O kampanii wyborczej, planach inwestycyjnych na 2011 r. oraz o spotkaniach z mieszkańcami gminy mówi burmistrz Kuźni Raciborskiej Rita Serafin.
– Jak oceni Pani minioną kampanię wyborczą?
– Swoją kampanię starałam prowadzić tak, jak moja etyka i zasady na to pozwalają. Tzn. zero negatywnej kampanii; nie widzę możliwości takiej działalności, by wyszukiwać momentów, które dyskwalifikują bądź dyskredytują przeciwnika. Starałam się koncentrować na tym, co mnie przy współudziale moich współpracowników udało się zrobić. A należy wziąć pod uwagę to, że to nie jest praca indywidualna. Tak więc ze swojej strony starałam się być poprawna i, żeby osoby, które ze mną współpracowały w tej kampanii, nie musiały się wstydzić, z kim idą. Natomiast sama kampania – mówiąc uczciwie – nie podobała mi się. Były elementy formalne, jak debata, która była z pewnością rzeczą ciekawą dla mieszkańców, dla nas zaś – kandydatów – na pewno wywołująca jakiś stres, gdyż zachodziła konieczność odpowiadania na pytania, których się wcześniej nie znało. Myślę, że była to pożyteczna rzecz dla mieszkańców i dla nich – interesujący element tej kampanii. Ubolewam natomiast nad poziomem dyskusji na portalu internetowym (mowa o portalu tylkokuznia.info – dop. red.).
– Co chciałaby Pani przez to powiedzieć?
– Elementów było wiele. Myślę, że powinno prowadzić się większą kontrolę nad tym, co się tam pojawiało. Granica odpowiedzialności karnej za słowo jest dość elastyczna i różnie to wygląda. Także sposób dyskutowania był przejawem jakiejś kultury osób, które zabierały tam głos. Oczywiście nie wszystkich, bo tego nie można generalizować. Ta dyskusja pokazała jedną rzecz: słabą znajomość prawnych, formalnych zasad funkcjonowania samorządu. Ludziom się bardzo wiele rzeczy wydaje. Większości nie da się jednak realizować tak, jak ludzie sobie to wyobrażają. I to wraz z poziomem wypowiadania swoich sądów i poglądów, nie zawsze służyło sprawie czy budowaniu postaw obywatelskich. Nie zawsze też dobrze to świadczyło o wypowiadających się. Analizując niektóre wypowiedzi i patrząc na budowę zdań, można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że w większości – niezależnie od tego, jak sie podpisały – były to te same osoby. Jednak portal ma to do siebie, że wypowiadający się korzystają z tej anonimowości i przypuszczam, że gdyby miały się ujawnić, to byłby ostrożniejsze w formułowaniu swoich sądów. I nie chodzi mi tu o elementy jakiegoś ataku na mnie, ale generalnie – sposób dyskutowania o niektórych rzeczach i ataki moich kontrkandydatów nie były sposobem wypowiadania się, który jest mi bliski.
– Dlaczego więc Pani – jako kandydat na burmistrza, a także Pani komitet – nie skorzystali – w przeciwieństwie do Witold Cęcka i Pawła Machy – z propozycji zamieszczenia na stronach portalu www.tylkokuznia.pl swojego programu wyborczego?
– Przyjęliśmy formułę, w której kierowaliśmy się bezpośrednio w formie pisanej do mieszkańców. Wydrukowałam – w prostej formie wyborczej – 3700 ulotek, które miały szanse dotrzeć do każdego gospodarstwa domowego. Ponadto, spotykałam się ze wszystkimi środowiskami w każdej miejscowości. Ktoś, kto chciał posłuchać, co mam do powiedzenia czy zadać pytanie lub ze mną lub z moimi kandydatami na radnych porozmawiać, to miał taką możliwość. Nie będę jednak ukrywać tego, że formuła, w jakiej to funkcjonowało na portalu, była dla mnie trudna do zaakceptowania.
