W sobotę (03.12.) w D.K. „Strzecha” teatr Agrafka zaprezentował swą sztukę „Tango na paluszkach”. Spektakl przedstawiony został w sobotę w obrębie wystawy Polskiego Związku Głuchych „Tworzę, więc jestem”.
Młody teatr
Po raz kolejny w „Strzesze” można było ujrzeć porządny, dojrzały artystycznie teatr. Po niewątpliwym sukcesie Art Attack, który stanowił w istocie popis umiejętności reżyserskich Grażyny Tabor i potencjału młodych aktorów z Raciborza, Dom Kultury uraczył kolejnym wartościowym przejawem kultury teatralnej.
Tym razem teatr Agrafka przedstawił sztukę pod tytułem „Tango na paluszkach”. Bardzo młodzi, tak naprawdę jeszcze amatorscy aktorzy pokierowani zostali przez Jolantę Dzumyk w sposób profesjonalny. Jedna z aktorek po przedstawieniu podziękowała zresztą opiekunce swej grupy, co na dobrą sprawę nie powinno dziwić. Nastoletni aktor nie posiadający jeszcze dużego zaplecza umiejętności i wiedzy potrzebuje odpowiedniego wsparcia, aby wykorzystać drzemiące w sobie możliwości artystyczne.
Takowych nie można odmówić występującym w „Tangu…” aktorom. W Raciborzu zaczyna kiełkować sztuka teatralna, a fakt, iż odbywa się to wśród młodego pokolenia powinien każdego cieszyć ze względu na perspektywiczny wymiar. Widać, że dla tych nastolatków teatr jest nie jedynie alternatywą, ale poważnym fragmentem życia. Kto wie? Może z tego grona wyłonią się aktorzy o świetlanej przyszłości?
Tango…
Jak na razie reżyseria Jolanty Dzumyk była pierwszym i podstawowym atutem sztuki. Poważny temat „Tanga…” niekoniecznie musiał być w pełni rozumiany przez aktorów. Jeżeli jednak ich pojmowanie naczelnego zagadnienia było choć intuicyjne, to wraz z odpowiednim konceptem reżyserki wystarczyło, aby stworzyć historię teatralną o wysokiej ekspresji i autentyczności.
A o czym traktuje sztuka? Co wyraża? „Tango na paluszkach” już w samym tytule odsyła do czynności, jaka łączy kobietę i mężczyznę… Łączy w niezwykły sposób, bo tango uznawane jest powszechnie za jeden z najbardziej erotycznych i namiętnych tańców. Tango posiada własną duszę, na którą obok samej muzyki i ruchów składają się również namiętności obu uczestniczących weń kochanków. Dwa antagonistyczne żywioły, które muszą się zespolić mimo takiego przeciwieństwa… Tym jest dokładnie tango – napięciem pomiędzy kobietą i mężczyzną, w efekcie zaś ich doskonałym uzupełnieniem.
Tytuł sztuki wzbudzając taką konotację odsyła nas do określonej problematyki. Spektakl nie ogranicza się jedynie do przedstawienia namiętności. Pokazuje również całą rzeczywistość istniejącą poza aktem tańcu.
Refleksja o poszukiwaniu… i walce
Postacie, jakie widzimy na scenie, poszukują swych partnerów do tanga. Przychodzimy na ten świat samotnie, samotnie też z niego odchodzimy, ale zawsze – absolutnie zawsze szukamy kogoś, kogo moglibyśmy określić przydomkiem „druga połowa”. Czy wobec tego Platon miał rację? Nasze własne doświadczenia twierdzą raczej, że tak. I to właśnie dostrzegamy w „Tangu…”. Kolejne postacie wkraczają na scenę samotnie, indywidualnie, ale rozglądają się za partnerem/partnerką, która(który) mogłaby(mógłby) zapełnić transcendentną pustkę przy otoczce namiętnych ruchów tanga. Sam taniec urasta w końcu do rangi symbolu tworzenia przez ludzi bardzo bliskich relacji.
Ich tematyczną dominację w spektaklu unaoczniły też sceny, w których tytułowe tango nie pojawiało się, a bohaterowie zaabsorbowani byli bezpośrednim kontaktem z innymi osobami. Sceny te noszą w sobie znamię analizy psychologicznej, która wydobywa nie tylko charakter sytuacji polegających na próbie odnalezieniu kogoś bliskiego, ale również cały repertuar emocji wówczas powstających. Młodzi aktorzy niezwykle plastycznie oddali takie uczucia jak zainteresowanie, fascynacja, determinacja, a nawet ból wynikający z odrzucenia (scena, w której jeden z aktorów rozpacza niemo po stracie dziewczyny, jest doprawdy mistrzowska). Potrafili jednocześnie pokazać w swej grze walkę człowieka o odnalezienie i utrzymanie tej jedynej, jakże ważnej drugiej osoby. Potrafili pokazać, jak wielkie rodzą się namiętności zarówno wewnątrz powstałej już pary, jak też pomiędzy osobami konkurującymi o czyjeś względy (i to w obu perspektywach – damskiej i męskiej).
Wszystko odbywało się bez słów. Agrafka rezygnując z wykorzystania wypowiedzi, mogła skupić uwagę widza na ruchu, na geście i mimice. To nie pantonima, lecz ekspresyjny teatr kondensujący treść sztuki w mowie ciała i twarzy aktorów. Oczywiście taka forma spektaklu stawia przed publicznością większe wymagania, ale tym samym gwarantuje intensywniejsze doznania estetyczne. Wypadłoby jeszcze dodać, że minimalistyczne wykorzystanie rekwizytów, odpowiednie oświetlenie oraz doskonale dobrana muzyka ugruntowują nowoczesny charakter sztuki. W ostatecznym rozrachunku „Tango na paluszkach” – opowieść o poszukiwaniu miłości oraz namiętności, jest spektaklem bardzo udanym, godnym poświęconego czasu i refleksji.
/dw/