele czasu. Są jednak momenty, kiedy się boję, że wróci, ale zamierzam przyłączyć się do koła amazonek, które jest na ul. Rzeźniczej i liczę na to, że przede wszystkim mi pomogą psychicznie, bo przecież same już przez to przechodziły.
Mirosław Lenk, prezydent miasta, uczestniczący również w Marszu, zapytany o to czy takie akcje są potrzebne i czy przynoszą skutek, powiedział: na pewno są bardzo potrzebne, a czy przynoszą skutek? Pewnie tak. Coraz więcej ludzi wie o tym problemie, który tak naprawdę może dotyczyć każdego. Myślę, że to bardzo pozytywna rzecz.
Franciszek zapytany dlaczego bierze udział w Marszu, odpowiedział – żeby dojść do tego, żeby tego raka już nie było. Powinniśmy wiedzieć, jak obronić się przed ta chorobą, bo wiadomo, że jest ona podstępna. Marsz może uświadomić ludziom, że można zdążyć przed rakiem, żeby chodzili do kontroli, żeby wcześnie go wykrywać. To jest jedyny ratunek. Z tej okazji chciałbym podziękować tej organizacji, która takie akcje organizuje, bo to jest piękna sprawa.
/w/
Szczytna akcja propagująca, więcej działan praktycznych jednak trzeba by robic. Jestem po szpitalu, byłam na wiecu, na razie żyję nadzieją , że najgorsze mam za sobą. Choć codziennie czarne myśli przychodzą – nie da się oddzielić tej skazy od siebie, przynajmniej ja nie potrafię