– W wyborach na burmistrza (II tura) wzięło udział niespełna 1/3 mieszkańców gminy. Zdobyła Pani ponad 1600 głosów. Jest to oczywiście zwycięstwo, ale czy w tym przypadku można mówić o tym, że jest się burmistrzem wszystkich mieszkańców gminy?
– Trudno ponosić odpowiedzialność za postawy obywatelskie. One kształtowane są w różny sposób. Frekwencja była niska, a jeśli wziąć pod uwagę województwo śląskie – najniższa w całym kraju. I teraz powstaje pytanie: czy – jak ten literacki bohater romantyczny – być milionem i cierpieć za miliony, czy po prostu starać się zaakceptować i pracować nad tym, by przynajmniej lokalnie budzić zainteresowanie wyrażaniem swoich obywatelskich powinności przez mieszkańców. Z drugiej strony taki dylemat, czy się reprezentuje całe społeczeństwo, czy jego małą grupę, to ma dzisiaj chyba każdy wójt, burmistrz czy prezydent, który z taką frekwencją stanął oko w oko. Myślę, że należałoby się zastanowić nad tym, dlaczego tak mało osób głosuje? W gruncie rzeczy jesteśmy – jako państwo – młodą demokracją. Natomiast jest też zjawisko, które budzi niepokój – i to jest chyba nie tylko mój sąd – powodowane tym, co się generalnie w Polsce dzieje i tym, jak kreują samorządowców media i kultura współpracy tychże osób, reprezentujących społeczeństwo. Bardzo często jest tak, że widząc, w jaki sposób prowadzona jest dyskusja, jak formułowane są argumenty i jak się traktuje kontrkandydata do jakiegoś stanowiska, to nie potrafimy znaleźć nic dobrego, nie ma żadnego pozytywu. I jeżeli słyszymy od Warszawy po gminę jakiś bełkot w zakresie braku odpowiedzialności za słowo i widząc bardzo często, że jest to takie mamienie wyborcy, to się zniechęcamy. I w tym momencie, taki obywatel, kiedy przychodzi mu wybrać, to zaczyna się zastanawiać, czy chce w ogóle w tym uczestniczyć. I potem, zamiast 60-70 % frekwencji, mamy taką w granicach 30-40 %. To jest jakiś znak, że trochę inaczej trzeba popatrzeć na to nasze polityczne życie i funkcjonowanie w społeczeństwie i odpowiedzialność wobec tego mieszkańca, dla którego się pracuje. Nad tym nie może jednak pracować sam samorządowiec czy urzędnik administracji rządowej. To jest praca obywatelska wszystkich i kształtowanie tych postaw poprzez szkołę; to jest wdrażanie tych ludzi od momentu, kiedy uzyskają tą możliwość wybierania, bo przecież nieobecni nie mają racji. Nic nie pomoże siedzenie i narzekanie, które sprowadzać się będzie do rozmowy towarzyskiej. Ja mam iść zamanifestować. Na pewno to nie jest dobra rzecz, że w świat dajemy jakiś sygnał, iż w wyborach samorządowych, które obywatela dotyczą najbardziej, jest tak słaba frekwencja. To jest gdzieś na zewnątrz komentowane. Staramy się kreować swoimi postawami w Europie Polskę czy obywatela polskiego jako patriotę, który rozumie, co to jest wolność, obywatelstwo… A potem okazuje się, że po latach funkcjonowania w systemie reżimowym, gdy dostaliśmy możliwość wypowiedzenia się, możliwość wybierania, to okazuje się, że w wyborach bierze udział nieco ponad 30 % społeczeństwa. Uważam, że jest to trochę narodowy wstyd.
– Jak oceniłaby Pani układ sił politycznych w nowej Radzie? Zaszły pewne zmiany w porównaniu z minioną kadencją. Pani ma o jednego radnego mniej, ugrupowanie pana przewodniczącego – jednego więcej. Poza tym, jest też dwóch radnych, którzy weszli z listy Platformy Obywatelskiej. Mamy więc – co prawda w małym stopniu – namiastkę ogólnopolskiej polityki w naszej gminie. jak – Pan zdaniem – kształtować się będą relacje pomiędzy komitetami?
– Po pierwsze – jestem zdecydowaną przeciwniczką upolityczniania samorządu na szczeblu gminy. Po drugie – polityka polityką; w poprzedniej kadencji, gdzie miałam czterech radnych, którzy właściwie też nie mieli żadnych szans w poruszaniu się według politycznego klucza, starałam się koncentrować na konkretach. Kiedy przychodziło do konkretnej uchwały, to głosowanie bardzo często kończyło się wynikiem 15:0. I okazuje się, że w minionej kadencji zrobiliśmy bardzo dużo. Radni między sobą się normalnie porozumiewali, potrafiliśmy wypracować wiele dobrych rzeczy. I w momencie, kiedy trzeba było zdecydować o tej naszej, lokalnej społeczności, o tej Małej Ojczyźnie, to nie było ważne, czy ktoś był z lewa czy z prawa, tylko głosowało się nad sprawą. I jestem przekonana, że dzisiejsza Rada jest dokładnie taką samą Radą. To było widoczne już na pierwszej czy drugiej sesji. Dla tych osób liczył się temat.
– Czy zamierza Pani organizować regularne, cykliczne spotkania z mieszkańcami? Przyznać należy, że w poprzedniej kadencji nie było ich za dużo. Czy będą one odbywać się co 3 miesiące, czy co pół roku. Czy też w ramach spotkań i pokazania tego, co się wykonało, wydawany będzie informator samorządowy?
– Może to nie będzie jakiś sposób cykliczny, że np. w pierwszy czwartek kolejnego półrocza. Ale z reguły dwa spotkania w każdym sołectwie (w tym w Kuźni) w ciągu roku były. Także zebranie sprawozdawcze sołtysa na wsi czy szefa jednostki pomocniczej na terenie miasta, gdzieś na początku roku miało miejsce. Do życzenia pozostaje temat frekwencji tych spotkań i to frekwencji głównie w Kuźni Raciborskiej. W sołectwach wygląda to zupełnie inaczej. Prócz tego rodzaju spotkań, to spotykają się straże, Koła Gospodyń Wiejskich, oddzielnie na spotkaniach ustalany jest fundusz sołecki. Także to się gdzieś ciągle przewija i tych spotkań mało nie jest… Natomiast, proszę zwrócić uwagę na jedno: w takich małych Jankowicach, które mają 430 mieszkańców, na zebranie wiejskie potrafi przyjść 80 osób. A kiedy organizujemy spotkanie w Kuźni – dotyczy to głównie Osiedla, bo na Starej Kuźni sytuacja zaczyna się poprawiać – to potrafi przyjść 12-15 osób, w tym radni. Po drodze są też spotkania wspólnot mieszkaniowych, które też mają taką, a nie inną frekwencję. Myślę, że ktoś musiałby zrobić jakiś taki dobry krok. Możemy się umówić raz na kwartał, czy raz na pół roku na jakiś termin "x" i zrobić spotkanie z mieszkańcami. Dla mnie osobiście nie jest to problem, by przyszło na nie nawet te siedem osób, bo to pokazuje, jakie jest zapotrzebowania na tego rodzaju spotkania i, czy ludzie mają coś ważnego do powiedzenia. Myślę, że dyskusja na ten temat nastąpi w ciągu stycznia 2011 r. Możemy zaproponować mieszkańcom jakąś cykliczność spotkań, w konkretnych terminach. Ale proszę pamiętać też o tym – tu formuła jest nieco inna – że mieszkaniec może przyjść w godzinach przyjęć burmistrza. Wtedy zazwyczaj pytania są kierowane bezpośrednio do mnie. Innym tematem pozostaje publikator. W kadencji, kiedy byłam wiceburmistrzem, wydawaliśmy tzw. BIUM (Biuletyn Informacji Urzędu Miejskiego – dop. red.). Działał on na zasadzie prawa prasowego, był periodykiem, bo miał swoją cykliczność. Wolą radnych w minionej kadencji został on jednak wycofany. Chciałam go uzupełnić taką formułą sprawozdania z realizacji zadań, aby przedstawić, co i za ile zostało zrobione. Tą lukę starał się wypełnić tytuł "Nowiny z naszej gminy", który został stworzony wolą radnych. To była zupełnie inna formuła. BIUM miał być publikatorem, który miał podawać informacje, nie oceniać. Myślę, że będziemy wracać do tego, czy przygotować jakiś periodyk, który będzie rozprowadzany bezpłatnie, który będzie o czymś informował. Wydając BIUM, szliśmy drogą pisania artykułów przez naszych inspektorów, pracowników Urzędu. Kiedy nie było tej informacji, to starałam się na stronie Urzędu Miejskiego podawać pewne informacje. Natomiast, gdybyśmy zdecydowali się na coś, co byłoby gazetą lub jej namiastką, to oczywiście musi być sporządzona odpowiednia uchwała Rady o wydawaniu publikatora i przeznaczeniu środków na ten cel.
– Jakie inwestycje będą realizowane w gminie w ciągu najbliższego roku w gminie Kuźnia Raciborska?
– Największym projektem – jeśli brać pod uwagę kwotę – w 2011 r. będzie budowa parkingu naprzeciwko Bazyliki w Rudach. Z tym, że – co wielokrotnie było już mówione – realizowany będzie ze środków zewnętrznych; programu trudnego, ponadregionalnego, dość skomplikowanego w swojej formule rozliczenia. To chyba jedyny taki ponadregionalny projekt w Polsce, który będzie szykowany pod kątem Mistrzostw Europy na Euro 2010. Także w Rudach będzie kontynuacja budowy hali sportowej. Całą swą postać zamknie ona w 2011 r. Na 2012 przewidziane są prace wyposażeniowe na świetlicy i stołówce. Równie ważnym zadaniem, które będzie realizowane w 2011 r., to termomodernizacja Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej. Przedłużyła nam się nieco procedura przetargowa, obecnie jesteśmy na etapie wyłaniania wykonawcy tego zadania. Jesteśmy po uzgodnieniach z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i ta kwota dofinansowania, przewidziana na rok 2010, będzie przełożona na 2011. Prace zostaną rozpoczęte w 2011 r., a ukończone w 2012. Poważne zadanie będą prowadzone również na drogach. W Kuźni chcemy kontynuować modernizację na ulicy Moniuszki i Świerczewskiego. Będą prowadzone prace – oczywiście tam, gdzie to możliwe – w kierunku zwiększenia miejsc parkingowych na Osiedlu. Na Starej Kuźni w zakresie dróg będą prowadzone będą prace, mające na celu bieżące ich utrzymanie. Mam nadzieję, że będzie realizowany projekt kanalizacji na ul. Topolowej. Czekamy w tej chwili na ogłoszenie przetargu przez naszą spółkę. To poważna inwestycja z naszym aportem finansowym w wysokości 600 tys. zł. w 2011 r. Natomiast w zachodniej części gminy będziemy starali się być przygotowani na ogłoszenie konkursu, dającego możliwość pozyskania pieniędzy na remont dawnej szkoły w Turzu i przystosowanie tego obiektu na potrzeby domu kultury. Przedszkole oczywiście pozostanie tam, gdzie jest; konieczne będą tylko małe przeróbki wewnątrz. Przewidziane jest też dodatkowe wejście, z podjazdem dla niepełnosprawnych. Odrębnym tematem pozostają inwestycje w szkołach. Czeka nas remont hali sportowej w ZSOiT w Kuźni. Jesteśmy po pracach związanych z dachem i wentylacją, teraz trzeba zająć się wnętrzem. Realizowany będzie również pierwszy etap osuszania budynku szkoły podstawowej, czy przebudowa schodów w przedszkolu na Osiedlu. To są najważniejsze zadania na ten rok.
Rozmawiał Bartosz Kozina
Czytaj także:
W. Cęcek: To były moje ostatnie wybory